Środa

Czas szybko leci i wiosna za pasem, dzisiaj oglądałam magnolię i ma coraz większe pąki. Ostatnio zakwitła na jeden dzień, bo w nocy był mróz i koniec. Ale trzeba mieć nadzieję, że teraz tak nie będzie. Coraz częściej zaczynam żyć nadzieją, że będzie lepiej. Wiarę powoli tracę, ale zostaje nadzieja.

Ostatnio zapadł wyrok sądu, że wszystkie telefony w POZ muszą być odbierane natychmiast. Wysoki Sąd stwierdził, że to nie jego sprawa, jak to zrobić, po prostu tak ma być i już. U mnie w rejestracji są cztery telefony i rano pięć osób, które odbierają połączenia, rejestrują, odpowiadają na pytania itd. A i tak koło południa w każdym aparacie wyświetla się 20‑30 nieodebranych połączeń. Co komu da taki wyrok i karanie za nieodebrany telefon? I dlaczego tylko w POZ, a nie w AOS czy szpitalu? Absurd goni absurd.

Następna ciekawa rzecz to uniemożliwienie wystawiania skierowań na SOR i Izbę Przyjęć z przychodni. Tylko mam pytanie: gdzie wysłać pacjenta z podejrzeniem zawału? Na kardiologię? A kto go przyjmie prosto z karetki, bez uzgodnienia miejsca? Czy jest czas uzgadniać miejsce i z kim skoro niemal zawsze nie ma miejsc? Karetka transportowa nie zabierze pacjenta, jeżeli nie uzgodnimy miejsca, a kto ma to robić, lekarz? Rodzina? (nawet jeżeli nie ma stanu bezpośredniego zagrożenia życia tylko np. podejrzenie złamania nogi i godz. 17.30, pracownie RTG zamknięte – więc na zdjęcie nie wyślę, na SOR nie wolno, czyli gdzie? Na oddział ortopedii? No, ale ktoś pomyślał i odblokował SOR‑y.

Minister obiecał i wydał nawet rozporządzenie o testowaniu pacjentów na grypę, RSV i COVID w przychodniach POZ. I dobrze, w dzisiejszych czasach to powinien być standard w sezonie infekcyjnym. Problem w tym, że przez dwa tygodnie na konferencjach prasowych minister o tym mówił, później wydał rozporządzenie, zamówiliśmy testy i… infekcji prawie już nie ma. A nie można by odwrotnie?

Szczepionki na grypę rok temu były bezpłatne najpierw dla pacjentów 75+, później 65+ i w końcu dla wszystkich chętnych. W tym roku wszyscy musieli przyjść do przychodni po receptę, wykupić w aptece (lub wybrać za 0 zł) i przyjść zaszczepić się w przychodni. Trzy razy okazja do kontaktu z zainfekowanymi osobami. A nie można było zostawić tak, jak było rok temu? Lepsze wrogiem dobrego. I pan minister wygłaszający, że nic się lekarzom nie stanie, jak wypiszą receptę. Bardzo głębokie zrozumienie problemu.

Na koniec dnia mała awantura. Pani, która nie otrzymała dla matki recepty na clexane, przyszła na skargę. Mama po udarze, na doustnych lekach przeciwkrzepliwych, ma mieć wykonaną kolonoskopię (termin za kilka dni). Lekarz neurolog zalecił, żeby brała przez cztery dni clexan 80 (ale tylko oryginalny, bo przy innych nie ma pewności) i po receptę (koniecznie refundowaną) od lekarza rodzinnego. A ON MUSI WYPISAĆ! Koleżanka odmówiła słusznie. Za kilka minut telefon od neurologa i pan doktor nakazuje mi wypisać receptę. Pytam dlaczego ja, a nie neurolog – odpowiedź: „bo to nie jego obowiązek, a lekarz rodzinny jest od tego, żeby takie polecenia kolegów wykonywać, bo to jego obowiązek”. Odebrało mi mowę – nie zdarza mi się to często. Po głosie młody człowiek, nie przedstawił się, na koniec rozmowy zagroził, że zrobi ze mną porządek (ja się przedstawiłam). Ciekawe jaki?

Dobrze, że dzień coraz dłuższy, to może będę miała mniej depresyjne podejście do pracy. Czas do domu, jutro też jest dzień!

Wioletta Szafrańska‑Kocuń