Czyli – nic o nas, bez nas!
Wykonywanie zawodu zaufania publicznego, jakim jest zawód lekarza, wymaga wysokich umiejętności językowych, zaś zbyt niski poziom znajomości języka polskiego uniemożliwia przeprowadzenie wywiadu z pacjentem oraz uzyskanie niezbędnych informacji o stanie zdrowia chorego. Co z oczywistych względów stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa pacjentów i stoi na przeszkodzie do odpowiedzialnego wykonywania zawodu. To słowa, jakie na jednej z ostatnich rozpraw wypowiedzieli sędziowie Naczelnego Sądu Administracyjnego. Trudno nie zgodzić się z czymś, co jest oczywiste.
Stworzona naprędce przez grupę politycznych dyletantów tzw. ustawa covidowa miała na celu ułatwienie dostępu do zawodu lekarza oraz lekarza dentysty cudzoziemcom spoza Unii Europejskiej. W rzeczywistości wyszedł szkodliwy społecznie i uderzający w polskich pacjentów administracyjny gniot. Nie byłoby żadnego problemu, gdyby politycy zapraszali do Polski wyłącznie wykwalifikowany personel, który wystarczająco dobrze włada językiem polskim i bez problemu porozumiewa się ze współpracownikami i pacjentami. Sprowadzanie personelu, którego przeszkolenie nawet w połowie nie dorównuje wiedzy i umiejętnościom polskich lekarzy i pielęgniarek może realnie zagrozić polskim pacjentom. Dlatego nieznajomość lub znajomość jedynie podstawowych zwrotów języka polskiego powinny z miejsca dyskwalifikować tego typu kandydatów.
Warto tu przytoczyć ważne fakty. Otóż przeprowadzone kilka lat temu w Wielkiej Brytanii badania wykazały, iż błąd medyczny jest trzecią główną przyczyną śmierci, plasując się za chorobami nowotworowymi oraz chorobami serca.
Kilka lat temu falę burzliwej dyskusji rozpętała sprawa nigeryjskiego lekarza, który w 2008 roku z powodu zbyt słabej znajomości języka angielskiego „niechcący” uśmiercił 70‑letniego pacjenta, zalecając mu 10‑krotną dawkę bardzo silnego opioidowego środka przeciwbólowego. Podobne błędy, aczkolwiek mniej tragiczne w skutkach, choć często z obawy przed procesami sądowymi sprytnie zamiatane pod dywan, były w przeszłości dla Brytyjczyków chlebem powszednim. Według przedstawicieli brytyjskich izb lekarskich – General Medical Council (GMC), zdarzały się sytuacje, gdy w ciągu roku aż 779 lekarzy, którzy stanowili 45 proc. wszystkich ubiegających się o pracę w brytyjskich szpitalach – z powodu złej znajomości języka angielskiego, traciło szansę na pracę w zawodzie. Z kolei według Royal College of Surgeons w ciągu niespełna 12 miesięcy aż 39 „napływowych” chirurgów miało przynajmniej raz postawiony zarzut niedostatecznej znajomości języka angielskiego. Skutkiem tego była większa liczba błędów medycznych, poważnych powikłań i zgonów. Drugą stroną medalu były horrendalnie wysokie odszkodowania, które szpitale musiały wypłacać rodzinom poszkodowanych.
Biorąc przykład z bardziej doświadczonych krajów, w Polsce lata temu wprowadzono dla lekarzy spoza UE proces nostryfikacji dyplomów oraz ocenę znajomości języka polskiego, aby mieć pewność że lekarz obcokrajowiec będzie w stanie skutecznie komunikować się z pacjentem. Zdaniem polskich lekarzy, dopuszczenie do zawodu ludzi, których wiedza nie została zweryfikowana, a do tego nieznających dobrze języka polskiego, może jedynie pogrążyć polską służbę zdrowia w jeszcze większym chaosie, narażając pacjentów na większą liczbę powikłań, generując przy tym niebagatelne koszty.
Jeśli chodzi o Wielką Brytanię, to błędów popełnianych przez nieznających języka lekarzy było w pewnym momencie zbyt dużo, by można było skrywać je pod dywanem politycznej poprawności. Błędne rozpoznania, poważne problemy w komunikacji z pacjentami i personelem, a nawet niezdolność do zrozumienia i zaakceptowania norm społecznych, do tego zlecanie niewłaściwych leków oraz nieodpowiednich ich dawek, nieznajomość procedur, skutkująca zbyt często kalectwem i śmiercią chorych, spowodowały, że Wielka Brytania przywróciła obowiązkowe testy językowe i wydaliła wielu tzw. foreign doctors, którzy zamiast leczyć, częściej szkodzili. Tym bardziej zaskoczyły nas wszystkich kompletnie niezrozumiałe zabawy w tworzenie prawa przez polskich polityków, którzy już od jakiegoś czasu działają w kompletnym oderwaniu od otaczającej ich rzeczywistości. Jak wyliczył jeden z dyskutantów, liczba chorych, którzy mogliby paść ofiarami błędów lekarskich spowodowanych przez napływowych medyków z różnych, w tym bardzo egzotycznych, rejonów świata, może niepokojąco wzrosnąć, przewyższając nawet liczbę osób, które przebędą Covid‑19 o ciężkim przebiegu.
Jest jednak światełko w tunelu! Wygląda na to, że to, co zepsuli politycy, wprowadzając niebezpieczną dla pacjentów ustawę, za wszelką cenę będą starali się naprawić lekarze. Na medycznych forach wrze już od kilku dobrych tygodni. Lekarze wyrażają swoje zdanie. „Nie dopuścimy, by chorych leczyły osoby bez odpowiednich kompetencji i odpowiedniej znajomości języka polskiego. Skoro prawo tworzą dyletanci, ignorujący głosy ekspertów, to właśnie na nas spoczywa misja powstrzymania tego szaleństwa”. Głosów w podobnym tonie jest znacznie więcej. Niektórzy są zdania, że należy zbojkotować decyzje administracyjne, a osobom bez potwierdzonych kwalifikacji nie przyznawać prawa wykonywania zawodu, co najpewniej Izby Lekarskie uczynią. Jednak minister zdrowia otrzymał prawo nadawania dodatkowych uprawnień, w tym prawa wykonywania zawodu. Na to również dyskutanci mają własną receptę: „Jeśli minister podejmie decyzję, nie należy wyznaczać opiekuna stażu, a dyrektorów pozywać, zarzucając im stwarzanie zagrożenia dla życia i zdrowia pacjentów”. Podstawą jest precyzyjne typowanie osób odpowiedzialnych i niedopuszczenie do sytuacji, gdzie odpowiedzialność ulegnie rozmyciu. Co do jednego lekarze są zgodni: „Nikt o zdrowych zmysłach nie będzie nadzorował pracy lekarza, który nie potrafi porozumieć się z pacjentem po polsku i nie ma prawa wykonywania zawodu lekarza na terenie RP”. Tym bardziej nikt nie nadstawi karku za błędy, jakich mogą dopuścić się w trakcie leczenia Polaków ludzie bez prawa wykonywania zawodu. I w taki właśnie sposób lekarze mają zamiar skutecznie zneutralizować ustawowy bubel.
Marek Derkacz
marekderkacz@interia.pl
Fot. Olga Guryanova/Unsplash
2021-01-26
Zobacz również: