Pigułki lekarza Stanisława Augusta

„Pigułki balsamiczne rozwalniaiące y ból krzyżów uśmierzające” to tytuł… właśnie, dziś byśmy powiedzieli ulotki dla pacjenta. Albo reklamy autorskiego specyfiku. Po opasłych tomach, jakie tu przypominamy od wielu miesięcy, przyszła kolej na czterostronicowe zaledwie wydawnictwo, za którym stoją przedstawiciele wyższych sfer XVIII‑wiecznej Polski. Autorem tekstu i wynalazcą pigułek jest doktor Krystyan Jakub de Moneta jego królewskiej mości nadworny leyb‑medyk. Lekarz Stanisława Augusta.

Na dodatek jest wątek lokalny, bo ulotka zawiera adresy, gdzie XVIII‑wieczni pacjenci mogli kupić pigułki balsamiczne doktora de Moneta. Na liście jest Lublin i Terespol!

Balsamiczny specyfik na wszystko

„Aż nadto pewne uczy doświadczenie, że Hemoroidy i inne choroby z niemi złączone, wszędzie śrzedniemi wiekowi od 40. lat aż do poźney starości, są pospolite” – tak zaczyna się tekst datowanej na 1780 rok ulotki zachwalającej pigułki balsamiczne. Twórca specyfiku taktownie zdaje się na ocenę pacjentów pisząc: „Publiczność z własnego doświadczenia osądzi to Lekarstwo za osobliwe Dobrodzieystwo, które przezemnie w tym wieku dla uniknienia tyle przykrych boleści wynalezione zostało”.

Lista przypadłości jest długa. Ociężałość po całym ciele, a mianowicie słabość w nogach; darcie po członkach, cera blada, skóra żółtawa, oczy mgłe, posępne i smutne, humor zły, tetryczny; ból głowy, parcie i kłucie w piersiach, plucie krwią, zawroty głowy, ale także nabrzmiałość żołądka, utracony do jedzenia apetyt, zapchanie wnętrzności, trudności w puszczaniu uryny, ból w bokach. Nie mówiąc o nadzwyczajnym biciu serca z boleścią czy „wystąpienie Hemoroid, palenie in orificio ani z odchodzeniem materii ostrych i lepkich” a nawet częste „puchnienie nóg”.

Białogłowy mogą dodać drugie tyle: „nie regularne płynienie tey płci przyzwoite, które z wielkim rżnięciem następywać zwykło, albo zupełne onego zatrzymanie, bladość twarzy, płynienie białe, kurcze, mdłości, a czasem i febrę sprawujące – słowem to wszystkie przypadki, które pod nazwiskami chorób macicznych histerycznych i nerwowych, czyli suchożyłnych są znane”.

Na dodatek lekarz zapewniał, że ma codzienne dowody na zajście w ciążę kobiet, które nie miały dzieci po ośmiu czy dziewięciu latach małżeństwa. Szczęśliwe macierzyństwo zawdzięczały oczywiście przyjmowaniu pigułek.

Tym pacjentkom, które po porodzie cierpią na gwałtowne bóle albo nie mają „koniecznie potrzebnego płynienia krwie” kazał 2‑3 spodeczki od filiżanki upuścić krwi, a po tym dawać co 6 godzin od ośmiu, dziesięciu, aż do dwunastu pigułek i ze dwie lub trzy filiżanki herbaty z krwawnika po nich popijać. Po takiej kuracji, w kilka godzin „odchod krwie nastąpi i żywot nabrzmiały utęchnie”.

Gdańszczanin z królewskiego dworu

Trudno dziś prześledzić dokładnie los doktora Krystyana Jakuba de Moneta. Ze wzmianek w niemieckich bibliotekach i not w XIX‑wiecznych leksykonach wynika, że urodził się w Gdańsku w 1729 roku. Tam też studiował a potem kontynuował naukę w Królewcu. „Encyklopedia powszechna” z 1864 roku informuje, że Moneta Chrystyjan Jakób to doktor medycyny, nadworny lekarz króla Stanisława Augusta. Miał znaczną praktykę w Warszawie i słynął wtedy z leczenia… zimną wodą.

Niemieckojęzyczny spis Niemców zmarłych do 1800 roku dodaje, że tytuł doktora medycyny uzyskał w 1764 roku, był osobistym lekarzem księżnej Sollobub w Polsce (zapewne chodziło o Mariannę z Potockich Sołłohub – red.), dostał tytuł szlachecki. Zmarł w 1792 roku, możliwe, że w Dreźnie.

