Woda trze i się grzeje. Balneografja krajowa

Zdaj się na doktora chirurgii i medycyny planując letni wypoczynek. W spisie abecadłowym z 1911 roku naszych uzdrowisk, autor przewodnika wymienił 84 miejsca we wszystkich zaborach. Choć w samej gubernji lubelskiej wyboru dużego nie ma, zdrowotność podreperować można.

Doktor Franciszek Chłapowski był 65‑letnim lekarzem, gdy w Berlinie ukazał się przewodnik „Dokąd się udać na wypoczynek letni? do wód? na kuracją?” będący książkową wersją jego wykładu. Mieszkał wówczas w Poznaniu i był profesorem tamtejszego uniwersytetu. Zdążył już założyć „Nowiny Lekarskie”, działać w Towarzystwie św. Wincentego a Paulo. W Chorzowie, gdzie wcześniej przebywał, czynne były pierwsze na Górnym Śląsku: polska księgarnia i polskie przedszkole. Obie placówki powstały z jego inicjatywy.

Chłapowski stopień doktora chirurgii i medycyny uzyskał w 1870 roku w Berlinie. Prowadził praktykę medyczną we wspomnianym Chorzowie a potem w Poznaniu. To mu nie przeszkodziło niemal do samej śmierci wykładać na Uniwersytecie Poznańskim geologię i paleontologię. Nic dziwnego, że w przewodniku, który przypominamy w 111 rocznicę publikacji, znajdujemy szczegółowe informacje o rodzajach źródeł i składzie wód. Do wielu miejscowości, o których pisze XIX‑wieczny lekarz, lekarze z XXI wieku nadal kierują swoich pacjentów: Ciechocinek, Iwonicz, Krynica, Szczawnica, Busko.

W drobniutkich ilościach

– Zdroje lecznicze działają jako takie szczególnymi zawartościami chemicznymi oraz promieniowaniem pewnych zawartych w nich ciał. Niektóre składniki chemiczne już w drobniutkich ilościach wywierają silny wpływ na ustrój zwierzęcy i ludzki, jak na przykład jod, wchłaniany chciwie przez różne gruczoły, albo sól arsenowa. W różnych zdrojach występują działające korzystnie na ustrój ludzki mieszaniny chemiczne, które matka przyroda w ciemni ziemi starannie przygotowała – tłumaczył w swoim wykładzie doktor Chłapowski, który tak wyjaśnia powstawanie gorących źródeł: gdy woda przeciskać się musi wąskimi drogami, natenczas tarcie tym wywołane podwyższać może ciepłotę.

Wiorsty i kopiejki

Na liście 84 miejscowości, o których wspomina poznański medyk w swoim przewodniku jest oczywiście Nałęczów z… guberni lubelskiej.

Jak informuje autor, są tam źródła żelaziste i zakład wodoleczniczy.

– Oprócz picia wód i kąpieli stosuje się hydroterapję, elektroterapję, kąpiele borowinowe i igliwiowe, kurację mleczną i kumysową. Zakład otwarty rok, cały. Utrzymanie w samym zakładzie około 3 rubli dziennie. Komunikacja kolejowa do stacji Kolei Nadwiślańskiej Nałęczów, a stąd 5 wiorst końmi. Podwoda około rubla – precyzuje.

Jeszcze bliżej Lublina, bo tylko oddalony o 3 wiorsty był Sławinek. Oferował, podobnie jak Nałęczów, kurację kumysową i kefirową. Miał też dwa źródła szczawy żelazistej, używane zarówno do picia, jak i do kąpieli.

– Poza tym stosuje się hydroterapję i kąpiele błotne. Komunikacja kolejowa do stacji Lublin – czytamy w przewodniku adresowanym do czytelników z trzech zaborów. Zwraca już na to uwagę cena wydrukowana na okładce: 25 fen. = 30 hal. = 15 kop.

Znajdujemy też drobną wzmiankę o Krasnobrodzie w powiecie kijowskim, wyliczonym jako przykład zakładu klimatycznego w lesie. Obok takich uzdrowisk leśnych, jak urządzonego w Otwocku pod Warszawą i w Sławucie na Wołyniu.

Geografia zdrowia

Choroby nosa, gardła, krtani, płuc i opłucnej: Birsztany, Bystra, Iwonicz, Jaśkowice, Jaworze, Kamionka, Kosów, Nałęczów, Nowe Miasto, Ojców, Otwock, Rabka, Sławuta, Szczawnica, Truskawiec, Wysowa.

