Sznurówka samo zło, czyli jak dbać o organa ssania

Jeśli polski Juliusz Verne i XIX‑wieczny Stanisław Lem w jednej osobie zajmuje się sztuką zachowania piękności, koniecznie trzeba go przypomnieć u progu wiosny. Zwłaszcza że autor książki o kalotechnice był lekarzem i lekarskie osobistości zgromadził w swej publikacji. A te za największego wroga zdrowia i urody uznawały… sznurówkę. Po polsku – gorset.

Doktor nazywa się jak postać z bajki: Teodor Stilichon „Teuttold” Tripplin. Pominął swoje nazwisko na karcie tytułowej „Kalotechniki czyli sztuki zachowania piękności”, ale przedstawił się w formie opisowej: zebrana i ułożona przez autora wspomnień z podróży po Danii, Norwegii, Anglii &. Widać czytelnik w 1856 roku musiał świetnie znać pochodzącego z Kalisza lekarza i podróżnika, jeśli ten zdecydował się na taką formę prezentacji. A może uznał, że przecież jest tylko redaktorem?

Polski Verne

Losy doktora Trippina wydają się być niemożliwe. Walczył w powstaniu listopadowym i to nawet u nas, bo brał udział w bitwie pod Kockiem. Internowany przez Prusaków, po uwolnieniu zaczął studia medyczne. Chciał praktykować w Anglii, ale jego statek się rozbił u wybrzeży Norwegii. Dotarł jednak do Londynu, gdzie pracował jako lekarz, nauczyciel, dziennikarz. Był w czasie wojny domowej w Hiszpanii lekarzem wojskowym, po czym we Francji kontynuował studia medyczne i zrobił doktorat. Podróżował, leczył i pisał powieści przygodowe z elementami fantastyki naukowej. Na siedem lat przed ukazaniem się „Kalotechniki” wrócił do Polski.

Atłas i śnieg

Jak zauważa autorka rozdziału „Higiena rąk i nóg” dr medycyny, pani Lachapelle, często napotkać można między pospólstwem kobiety, które mają ładne usta, piękne oczy, ale rzadko takie, które mają ładne ręce. Do bardzo skutecznych, a zarazem nader prostych środków utrzymujących czystość rąk poleca: otręby migdałowe, ośrodek chleba i otręby zbożowe.

Na noc należy natrzeć je pomadą Cold‑Cream – specyfik do nabycia w Składzie Głównym Mydeł i Pachnideł braci Natanson w Warszawie – i włożyć rękawiczki z koźlęcej lub jagnięcej skórki. Wówczas dłonie nabiorą białości śniegu i miękkości atłasu. Gdy poplami się je atramentem, pociera mydłem chemicznym i obmywa letnią wodą, w której rozpuszczono creme de limacon, czyli śmietanę ślimaka.

Podobnie jak śmietana ślimaka, zagadkowa jest doktor Lachapelle, z której wiedzy skorzystał doktor Tripplin. Jeśli to Maria Ludwika Lachapelle, o której do dziś uczy się omawiając wkład położnych w rozwój opieki położniczo‑ginekologicznej – jest problem, bo nie była lekarzem. Ale żyjąca na przełomie XVIII i XIX wieku nauczycielka i demonstratorka położnictwa miała uczennicę, przyjaciółkę i rywalkę Marię Annę Boivin, która miała publikować jako Lachapelle. Boivin miała tytuł doktora medycyny a nawet honoris causa od Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu w Marburgu. Gdy ukazała się „Kalotechnika” obie nie żyły od piętnastu lat, ale teksty były dostępne.

Trunki i namiętności

Zdaniem XIX‑wiecznych lekarzy, zły wpływ na piersi mają: długa i częsta bezsenność, oddawanie się zbytnie rozkoszom zmysłowym, zbytnie używanie herbaty, kawy, trunków rozpalających, brak ruchu, życie nieczynne, gnuśne, namiętności szkodliwe i wszelkiego rodzaju choroby. Natomiast biust rozmiękczają, przeszkadzają w jego rozwinięciu, czynią piersi oschłymi i wątłymi – używane w młodości sznurówki!

– Piękne nasze kobiety, niewolnice śmiesznej mody, więżą swe piersi w fiszbinowym pudle, ściskają swą kibić, gniotą żołądek, przysposabiając się oprócz rozlicznych cierpień, do bolesnych, a nawet często śmiertelnych porodów – wyliczał w rozdziale „Higiena piersi i kibici” doktor Adam Raciborski dowodząc, że oprócz szkodliwego działania gorsetów na układ kostny, lekarze zauważają ich zabójczy wpływ na cyrkulację krwi, oddychanie, trawienie i przechodzenie pokarmu w krew.

Efektem noszenia gorsetu jest zatrzymanie krwi w płucach, dychawice, krwią plucie, suchoty, bicie serca, nabrzmienie żył sercowych, zatkanie trzewiów, bóle głów o apopleksjach i histeriach nie wspominając.

Raciborski przytacza dane jakiegoś lekarza, który wyliczył, że na 100 młodych kobiet używających sznurówki: 25 zapadło na cierpienia piersiowe, 15 umarło przy pierwszym połogu, 15 stało się chorowitymi po połogu, 15 stało się niekształtnymi. 30. nic nie było, ale i tak z czasem dopadły je jakieś dolegliwości.

Czytelniczki „Kalotechniki” mogły się dowiedzieć, że pragnąc za pomocą sznurówki mniej uwydatnić tuszę gotują sobie przykre dolegliwości i śmierć przedwczesną a przecież „tusza umiarkowana u kobiet po 30. latach jest zaletą a nie wadą”.