W 1782 roku wydał książkę zawierającą pierwszą, dokładną charakterystykę wścieklizny. Kilka lat później ukazała się publikacja nadal dostępna w jednej z bibliotek w Westfalii „O jedynym niezawodnym i potwierdzonym wieloma doświadczeniami lekarstwie leczniczym na ukąszenia wściekłych psów, wilków, kotów, lisów i wszelkiego rodzaju wściekłych lub też mocno podrażnionych zwierząt; a także żmije, wydry, węże i rany wszystkich jadowitych owadów, z dodatkiem pewnych dobroczynnych doświadczeń na różne tematy z »Praktycznej farmakologii« królewskiego polskiego radcy dworskiego i osobistego lekarza Christiana Jacoba De Moneta z 1789 r., a także korespondencja w sprawie ich zamówień dla rządu królewskiego”.

Mierność w jedzeniu i krystera

Pacjentom, którzy cierpią z powodu hemoroidów i „z wielkim bolem na stolec chodzą i z przykrością im usiąść przyidzie” autor radzi krystery (staropolska nazwa lewatywy – red.) robione ze średniej szklanki ciepłego, słodkiego mleka albo dekoku (wywaru – red.) z lnianego nasienia wymieszanych z łyżeczką do kawy maści z oleju z liści lulka czarnego (łagodniejszej wersji belladonny czy bielunia, roślin zawierających hioscyjaminę – red.) powtarzając co dwie godziny.

Klientami musieli być ludzie majętni, stąd uwaga doktora, że ich kłopoty wynikają z nadmiernych posiłków i znikomej ilości ruchu. Przy hemoroidach i w innych chorobach zaleca „mierność w jedzeniu”. Trzeba się wystrzegać wszelkich potraw trudnych do strawienia: mięsa twardego, słonego, wędzonego i tłustego; tłustych i ciężkich potraw z mąki, pierogów, sera, grzybów, jarzyn z „grubemi łuszczkami”, grochu, bobu, kwaśnej kapusty, rzepy. Bezpieczne są dwa kieliszki wina lub parę szklanek dobrego piwa. Trzeba tylko uważać by „krwie nie rozpalić”.

Burmistrz Lublina – Makarowicz

Druk kończy informacja „Tych pigułek dostać można” i wyliczanka: w Warszawie u pana Grölle księgarza Jego Królewskiej Mości i pana Monfreulle pod Ratuszem. W Krakowie u pana Hitzgerna, Poznaniu u Kalkowskiego, w Grodnie i Wilnie u Tylka a w Lublinie u pana Makarowicza. W Terespolu, po prostu w aptece.

Co ciekawe, w 1780 roku lekarz gwarantował, że „pudełko jedne tych pigułek kosztuje wszędzie złotych 5”.

Dystrybucja odbywała się chyba po znajomości, bo księgarzem warszawskim, oferującym pigułki balsamiczne, był Niemiec Michał Gröll, wydawca XVIII‑wiecznej ulotki. Osobistość obracająca się w kręgach dworskich i sejmowych. To jego oficyna wydała tekst Konstytucji 3 maja, tu drukował Julian Ursyn Niemcewicz, Hugon Kołłątaj czy Adam Naruszewicz. Drugim sprzedawcą był zapewne pochodzący z Francji Andrzej Monfreulle, warszawski kupiec, właściciel składu materiałów aptecznych, który zaopatrywał szpital św. Łazarza. Krakowski dystrybutor, to Józef Hitzgern, kupiec i mason. W czasie gdy oferował specyfik de Moneta, był rachmistrzem‑budowniczym loży Świątyni Izis.

W Lublinie handlem pudełkami pigułek zajmował się najprawdopodobniej Franciszek Ksawery Makarowicz. Kupiec (głównie wino i wosk) i rajca lubelski. Pół Ormianin, pół Szkot. W okresie gdy królewski doktor leczył pigułkami balsamicznymi wszystko, Makarowicz był nawet burmistrzem Lublina. I przebudowywał odziedziczoną po ojcu kamienicę przy Rynku 8. Możliwe, że pacjenci tu mogli się zaopatrywać w cudowny wynalazek.

Rozbrajający jest fragment ulotki, gdzie autor zaleca, by osoby mieszkające w oddaleniu od miejsca zakupu zaopatrywały się w większą ilość pigułek, bo przerwanie kuracji może spowodować nawrót dolegliwości. I tłumaczy, że przy używaniu drugiej puszki „już się znacznie doświadcza ulżenia” jednak się zdarza, że aż 7 lub 8 puszek trzeba, by zupełnie przyjść do zdrowia. Może wiek XVIII już znał marketingowe „do wyczerpania zapasów” i „bo zabraknie”?

Czterostronicowy druk nie zawiera informacji o składzie autorskiego specyfiku. Jest za to uspokojenie, że choć nie są sporządzone na przeczyszczenie i dosyć, jak dwa razy dziennie posłużą, ale większa ilość nie zrobi szkody ani najmniejszego niebezpieczeństwa.

Janka Kowalska


Korzystałam z „Wiadomości Farmaceutycznych” nr 11 z 1920 roku, www.wiki.ormianie.pl