Poniedziałek

Postanowiłam polubić poniedziałki, optymizm to podstawa, zakodowanie dobrego podejścia do pracy musi mi wejść w krew, bo inaczej zwariuję. Wiosna też nastraja optymistycznie, a może to już lato? Wszystko kwitnie, wokół zielono, ciepło, można się prawie opalać, ale do urlopu jeszcze daleko.

Myślałam, że nic mnie nie zaskoczy, a jednak nie miałam racji. Pacjentka poprosiła dzisiaj o wydanie jej zaświadczenia do pracy, które ma stwierdzić, że nie może korzystać z obuwia, które otrzymuje od pracodawcy. Butów ze sobą nie miała, na pytanie czy próbowała w nich chodzić oświadczyła, że nie. Ale jak dostarczy „kwit” to dostanie ekwiwalent i będzie chodzić we własnych butach. Według niej wszystkie koleżanki takie zaświadczenie przyniosły tylko ja stwarzam problem. Czy to możliwe, że lekarz podpisał coś takiego? Mam nadzieję, że to niemożliwe.

Następna konfliktowa sytuacja u koleżanki w gabinecie, bo nie chce wypisać pacjentowi leków z „karteczki”. Tłumaczenie, że tych leków nie bierze i nie ma żadnej dokumentacji, kto je zlecił, nie skutkuje. Po 20 minutach i sprawdzeniu w EDM‑ie doszliśmy, że to leki siostry, a pan pomylił „karteczki”. Nawet przeprosił za zamieszanie i przypomniałam sobie, że lubię poniedziałki.

Teleporada do nowej pacjentki, zapisanej miesiąc temu, nie może przyjechać, bo jest daleko a potrzebuje „tylko skierowania” do poradni psychodynamicznej z powodu schizofrenii. Tłumaczenie, że nie mam w spisie takiej poradni ani rozpoznania schizofrenii w jej dokumentacji, nie trafia. Pani rzuca telefon, obiecując zmianę przychodni. Mam nadzieję, że spełni obietnicę.

Wpisanie takiego rozpoznania, bez żadnej dokumentacji i raport zdarzenia w EDM zostanie na zawsze i nie można tego cofnąć. Spełnianie oczekiwań naszych pacjentów musi mieć swoje granice, które mamy obowiązek określić je sobie sami.

Czas przyspieszyć prace, bo do przyjęcia jeszcze blisko 40 osób. Swoją drogą, jak świetnie brzmi twierdzenie Rzecznika Praw Pacjenta, że lekarz może odmówić przyjęcia pacjenta, jeżeli nie ma zagrożenia życia i zdrowia. Żeby to stwierdzić, trzeba pacjenta zbadać. Chyba czegoś nie rozumiem, ale rzecznik rozumie na pewno.

Potem muszę się zająć biurokracją w ramach realizacji grantu na informatyzację POZ. Po raz kolejny uwierzyłam, że będzie prosto, łatwo, bez udziwnień i damy radę. Jest tak prosto, że wnioski unijne śnią mi się po nocach i budzę się jak z koszmarów. Opisy przelewów, tabelki, protokoły, ogłoszenia, plakaty. Mam nadzieję, że już nigdy więcej nie dam się nabrać. Ale teraz niestety muszę skończyć, co zaczęłam. Swoją drogą jestem ciekawa, czy ta nowomowa jest wymysłem polskim czy europejskim, czasami brzmi to jak język obcy, tylko dla wtajemniczonych.

Na poprawę humoru, po pracy wybieram się do sklepu, żeby kupić domek na działkę dla wnuczki. Co prawda usłyszałam, że mogę to zrobić przez Internet, ale jakoś to do mnie nie przemawia. Nowoczesność ma swoje granice. Mam wrażenie, że niedługo będziemy jeździć na wirtualne wycieczki i opalać się na nich w okularach 3D. Będzie na pewno taniej, ale czy lepiej?

Wioletta Szafrańska‑Kocuń