Czy doktor Tripplin znał o trzy lata starszego doktora Raciborskiego, nie wiadomo. Ich drogi mogły się przeciąć, bo pogromca gorsetów też walczył w powstaniu listopadowym. Po jego upadku trafił jako przymusowy emigrant do Francji, pomagał podczas epidemii cholery. Pisał podręczniki, wykładał na akademii medycznej. W 1871 roku, gdy Tripplin praktykował we Florencji, Raciborski zmarł z głodu w Paryżu obleganym przez wojska pruskie.

Smarowanie jagody

Należy wziąć: tłustości nóżek cielęcych 60 gramów (2 uncje), 15 gramów miodu, 15 gramów oliwy, 8 gramów kamfory. Taką pomadą radzili lekarze smarować jagody (brodawki), jeśli kobieta zauważy na nich choć rysę.

„Pod wpływem zadrażnienia, które zawsze pociąga za sobą nabrzmienie, czarujący ten wdzięk kobiecy utraca swą świeżość, nabiera koloru mętnego wina czerwonego, czasami sinego, i jeżeli się nie zaradzi złemu, to niekiedy wrzód sformować się może i na zawsze ten organ uszkodzić” – czytamy w poradach doktora Raciborskiego, dotyczących piersi zatytułowanych „Organa ssania”.

Czytelniczki dostały też od niego precyzyjne wytyczne, jakie powinny być ich piersi: jędrne, stojące, posiadać elastyczność, białość i miękkość skóry. Przedział odgraniczający dwa wzgórki ma być równy średnicy jednego z nich.

Aha, w biogramach doktora można wyczytać, że był psychiatrą.

Skórzana pończoszka

Częste tańce oraz bieganie powoduje zbytni napływ krwi do nóg i stąd bierze się ich grubość. By to zmienić należy mniej się ruszać, więcej odpoczywać a na nogi kłaść kompresy. XIX‑wieczne odchudzanie nóg polegało na zakładaniu skórzanych lub perkalowych, ściśle sznurowanych pończoch. Gdyby ktoś miał nogi za chude wyczytał w poradniku, że powinien biegać i skakać oraz nacierać je wodą aromatyczną, co przyczynia się do rozwinięcia muskułów. W przypadku chęci pogrubienia łydki miał użyć ciasnych półkamaszy ściskających spód nogi oraz ciasno obandażować kolana, wówczas łydka będzie odbierała cały zapas skoków i swobodnie się rozwijała.

Jest też w „Kalotechnice” sposób na uśmierzanie odrażających potów stóp. Autorzy zalecali proszki korzenia fiołka i widłaka – wówczas niepodlegającego żadnej ochronie. Proponowali też znany od starożytności wywar z korzenia karczocha, którego należało pić szklankę dziennie. Miał on sprowadzać do nerek pierwiastek wydający odór stóp (i pachwin), który następnie był wydalany z uryną.

Pomada pana barona

Gdyby ktoś wiosną myślał o zmianie fryzury, powinien pamiętać o kilku zaleceniach francuskiego doktora Julesa Masse, który był zdania, że natura nasza nie lubi nic nagłego i gwałtownego. Dlatego radził, by długich włosów nie strzyc na krótko, ale stopniowo skracać je co kilka dni. Popularyzator higieny i autor między innymi poufnej pracy „Listy o chorobach męskich” i „Przewodnika medycznego dla rodzin, księży wiejskich, nauczycieli, kobiet miłosierdzia i osób dobroczynnych” uważał, że krótkie ostrzyżenie od razu, wprowadza w ogólnym zdrowiu znaczne szkody. Ponadto nie należy się strzyc zaraz po obfitym obiedzie, ani w czasie ciężkiej słabości, ani gdy jest bardzo zimno lub dżdżysto.

Baron Guillaume Dupuytren był chirurgiem i opracował recepturę zalecaną na wypadanie włosów: pół funta szpiku wołowego, 4 gramy octanu ołowiu krystalizowanego, 10 gramów balsamu czarnego peruwiańskiego, 1 drachmę rumu, pół drachmy tynktury kantarydowej, po 20 kropli tynktury gwoździkowej i cynamonowej. Wymieszać, wcierać w głowę co wieczór. Alternatywą była, zdaniem doktora Masse, pomada królowej Wiktorii mająca w składzie smalec z gęsi tuczonych przez trzy miesiące ryżem i owsem. Handlowała nią warszawska apteka Szteynera i wspominany skład braci Natanson.

Owe ówczesne reklamy i lokowanie produktu musiały być dopisane przez redaktora‑doktora‑podróżnika albo warszawskiego wydawcę.

69 lat przygód

Rok po wydaniu swojego poradnika Teodor Stilichon „Teuttold” Tripplin wyjechał z Polski posądzony o plagiat. Chodziło o powieść „Najnowsza podróż po Danii, Norwegii i Szwecji”. Wiedeń, Konstantynopol, Grecja, Jerozolima, Egipt, Francja i Włochy gdzie oczywiście walczył u Garibaldiego. Tak wiodła jego dalsza trasa a praktykę lekarską łączył z dziennikarstwem i pisaniem sztuk.

Nie jest dziwne, że umierał dwa razy. Jeden z jego studentów miał mu skraść dokumenty i jako Tripplin otworzył praktykę w Bolonii gdzie zmarł. Prawdziwy doktor odnalazł tam swoją fałszywą mogiłę. Faktycznie zmarł w Warszawie cztery lata później, w 1881 roku, po kolejnych podróżach i przygodach, i publikacji czterech tomów wspomnień.

Janka Kowalska