Wakacje już za nami, ale w pracy zupełnie ich nie poczułam. Pacjentów dużo, czasami chorych, czasami chcących się tylko upewnić, że są zdrowi.
Ogromnym problemem stają się ludzie starsi i przewlekle chorzy mieszkający samotnie. Mam czasami wrażenie, że organizatorzy systemu pomocy społecznej i ochrony zdrowia nie chcą tego widzieć. Powstają ZOL‑e, DPS‑y, opieka paliatywna i długoterminowa, ale potrzeby w tym zakresie są niewspółmierne większe!
Dzisiaj kolejna awantura. O godz. 15 dzwoni była żona naszego pacjenta z żądaniem natychmiastowej wizyty domowej – pacjent przeprowadził się blisko 15 km od nas. Informuję, że dzisiaj nie ma szans na taką wizytę, bo mamy pacjentów porejestrowanych co 10 minut i jeżeli stan pacjenta jest tak ciężki, jak mówi, to należy wezwać pogotowie. Pani na to daje mi „pogotowie” do telefonu. Ratownik informuje, że mamy przyjść natychmiast, bo oni są u chorego już trzeci dzień z kolei, pacjent ma cukier 500, jest słaby, zaniedbany (lat 61) i wymaga pomocy. Po mojej informacji, że wizyta może być dopiero jutro padło pytanie, czy go przyjmiemy jak przyjedzie do przychodni. Przyjęliśmy. Chory odwodniony (widać po nim, że ostatnio dużo pił, ale nie to, co trzeba), cukier powyżej 400, niemiarowy, nie jest w stanie ustać na nogach i mieszka sam. Pat zupełny. Wezwaliśmy transport i napisałam skierowanie do szpitala na oddział wewnętrzny. Awantura z sanitariuszem, bo nieustalone miejsce w szpitalu. Próbowaliśmy, ale bezskutecznie – albo nikt nie odbierał, albo nie było miejsc. SKIEROWAŁAM DO NAJBLIŻSZEGO SZPITALA. Była godzina 17.30.
Co miałam zrobić? Ratownik z pogotowia stwierdził, że to mój problem, lekarz w szpitalu, z którym rozmawiam o przyjęciu, to samo. Ja się z tym nie zgadzam. TO NIE JEST MÓJ PROBLEM! To problem niewydolnego systemu ochrony zdrowia, który ciągle rykoszetem bije w nas. Zobaczymy, co będzie dalej.
Zadzwoniła koleżanka z przychodni w Zamościu, że ordynator jednego z oddziałów szpitalnych w Lublinie odsyła pacjentów do lekarza rodzinnego po skierowanie do szpitala. Nie wiedziała co robić, pisać czy zadzwonić do doktora i poinformować, że sam może skierować z prywatnego gabinetu. DO SZPITALA MOŻE SKIEROWAĆ KAŻDY LEKARZ, NIE MUSI MIEĆ KONTRAKTU Z NFZ. Może zadzwoni. Czas najwyższy, żebyśmy zaczęli ze sobą normalnie rozmawiać, bez pośrednictwa pacjentów.
Wioletta Szafrańska‑Kocuń
Wystawia ten, kto leczy – rozmowa z rzeczniczką NFZ Lublin