Pamiętnik znaleziony w szpitalnej szafce

(serial prawie codzienny)  

Poniedziałek

Jestem w szpitalu i to przywieziony pogotowiem, bo zacząłem podkrwawiać jak się okazało z tych wrzodów i ogólnie poczułem się źle. Z marszu gastroskopia, kolonoskopia i przyżeganie. Dodatkowo dieta, kroplówki i tabletki. Sama radość. Na razie mam zakaz wstawania, czyli bez cewnika się nie obyło. Ciekawe jak długo to wszystko potrwa. Muszę wytrzymać.

Wtorek

Rano chyba miałem gorączkę, ale dokładnie nie mogłem zmierzyć, bo inni czekali na termometr. W przyszłym tygodniu mamy dostać jeszcze jeden, to będzie łatwiej. A w ogóle od rana jak zwykle pośpiech i bałagan. Patrzę na ten personel, na te ich nerwice, frustracje i myślę, że gdyby nie pacjenci to by im się zupełnie nieźle pracowało, a tak muszą się męczyć, Współczuję im.

Środa

Mogę wstawać. W kraju nadal generalna wymiana na stanowiskach zgodna z przewodnim hasłem – „BĘDZIE LEPIEJ”. Oczywiście, że będzie, zwłaszcza tym, którzy się na te stanowiska załapią. Sąsiad spod okna mówi, że nie może pojąć, jakim cudem niektórzy robią te kariery. Patrzy człowiek w telewizorze na takiego wybrańca – panisko całą gębą, rysy gęby często niezbyt ostre, u niektórych nawet zupełnie tępe, w oczach głębia, że całe dno widać, kultura w obejściu taka jak w obejściu, stamtąd zresztą często wyniesiona, samopoczucie znakomite, intelidżent i juropejczyk a jednocześnie swój chłop – słowem wzorzec postaci KARIERA 2023 i prawie model do statuetki TERA POLSKA. Wytłumaczyłem to sąsiadowi, że mógł kiedyś Kaligula zrobić swojego konia senatorem, to i koleś kolesia też może zrobić kimś ważnym. Wspólny poziom, wspólny interes, wspólne rządy. Przydałyby się wspólne cele, ale najpierw musiałoby dojść do procesów, ale na to się nie zanosi. Przynajmniej jeszcze nie teraz.

Czwartek

Sąsiad spod ściany cichcem się czegoś napił. I to dużo. Ze zgryzoty może, albo z czegoś innego. Rzucił kaczką w okno, wylał kroplówkę, bredził, dowcipkował i w ogóle nie było na niego siły. W końcu uparł się, że zrobi salto. I zrobił. Było ciekawie. Teraz leży na urazówce i obciąża budżet szpitala. Cóż, ludzie jakby częściej głupieją. Może rzeczywistość ich przerasta.

Piątek

Czuję się średnio. W ogóle jest średnio. Nuda i beznadzieja, a w telewizji na okrągło tylko afery, głupota i ludowe cwaniactwo. Sąsiad mówi, że to normalne. W końcu kulturę teraz mamy na poziomie wczesnego neofitu, dolnego prymitywu i późnego dewotu, o kamieniu łupanym nie wspominając. Czysta fornalność, nie ma się czemu dziwić. Może da się przeczekać.

Sobota

Dzisiaj od rana szok. Przy łóżkach czyste ręczniki, pościel zmieniona, albo przynajmniej odwrócona na drugą stronę, w ubikacji papier toaletowy zamiast gazety, wszystkiego w bród, brud pozakrywany – w ogóle Europa. Myśleliśmy, że szpital oddłużyli i idzie nowe, ale okazało się, że to niezapowiedziana kontrola z sanepidu. Korytarz też wypastowali. Na sobie sprawdziłem. Od razu zacząłem mimowolnym wślizgiem, ze śrubą i rozpaczliwym okrakiem. Myślałem, że zęby sobie wybiłem, ale na szczęście nie wziąłem ich z szafki. Wszyscy bawili się świetnie. A sanepid nie przyszedł.

Poniedziałek

Wczoraj dzień bez operacji. Podobno brakuje ketgutu. To takie nitki uzyskiwane z baranów. I u nas brakuje? W takim zagłąbiu. Wierzyć się nie chce. Łykam coś na lepsze trawienie. I dobrze, bo ciężko to wszystko strawić.

Wtorek

Jak się patrzy na ten szpitalny, personalny kontredans, na te podchody, umizgi, serwilizm i lizusostwo, to człowiek się dziwi, że jeszcze wazeliny nie brakuje. Cóż, był homo sowieticus, może być homo waselinus. Potem zostaje już tylko chomąto.

Środa

Jeszcze trochę i będą nowe wybory. Sąsiad spod drzwi stwierdził, że wybory to nie jest bezpieczna rzecz, bo jeden z jego znajomych z radości po poprzednich oszalał. Zagłosował, jak chciał, wybrał, kogo chcieli, rano zachwycony i pełen wiary w tę jasną przyszłość wyszedł na ulicę, patrzy a tu nadal głupota, chamstwo, złodziejstwo, bezprawie, nędza i oszalał. Nie rozumieliśmy dlaczego akurat z radości, ale okazało się, że z Radości to on był, z takiego przysiółka koło Warszawy, a oszalał normalnie z poniedziałku. Teraz chyba jest jeszcze gorzej, do wyborów jeszcze trochę a oszaleć już można.

Irosław Szymański