Po 3‑tygodniowej przerwie wróciłam do pracy. Nie był to urlop bo… w tym czasie miałam okazję poobserwować pracę lekarzy, pielęgniarek i pozostałego personelu medycznego z drugiej strony, jako pacjent. I uważam, że nie jest z nami tak źle. Zawsze można oczekiwać i chcieć więcej, ale jeżeli zdajemy sobie sprawę z możliwości systemu ochrony zdrowia i nie mamy nie wiadomo jakich oczekiwań, to w mojej ocenie jest OK. Mógłby ktoś powiedzieć, że nie każdy pacjent tak ma. Pewnie tak, ale panie pielęgniarki codziennie chodzą na zmiany opatrunków, wymiany cewników, zaopatrywanie odleżyn. Problem często jest w oczekiwaniach pacjentów i ich rodzin. Wciąż spotykamy się z żądaniami, że to my zajmiemy się myciem pacjentów, zmianą pampersów a nawet podawaniem posiłków. Brak informacji dokąd sięga opieka medyczna, a gdzie zaczyna się pomoc socjalna jest dużym problemem.
Pierwsze dni w pracy to przekopywanie się przez dziesiątki kwitów i plików, sprawozdań, pism i skarg. W sprawozdaniu z NFZ czytam informację, że udzielona u nas porada dla dziecka z gminy sąsiedniej nie jest uznana. Plus skarga ojca dziecka na nas do NFZ. Sprawa wydawałaby się prosta, ale wg mnie taka nie jest. W czasie nasilenia infekcji, szczególnie u dzieci, zadzwonił do nas pan, że właśnie przebywa z rodziną na naszym osiedlu, wszyscy w domu są chorzy i życzy sobie do dziecka (7 miesięcy) pilną wizytę domową. Został poinformowany, że jeżeli jest stan zagrożenia życia to trzeba wzywać pogotowie, a jeżeli nie, to udać się do swojego lekarza lub do niego zadzwonić (dziecko jest zapisane do lekarza rodzinnego w Turce, gminie sąsiadującej z Lublinem). Zgodnie z naszą umową, nie możemy leczyć pacjentów zapisanych do lekarza w naszej gminie lub w gminie sąsiadującej. Tatuś zwyzywał panią rejestratorkę, włącznie z groźbami karalnymi i się rozłączył. Po kilkunastu minutach przyszła do przychodni babcia z tym chorym dzieckiem, która weszła z krzykiem, że NFZ jej powiedział, że mamy natychmiast przyjąć dziecko. Sprawdziliśmy: pani z NFZ stwierdziła, że jak nie ma stanu zagrożenia życia to możemy dziecko odesłać do jego lekarza rodzinnego. Koleżanka jednak dziecko zbadała a tatuś napisał skargę do NFZ, załączając nagranie rozmowy razem z wulgaryzmami. Wystąpię do NFZ o udostępnienie tego nagrania i jak je otrzymam zgłoszę to na policję. NFZ oczywiście tej porady nam nie uznał, bo pacjent był z sąsiedniej gminy.
Moim zdaniem, takie postępowanie jest spowodowane ciągłym zachęcaniem różnych instytucji, zajmujących się szeroko pojętą ochroną zdrowia, do składania skarg na lekarzy, jeśli tylko coś się obywatelom nie podoba. Nie twierdzę, że nie należy takich skarg składać, ale powinno to być poprzedzone kampanią informacyjną we wszystkich możliwych mediach, jakie są prawa pacjenta i obowiązki ochrony zdrowia na różnych poziomach POZ, AOS, SOR, szpitale. Bez takiej wiedzy skargi oczywiście będą, bo pieniaczy nie brakuje, ale w wielu wypadkach nic z nich nie wynika, poza tym, że teraz kilka osób (NFZ, ja i policja), będzie miało co robić wymieniając się biurokracją.
A poza tym w mojej przychodni zaczyna się AKCJA KOORDYNACJA i wszyscy próbujemy nauczyć się funkcjonować w nowej rzeczywistości. Ale o tym pomyślę jutro, dzisiaj czas na spacer. Może mi się uda tak na stałe wprowadzić to w plan dnia. Jest nadzieja, jak mówi moja przyjaciółka.
Wioletta Szafrańska‑Kocuń