Hejt w sieci? Brońmy się!

O „ryzykownej wolności e‑słowa” pisaliśmy na łamach Medicusa (nr 8‑9/2020) w kontekście oceny internetowych wypowiedzi lekarzy przez pryzmat przepisów Kodeksu etyki lekarskiej. Dziś jeszcze bardziej widoczna staje się druga strona medalu: nieprawdziwe, szkalujące lekarzy opinie oraz hejt, wylewający się na medyków na forach internetowych i w mediach społecznościowych. Po jakie narzędzia prawne możemy sięgnąć, gdy staniemy się obiektem takiego ataku?

Wyobraźmy sobie, że na poczytnym forum anonimowy internauta opowiedział o doktorze Janie Kowalskim sensacyjną historię, okraszając ją stwierdzeniem, że ten jest „łapownikiem, mordercą, a poza tym chodzi na smyczy firm farmaceutycznych”. Pod wpisem rozgorzała gorąca dyskusja. Wkrótce cała wirtualna Polska może w ten sposób mówić o medyku. Doktor Kowalski ma dwa wyjścia: zapaść się pod ziemię albo postarać się o usunięcie szkalującego wpisu.

Pomocą są przepisy ustawy z 18 lipca 2002 r. o świadczeniu usług drogą elektroniczną1. Co prawda podmioty świadczące te usługi (czyli np. dostawcy stron internetowych) nie są zobowiązane do stałego kontrolowania treści zamieszczanych przez użytkowników, ale w sytuacji, kiedy wpis narusza czyjeś dobra osobiste, dostawca strony ma obowiązek go usunąć – w przeciwnym razie naraża się na odpowiedzialność odszkodowawczą. Doktor Kowalski powinien zażądać usunięcia obraźliwego komentarza u administratora strony internetowej.

Zakładamy, że właściciel portalu lub administrator forum usunął wpis. Nadal jednak nie wiemy, kto był jego autorem i od kogo możemy żądać satysfakcji. Jedyne, co mamy, to adres IP – ciąg liczb składający się na numer identyfikujący komputery lub inne urządzenia łączące się z siecią.

Aby uzyskać dane anonimowego hejtera możemy skorzystać z trzech dróg.

Zwrócić się do portalu, na którym widniał szkalujący komentarz, o udostępnienie danych osobowych osoby, która dopuściła się naruszenia naszych dóbr osobistych. Niestety właściciele portali obawiają się udostępnienia danych osobowych, które związane są z adresem IP.

Można wnieść skargę do prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Kiedy spotkamy się z bezpodstawną odmową odtajnienia danych z adresu IP, możemy zwrócić się do prezesa UODO, który może zobowiązać podmiot świadczący usługi drogą elektroniczną do udostępnienia żądanych przez nas informacji (przykładowa decyzja prezesa UODO nr ZKE.440.51.2019).

Trzecia możliwość to policja, sąd/prokuratura. Tu możemy skorzystać z dwóch instrumentów prawa karnego. Albo złożyć prywatny akt oskarżenia zawierający wniosek o nakazanie przez sąd administratorowi strony internetowej podania danych osobowych kryjących się za IP. Albo skorzystać z art. 488 §1 k.p.k., zgodnie z którym policja otrzymawszy ustną lub pisemną skargę pokrzywdzonego zabezpiecza dowody popełnienia przestępstwa na poczet przyszłego postępowania karnego.

Trochę to trwało, ale w końcu wiemy, kim jest i gdzie mieszka nasz hejter. Teraz mamy do dyspozycji postępowanie karne, w którym w trybie prywatnoskargowym (oznacza to, że sami/przez pełnomocnika wnosimy do sądu akt oskarżenia) możemy oskarżyć sprawcę o zniesławienie (art. 212 k.k.) lub znieważenie (art. 216 k.k.).

Zniesławienie wiąże się z pomówieniem pokrzywdzonego o takie postępowanie lub właściwości (cechy), które mogą poniżyć go w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla wykonywania danego zawodu (np. stwierdzenie, że dentysta nie umie wyleczyć zwykłego bólu zęba, ordynator przyjmuje łapówki, lekarz kupił dyplom za jajka).

Zniewaga zaś to ciężka obraza, ubliżenie komuś czynem lub słowem, które ma na celu poniżenie godności pokrzywdzonego. Zniewagą może być stwierdzenie, że Kowalski to dr Mengele, a Nowak to pijak, złodziej i łapownik.

Możemy też sięgnąć po instrumenty ochrony cywilnoprawnej: żądanie zapłaty zadośćuczynienia lub określonej sumy pieniężnej na wskazany cel społeczny, usunięcia wpisu z forum, nakaz publikacji przeprosin lub sprostowania. Jeśli wskutek szkalujących wpisów lekarz ucierpiał finansowo (np. stracił pacjentów, zmalały jego przychody), ma prawo domagać się odszkodowania za doznany uszczerbek majątkowy (tu jednak należy ściśle wykazać rozmiar szkody i jego związek z wpisem).

Na koniec odsyłam do casusu Roman Giertych vs „Fakt”. Wydawca portalu Fakt.pl został zobowiązany do publikacji przeprosin za to, że nie moderował hejterskich komentarzy. Czyli brak reakcji administratora strony internetowej na wpisy naruszające dobra osobiste naraża świadczącego usługi elektroniczne na odpowiedzialność cywilną.

Aleksandra Otawska‑Petkiewicz
radca prawny LIL


1      T.j. Dz. U. z 2020 r. poz. 344.