Przyszli lekarze z pasją – Jest muzyka, działania we wspólnocie i medycyna

ze studentami medycyny V i VI roku: Oliwią Polak  i Adamem Woszczyńskim,
pasjonatami muzyki i śpiewu, rozmawia
Anna Augustowska

  • To medycyna wyzwala postawę: „chcę pomagać”, czy jest odwrotnie – idę na medycynę, bo chcę pomagać?

– Pewnie bywa i tak, i tak. W moim przypadku decyzja o studiowaniu medycyny pojawiła się już w dzieciństwie – odkąd pamiętam zawsze chciałam być lekarzem i nie brałam pod uwagę innego zawodu. Chociaż… nie wszystko ułożyło się tak, jak początkowo zamierzałam, dlatego nazywam się „córą marnotrawną polskiej medycyny”.

  • Co doprowadziło do spotkania i połączenia osób z dwóch różnych końców Polski?

O.P: – Rok temu jeszcze się nie znaliśmy. Co dość oczywiste, bo jesteśmy z dwóch krańców Polski. Ja studiuję na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie, jestem na V roku Wydziału Lekarskiego, a Adam na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym – jest na VI roku Wydziału Lekarskiego. Nie wiem czy mielibyśmy szansę się poznać gdyby nie nasza działalność w Ruchu Światło – Życie. W zeszłym roku, we wrześniu przyjechaliśmy na rekolekcje do Krościenka nad Dunajcem (Centrum Ruchu), w czasie których prowadziłam zajęcia ze śpiewu. I tak poznałam Adama, który nie tylko śpiewał ale też grał na gitarze.

A.W: – A ja poznałem Oliwię, której absolutnie nie dało się nie zauważyć (i nie usłyszeć!). Kiedy przez nieuwagę zamiast włączyć jej na moim telefonie stroik do gitary, włączyłem oglądane przedtem jej zdjęcie, sprawy potoczyły się szybko. Była więc muzyka, działania we wspólnocie i medycyna. Wspólne pasje, podobne spojrzenie na otaczający nas świat  i marzenie aby pomagać innym. Zostaliśmy parą.

  • Odległość nie stanęła na przeszkodzie? Lublin – Gdańsk, to jednak wyzwanie?

A.W: – To się tylko tak wydaje. Dobra organizacja (i zniżka studencka na PKP!) potrafi znieść wszystkie przeszkody. Oczywiście musimy się uczyć, ale mamy już plan na przyszłość – ja na staż podyplomowy przyjeżdżam do Lublina, a Oliwia za rok, po dyplomie, swój staż odbędzie w Gdańsku.

  • Opowiedzcie o muzyce, bo rozmawiamy na godzinę przed Waszym koncertem w Lubelskiej Izbie Lekarskiej.

O.P: – Zaznaczę, że ten występ to nasz wspólny debiut. Owszem, śpiewamy razem, ale póki co były to kameralne występy na przykład z okazji urodzin naszych przyjaciół lub rodzinnych spotkań. W LIL damy koncert dla lekarzy z komisji seniorów. Przygotowaliśmy 12 piosenek.

  • Repertuar?

A.W: – Bardzo klasyczny. Nie tylko ze względu na publiczność, ale także z powodu naszych preferencji. Lubimy piosenki napisane przez Agnieszkę Osiecką (zaśpiewamy utwory “Okularnicy” i “Ludzkie gadanie”); te śpiewane przez Marylę Rodowicz (“Ech Mała”) ale też piosenki Anny German (“Tańczące Eurydyki”), do której Oliwia ma bardzo podobną barwę głosu. Śpiewamy też piosenki Beatlesów (“Let It Be”), Doris Day (“Que Sera”, “Perhaps”), Anny Jantar (“Radość najpiękniejszych lat”), Wojciecha Młynarskiego (“Tak jak malował Pan Chagall”) czy Zbigniewa Wodeckiego (“Zacznij od Bacha”).

  • Amatorzy z talentem muzycznym?

AW: – Oliwia, co trzeba podkreślić,  kończy studia z muzykoterapii na Akademii Muzycznej w Łodzi, ma więc nie tylko talent i głos. Ja jestem samoukiem. W dzieciństwie uczyłem się gry na pianinie w ognisku muzycznym ale potem, kiedy wstąpiłem do harcerstwa (Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej, w którym obecnie jestem instruktorem) na pierwsze miejsce wysunęła się gitara, bez której trudno wyobrazić sobie codzienne życie podczas ognisk, biwaków czy obozów.

OP: Śpiewam od zawsze…. Oczywiście w szkole to był chór, w gimnazjum (a potem w liceum) brałam udział w wielu konkursach i mam za sobą solowe występy. Z tego względu był gdzieś we mnie dylemat – czy wybrać drogę muzyka czy medyka. Wybrałam kierunek medyczny –  klasa medyczna w Międzynarodowym Liceum Ogólnokształcącym im. Paderewskiego w Lublinie, a potem międzynarodowa matura. Jednak w pewnym  momencie, już studiując medycynę i kierując się tęsknotą za muzyką podjęłam studia z muzykoterapii, która łączy obydwie dziedziny.  W tym roku kończę  pisać pracę licencjacką. Uważam, że dzięki tej wiedzy będą mogła poszerzyć moją pracę lekarza. Myślę o specjalizacji z psychiatrii, a już wiem, jak bardzo można pomóc chorym prowadząc z nimi zajęcia z muzykoterapii. To przecież metoda terapeutyczna która m.in. zapobiega atakom paniki, stosowana jest w leczeniu nerwic, a także obniża lęk i stres. Może także pomóc w typowo somatycznych schorzeniach jako czynnik wspomagający konwencjonalną medycynę. Pisząc licencjat napotkałam wiele artykułów opisujących korzystny wpływ muzykoterapii na schorzenia takie jak depresja, nerwica, delirium, jak również choroba Parkinsona, astma oskrzelowa, nadciśnienie tętnicze. Znajduje ona także zastosowanie w łagodzeniu bólu.

AW: Ja długo nie myślałem o byciu lekarzem, skłaniając się raczej ku zawodom prawniczym. Jednak w szkole średniej (V LO w Gdańsku) wybrałem klasę o profilu biologiczno-chemicznym bo uznałem, że takie przygotowanie daje większe możliwości i szerszy wybór. Zainteresowanie zawodem lekarza i samą medycyną zdobywałem stopniowo już w toku studiów, zachwycając się możliwością spotkania z drugim człowiekiem – pacjentem i robienia czegoś, co w tak namacalny sposób ma dla kogoś znaczenie. Myślę, że na te aspekty też wyczuliła mnie przede wszystkim służba w harcerstwie. Bycie dobrym lekarzem widzę nie tylko jako posiadanie wiedzy – ale także jako bycie blisko Człowieka, zrozumienie tego co przeżywa, jego marzeń i obaw. A potem pomoc w sposób pełny, dostosowany do potrzeb i oczekiwań.

  • Czy na koniec mogę Was poprosić o zadedykowanie sobie nawzajem, ulubionego utworu? Co Oliwia zaśpiewałaby dla Adama a Adam dla Oliwi?

OP:  Z mojej strony oczywistym wyborem będzie “Until I found You” Stephena Sancheza – utwór, który lubimy śpiewać sobie na co dzień – czy to podczas gotowania, czy chodzenia po górach.

AW: Trudno mi wymyślić bardziej pasującą piosenkę niż wymieniona przez Oliwę. Na wykonanie dedykacji nie trzeba czekać długo, bo również ona znajduje się w naszym dzisiejszym repertuarze.