Piątek

Po całym tygodniu pracy, dzisiejszy dzień rozbawił mnie do łez i sprawił, że zaczęłam się zastanawiać po raz nie wiem który, czy można stworzyć naprawdę dobry system opieki zdrowotnej.

Rząd i minister zdrowia od jakiegoś czasu chwalą się opieką koordynowaną w POZ, którą to obiecują wprowadzić „za chwilę”. Na razie były pilotaże i jak twierdzą, wypadły dobrze. Jak rozumieją tę reformę pacjenci miałam okazję przekonać się dzisiaj. Przyszedł pan i zapytał, od kiedy będzie ta koordynacja i czy rachunki ma brać na siebie, czy na przychodnię. Na moje pytanie, jakie rachunki, pacjent powołując się na wypowiedź ministra, twierdzi, że przecież lekarz POZ ma płacić za kardiologa, diabetologa, pulmonologa i endokrynologa – a on chodzi do kardiologa i endokrynologa, lekarzy nie zamierza zmieniać, ale bardzo chętnie otrzyma ode mnie zwrot pieniędzy za porady specjalistów. Na początek popadłam w lekki stupor, ale po chwili postanowiłam pacjentowi wyjaśnić, na czym ma polegać koordynacja według mojej wiedzy.

To my, jako przychodnia, podpiszemy umowy z kolegami specjalistami (jeżeli jacyś zechcą pracować w tym systemie) i do tych lekarzy będziemy kierować pacjentów, jeżeli uznamy, że jest to konieczne lub konsultować wyniki badań telefonicznie, jeżeli nie będzie niezbędna wizyta osobista. Pacjent był bardzo niezadowolony z mojego tłumaczenia i upierał się, że minister mówił inaczej i już nie wie, komu wierzyć. Zaproponowałam nieśmiało, że może jednak mnie, bo tak idealnie, żeby pacjent chodził do kogo chce, a my byśmy oddawali mu wszystkie w 100 proc. poniesione koszty to nie ma nigdzie na świecie.

Wprowadzanie może i wspaniałych, ale źle przemyślanych reform to chyba nasza polska specjalność. Kolejni ministrowie mają doskonałe pomysły, ogłaszają kolejne zmiany, tylko z tymi, którzy mają je realizować nikt tego nie konsultuje a później szukamy winnych, bo przecież miało być tak dobrze. Lekarze POZ już tyle razy byli odpowiedzialni za różne katastrofy doskonałych pomysłów, że teraz też pewnie przeżyją i dadzą radę (chociaż na pewno część małych przychodni zniknie). Może zanim przejdę na emeryturę (jeżeli kiedykolwiek to nastąpi) doczekam się dobrze przemyślanej reformy? Kto mi zabroni pomarzyć?

Na miłe zakończenie dnia i do przemyślenia przez weekend jeszcze rozmowa z dwiema paniami nauczycielkami o szczepieniu na grypę. Padło pytanie, kiedy będą bezpłatne szczepionki dla nauczycieli. Odpowiedziałam, zgodnie z posiadaną wiedzą, że nic mi o tym nie wiadomo. Panie stwierdziły, że rok temu bezpłatne szczepionki były i czy im zagwarantuję, że w tym roku nie będzie, bo nie chcą wydawać na darmo pieniędzy. Odpowiedziałam, że jeżeli chodzi o pana ministra nie podejmę się niczego obiecywać, bo niemożliwe jest przewidzieć, co będzie jutro, a co dopiero za miesiąc czy dwa, gdy znowu się okaże, że może ktoś kupił za dużo szczepionek i żeby nie utylizować zacznie się rozdawanie.

Czas chyba zakończyć dzisiejsze myślenie i odpocząć, bo ciężko to wszystko ogarnąć. Ale nikt nie obiecywał, że będzie lekko.

Wioletta Szafrańska‑Kocuń