Poniedziałek

Właśnie wróciłam z urlopu i od razu się zastanawiam, czy nie powinnam iść do domu na stałe, może renta na wypalenie zawodowe albo przewlekła depresja? Wszyscy naraz czegoś ode mnie chcą, jednego nie skończę, następne zaczynam i szansa na to, że gdzieś zobaczę koniec dnia pracy niewielka w perspektywie kilku godzin.

Przed oczami mam jeszcze ciepłą Toskanię, morze, pola winogron i oliwek, i to działa chociaż trochę antydepresyjnie. Już dawno postanowiłam, że na jesieni nawet krótki wyjazd na przedłużenie lata do cieplejszych miejsc, ładuje akumulatory na długo. Ale teraz nie wiem, czy jeszcze mam akumulatory.

Prawie zawsze, jak gdzieś jestem, staram się popytać o lokalną służbę zdrowia, jak tylko mam okazję. Tym razem miałam, bo w pięknej Toskanii parę razy na kolacji gościła nas przesympatyczna pani z Lublina, która mieszka tam na stałe od dwudziestu kilku lat. Oprócz przepysznego jedzenia i wina (4 kilogramy na plusie przez 10 dni) rozmawialiśmy o tym, jak jej się tam żyje. I oczywiście o lekarzach i opiece zdrowotnej.

Jej lekarz rodzinny przyjmuje godzinę dziennie między 11 a 12, bo później idzie na obiad, czasami go nie ma, bo jest na polowaniu lub wypływa łowić ryby. Na pytanie, dlaczego pani się nie przepisze do innego lekarza, twierdzi, że w innej przychodni nie jest lepiej, bo lekarz emeryt i więcej go nie ma niż jest. Nikt nic z tym nie robi, bo nie ma lekarzy, więc lepszy ten na godzinę dziennie niż żaden, jest nadzieja, że od czasu do czasu uda się zarejestrować.

Małe miasteczko, ok. 20 tys. mieszkańców i spokój, najbliższy szpital 30 kilometrów, narzekania nie słyszałam.

Stwierdziłyśmy z koleżanką, że uczymy się włoskiego i jedziemy na emeryturę, możemy pracować nawet 5 godzin dziennie, do południa praca, po południu plaża albo odwrotnie. Pomarzyć można, a czasami nawet może się udaje zrealizować marzenia.

Czas na naszą rzeczywistość. A u nas opieka koordynowana od 1 października, zarządzenie wydane 29 września, a NFZ ogłosił nabór chętnych 19 października. Nie zrozumiałam czy od 1 października, czy listopada, ale to szczegół (😊). Czy mnie to jeszcze dziwi? Coraz mniej. Na razie nie wiadomo, jaki będzie budżet na całość, znane są tylko ceny jednostkowe, ale może do końca roku zdążą policzyć.

W obietnicach polityków wszystko wygląda idealnie, ale czy poprawi to sytuację pacjentów, to się okaże. Na pewno przybędzie nam pracy, wizyty wstępne, wizyty kompleksowe, koordynacja z kolegami specjalistami innych dziedzin diagnostyki i leczenia. W teorii wygląda dobrze, tylko kiedy to robić? Zawsze zgłaszałam się na ochotnika na początku więc pewnie teraz też skoczymy głową w dół i okaże się po czasie, czy będzie dobrze. U mnie jeszcze nie jest najgorzej. Emerytów mniej niż 50 proc., są takie przychodnie, gdzie już 100 proc.

W wolnym czasie będę się uczyć włoskiego, razem z wnuczką. Dziecko bystre, szybko zapamiętuje to babci pomoże. Wizja Toskanii zawsze poprawi mi humor i jakoś przetrwam do końca dnia. Moja koleżanka łatwiej przyswaja języki, to może da radę bez wnuczki i pojedziemy…

I dotrwałam do końca dnia, 60 osób, 6 awantur, 2 telefony z NFZ o kolejny przecinek w jakimś wniosku i można pójść do domu. Jutro też jest dzień!

Wioletta Szafrańska‑Kocuń