Pamiętnik znaleziony w szpitalnej szafce

(serial prawie codzienny)  

Poniedziałek

Choruję, nie czuję się dobrze a z nudów skazany jestem na telewizję. Pamiętam, jak kiedyś sąsiad, leżący dwa łóżka dalej, z uporem maniaka oglądał wszystkie programy informacyjne. Nie bardzo to się dawało wytrzymać, ale miał prawo, bo pierwszy wrzucał opłatę telewizyjną. W końcu zapytałem go, co takiego w tych programach jest frapującego. Spokojnie odpowiedział, że właśnie informacje, bo to dzisiaj źródło prawdy, tylko trzeba umieć z niego właściwie i zgodnie z prawdą czerpać między wierszami to, co chce się rzeczywiście wiedzieć. Chyba miał rację. Próbuję się tego nauczyć

Wtorek

Dookoła cymbałów coraz więcej, a ciągle coś nie gra. Chyba jakiś Jankiel by się przydał, ale kto by się dzisiaj na to zgodził. Przecież cymbały polskie.

Środa

Opozycyjne media donoszą, że kury jakby się gorzej niosły. A jakie to ma znaczenie. Nawet jakby się w ogóle nie niosły, to jaj na pewno nie zabraknie. Wystarczy popatrzeć i posłuchać, co mówią w jedynie słusznej telewizji. A to to już my musimy znosić.

Czwartek

Czasami brakuje mi tej szpitalnej atmosfery. Pamiętam, jak sąsiad zapowiedział, że opowie dowcip polityczny. No i opowiedział i okazało się, że to nie dowcip tylko szczera prawda. Nie było nam do śmiechu. Teraz też mi nie jest.

Piątek

Znowu dostałem skierowanie do szpitala. Zgłosiłem się, ale z braku miejsc nie zostałem przyjęty. Może koło czwartku się coś zwolni. Na razie ambulatoryjnie dostałem receptę na dodatkowe leki i zalecenia do domu. Jakoś to muszę przeczekać, mimo że nie czuję się najlepiej. Mam nadzieję, że mówiono o tym najbliższym czwartku.

Poniedziałek

Tak niedawno tradycyjnie witaliśmy Nowy Rok i znowu przed nami następny nowy, chociaż patrząc obiektywnie wygląda na to, że raczej będzie chyba po staremu. Oby tylko nie bardziej niż było. Kiedyś się mówiło – co rok to prorok, ale jak prorok się nie zmienia to i prorokowanie nie bardzo ma sens.

Wtorek

Już leżę przed terminem. Oczywiście na dostawce, ale dobrze, że w ogóle. Na początek jak zwykle od razu esofagoskopia, do tego kolonoskopia i cała masa dodatkowych badań. Do tego już jestem przyzwyczajony. Chcąc być zdrowszy muszę to przecierpieć. Mierzono mi temperaturę. Wyszło, że mam 36,6. Powiedziałem, że na pewno mam więcej, bo tak czuję. Usłyszałem, że na pewno nie, bo termometr pokazuje tyle, ile trzeba, żeby kosztów leczenia nie zwiększać i szpitala nie zadłużać. Na to bym nie wpadł.

Środa

Leżę i tak sobie myślę. Różne rzeczy ostatnio były podpisywane, ale europejskiego pakietu klimatycznego nie podpisaliśmy. Widocznie tak, jak o wszystko, tak i o swój klimat sami sobie zadbamy. Zresztą niepotrzebny nam jeszcze lepszy, gdy przez ostatnie lata mamy znakomity i świeżego powietrza w zupełności wszystkim wystarczy. Oczywiście o atmosferę, a zwłaszcza o wiatry przyszłościowo trzeba zadbać, ale to nie będzie trudne, bo jesteśmy wystarczająco nadęci, żeby i z wiatrami sobie poradzić.

Czwartek

Podobno w ramach trwającej dobrej zmiany w szpitalach ma wzrosnąć stawka na wyżywienie chorych. No zawsze to o jeden, góra dwa plasterki kiełbasy zwyczajnej więcej. A to cieszy.

Piątek

Jeśli chodzi o działania przeciw dewiacjom, wynaturzeniom i demoralizacji społeczeństwa, nie trzeba się od razu angażować w walkę z LGBT. Wystarczy się trochę rozejrzeć po arenie politycznej, żeby szybko wiedzieć, kto kogo kryje, kto lizus, kto cmokier i kto komu robi koło czego. I nie są to fakty bez pokrycia.

Sobota

A jednak krążą coraz bardziej pesymistyczne wieści dotyczące stanu naszej służby zdrowia: rosnące zadłużenie szpitali, coraz mniej łóżek, mniej personelu, dłuższe kolejki, braki w lekach itp. A Ministerstwo Zdrowia spokojne. Maksisterstwo by się przydało. I to nie w sensie ilościowym, bo urzędników nie brakuje, ale jakościowym, żeby nowy potencjał decyzyjny zastąpił dotychczasowy impotencjał.

Poniedziałek

Ciągle straszą nas nowymi wirusami, a przecież nie każdy wirus okazuje się być groźny. Zwłaszcza u nas. Polska mutacja dawnego wirusa EBOLA, czyli wirus JABOLA nadal jest rozpowszechniony, a zagrożenia epidemią jakoś nikt nie ogłasza. Więc spokojnie. A tak w ogóle patrząc na to, co się dzieje, to nie wirusów powinniśmy się bać.

Wtorek

Coraz więcej myślących stawia obecnej władzy różne zarzuty, w tym nielogiczne myślenie przekładające się na nielogiczne decyzje. I z tym bym się nie do końca zgodził. Logika to rzecz względna, zwłaszcza u nas. Mój znajomy od wielu lat ma robaki, ale nie chce się leczyć, bo jest wędkarzem i to by mu się nie opłacało. Logiczne? Logiczne. I może władza na takiej logice też się opiera.

Środa

Jeszcze trochę i będzie początek wiosny i podobno roślinami ozdobnymi będzie upiększane otoczenie szpitala. Już to widzę – koło kaplicy pewnie mniszki lekarskie, przy okulistyce jaskry, obok stomatologii dziurawce na podłożu próchnicy a przy urologii osiki. Na pewno tylko jak zwykle pekunii zabraknie.

Czwartek

Od wczoraj w sali mamy półmrok, bo świeci tylko jedna żarówka. Zgłosiliśmy, żeby ktoś tę awarię usunął, ale okazało się, że to nie awaria tylko oszczędności, bo produkcja prądu podobno drożeje i nie można marnować osiągnięć rodzimej energetyki. Przy okazji udzielono nam jednoznacznej życzliwej porady, żebyśmy się uspokoili i nie stwarzali napięcia. Większość się natychmiast uspokoiła. Czyli znów wyszło na to, że większość woli płynąć zgodnie z byle jakim prądem, a nie pod prąd, bowiem to może grozić krótkim spięciem, kopnięciem, porażeniem albo jeszcze czymś gorszym.

Piątek

Idą wybory i podobno, jeżeli nie wybierzemy TYCH tylko TAMTYCH, to TAMCI anulują wszystko i nie spełnią niczego z tego, co obiecali CI. I nie będzie dobrze TYM, którzy głosowali na TAMTYCH, a nie na TYCH. Niezły przepis na frekwencję. Ciekawe, czy na wyniki też?…

Irosław Szymański