Miałam koszmarny sen. Śniło mi się, że wchodzę do przychodni a na korytarzu tłum ludzi i wszyscy chcą zaświadczenia: do sądu, do żłobka, do szkoły muzycznej, na ćwiczenia dla seniorów itd. Dobrze, że szybko się obudziłam ale niestety na co dzień to nie jest sen. Ostatnio wróciły zaświadczenia o zdolności do testu sprawnościowego dla kandydatów do wojska. Jeżeli pacjent w dokumentacji nie ma żadnych chorób, badanie fizykalne nie wykazuje zmian to mogę mu dać zaświadczenie, zgodnie z prawdą, że w dniu badaniu jest zdrowy i nie ma wpisów o chorobach. Nie wiem jak wygląda test sprawnościowy i czy pacjent nie ma np. klaustrofobii, leku wysokości itp. A jeśli coś mu się stanie to kto wtedy ponosi odpowiedzialność. Ja? Z drugiej strony szkoda młodego człowieka bo nikt mu nie powiedział, gdzie jeszcze może takie zaświadczenie dostać. Zzbliżają się wakacyjne obozy wojskowe i problem będzie narastał.
Z informowaniem ludzi gdzie i co mogą otrzymać jest coraz większy problem. Wczoraj miałam pacjenta, któremu lekarz kardiolog udzielił informacji, że lekarz rodzinny teraz robi Holtera EKG i RR, próbę wysiłkową, echo serca. I żeby pacjenta nie odsyłać, to kardiolog mu to wszystko zrobi, pacjent zapłaci, otrzyma rachunek i do mnie przyjdzie po zwrot pieniędzy. Pan Jan nie uwierzył, że z dnia na dzień tak się w służbie zdrowia poprawiło i przyszedł najpierw się upewnić czy to prawda, bo miało to być na ponad tysiąc złotych. Poradziłam pacjentowi, żeby rachunek od razu doktor wysłał do NFZ , po co szukać pośredników. Pacjenta znam od lat więc zrozumiał mój sarkazm. Do kolegi swoją drogą zadzwonię i dopytam skąd u niego taka interpretacja przepisów.
Opieka koordynowana powoli się toczy ale czas jaki jest potrzebny do następnego zakresu pracy nas przytłacza. Słyszę, że planuje się włączenie w zakres POZ także rehabilitację i trochę mnie to przeraża. Dzisiaj wypisujemy skierowania na fizjoterapie i nie zastanawiamy się co dalej. Pacjenci starsi , a takich mamy coraz więcej, prawie zawsze mają zwyrodnienia kręgosłupa, zmiany w stawach itp. Mam wrażenie, że jeżeli trzeba będzie wszystkich umówić na zabiegi to budżet miesięczny skończy się nam po 3 dniach. A może o to chodzi?
Zaczęliśmy ostatnio przeglądać bardziej dokładnie leki wypisywane pacjentom poza naszą przychodnią, szczególnie z grup uspakajających i psychotropów. W nioski są przerażające, ludzie biorą recepty gdzie się da, receptomaty mają się dobrze. Nie jest to, co prawda w skali naszej małej populacji zjawisko masowe, ale bywa, że to np. kilkadziesiąt recept miesięcznie. Czy naprawdę ci koledzy, którzy firmują taką patologię nie boją się odpowiedzialności zawodowej i tego, że ci ludzie mogą dzięki ich beztroskim działaniom umrzeć? Skoro działa system elektroniczny wysyłania recept to może tam powinien być monitoring ilości kodów generowanych na godzinę, na określone grupy leków przez jednego lekarza?
Zaczynamy coraz bardziej zajmować się sprawami różnymi a leczenie chorych jest dodatkiem do reszty. Wczoraj koleżanka miała problem jak napisać pacjentowi zaświadczenie, żeby dostał zasiłek chorobowy. Rodzina z kilkorgiem dzieci, jedno czeka na zabieg operacyjny w kolejnym wyznaczonym terminie i ktoś z rodzeństwa ma infekcję. Matka na co dzień nie pracuje zawodowo, zajmuje się dziećmi, ale nie da się izolować chorego od zdrowego w jednym mieszkaniu, więc na zwolnienie i opiekę nad chorym dzieckiem decyduje się ojciec. Matka ze zdrowym czeka na termin zabiegu. Skutecznie. Ale ZUS nie wypłaca ojcu pieniędzy i żądają od lekarza następnych kwitów, a może wystarczyłoby oświadczenie rodzica i zdrowy rozsadek. Koleżanka oczywiście skrupulatnie wszystko opisała bo szkoda ludzi. Jaki będzie finał zobaczymy.
Wioletta Szafrańska‑Kocuń