Choroby jelit: Birsztany, Druskienniki, Kamionka, Kosów, Krynica, Morszyn, Nałęczów, Truskawiec, Rymanów, Szczawnica, Żegiestów.

Choroby nerek i pęcherza: Ciechocinek, Druskienniki, Krynica, Nałęczów, Rymanów, Szczawnica, Truskawiec.

To przykładowe zalecenia lekarza, gdzie osoby z konkretnymi przypadłościami powinny się kierować szukając poprawy zdrowia. Dla wygody czytelnika ułożono je w tabelce.

Chorzy na płuca i nerwy miesiące letnie, ale i zimowe, mogli spędzać we wsi górskiej w rozległej dolinie w powiecie nowotarskim. Utrzymanie całodzienne w pensjonatach kosztowało tam od 5 koron dziennie. Utrzymanie w sanatoriach, łącznie z opieką lekarską, od 10 koron dziennie. Komunikacja kolejowa wiodła przez Kraków. – „Prześliczne wycieczki do poblizkich dolin i na szczyty Tatr” – czytamy w opisie zalet… Zakopanego.

Już wtedy ściągali tam chorzy ale również zdrowi na letnie mieszkanie i podróżnicy.

– W roku 1900 było przeszło 8000 gości, w roku 1910 ze trzy razy tyle! – wylicza autor publikacji.

Puck łagodny jak Wenecja

Doktor Chłapowski powołuje się na liczne badania, które wykazały, że pobyt w górach, na wysokościach 1300‑1800 m, znakomitym jest dla nerwowych młodocianych. Jego zdaniem, osoby skłonne do popadania w stan niepokoju, do kołatania, czyli chorobowego bicia serca itp., powinny przebywać w miejscowościach niżej położonych.

Jak zauważa, wielu nerwowym już sama podróż, zmiana miejsca i otoczenia sprawia ulgę, poprawiając im usposobienie. Ale powinni się wystrzegać „uciążliwych, męczących chodów po górach”.

Na początku XX wieku uważano, że morski klimat dla wielu chorych, szczególnie dla melancholików, dla przedrażnionych itp., jest nieodpowiedni. Również dla dychawicznych nerwowych. Natomiast cierpiący na tchawicę wskutek zakatarzenia, powinni się udawać nad morze.

– Łagodny jednak klimat morski, jak w Wenecji, Tryeście, Warnie, Burgasie na południu, jak w Połądze naszej, w Pucku, w Sobotach, a dalej w tureckim Adampolu, odpowiedni jest i dla bardzo zdenerwowanych – precyzuje w swoim przewodniku.

Tu chyba się należy przypis. Wymieniane przez doktora Soboty to oddalony o 12 kilometrów od Gdańska Zoppot, gdzie oprócz kąpieli morskich stosuje się hydroterapię i masaż.

Chłapowski wspomina Sopot/Soboty zauważając, że rokrocznie uczęszczało tam dużo gości polskich. – W ostatnich jednak latach, nienawiść rasowa ze strony germańskiej ślepo się rozlała nawet na kuracjuszów, z których sami Niemcy zyski ciągnęli. A zatym jedynie osławionemu hakatyzmowi pruskiemu należy przypisać coraz to większe stronienie od Sobót, Inowrocławia i. t. d. – komentuje.

Franciszek od generała

Jeśli komuś nazwisko Chłapowski wyda się znajome, zwłaszcza w kontekście Poznania, a pamięć przywoła aktora Krzysztofa Kolbergera… jest to jak najbardziej dobry trop.

Generał Dezydery Adam Chłapowski, jedna z głównych historycznych postaci bardzo znanego polskiego serialu telewizyjnego „Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy” – to dziadek autora przewodnika.

Wnuk, profesor honorowy patologii i terapii szczegółowej chorób wewnętrznych, mając takie wzorce nie miał wyjścia. Musiał być osobą niezwykle aktywną naukowo, społecznie i narodowo. Zmarł mając 77 lat, pozostawił kilkadziesiąt prac naukowych z medycyny, historii medycyny, paleontologii, historii nauk przyrodniczych oraz historii filozofii. Przetrwało jego bogate archiwum i zbiory przyrodnicze, które zapoczątkowały Muzeum im. Franciszka Chłapowskiego, utworzone przez Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk.

„Dokąd się udać na wypoczynek letni? do wód? na kuracją? Przewodnik po rodzimych zdrojowiskach, zakładach kąpielowych i przyrodoleczniczych, latowiskach itp.” miał kilka wznowień. Dając ówczesnym pacjentom ogólny pogląd na zdrojowiska oraz stacje klimatyczne w Polsce.

Janka Kowalska