Środa była kolejnym dniem szczepień w szpitalach węzłowych. SPSK4 w Lublinie rozpoczął akcję i w pierwszej turze zaszczepiono tu 150 osób. Szpital ma 3 tysiące deklaracji chęci przyjęcia dawki szczepionki
Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny Nr 4 w Lublinie jest szpitalem tak zwanym węzłowym. Będą w nim szczepieni członkowie personelu oraz personel innych jednostek medycznych, między innymi szpitali, przychodni czy aptek. Środa była pierwszym dniem szczepień, kolejne będą w nowym roku.
– Chcemy naszą postawą pokazać, że nie ma się czego bać – mówił w Radio Lublin dyrektor SPSK4 w Lublinie, dr n. med. Radosław Starownik, który był pierwszy w kolejce do zaszczepienia. – Chcielibyśmy rozpropagować szczepienia wśród wszystkich: zarówno naszych pracowników, jak i wszystkich ludzi. Jest to bardzo istotny element w walce z pandemią. Jesteśmy szpitalem, który w pierwszej kolejności ma szczepić własnych pracowników, więc zajmujemy się tą grupą.
Jak wyliczał dyrektor, blisko połowa kadry zadeklarowała chęć szczepienia.
Akcja szczepień zaczęła się w naszym województwie w niedzielę. Pierwsi pracownicy szpitala przy al. Kraśnickiej w Lublinie mogli zaszczepić się już o godz. 10. Szefowie placówki informowali, że w tej grupie znalazły się m.in. zastępca dyrektora ds. lecznictwa i kierownik apteki szpitalnej.
Tymczasem niektórzy medycy są zdania, że najpierw powinno się zaszczepić osoby najbardziej narażone. Inni narzekają na organizację akcji.
– O rozpoczęciu szczepień dowiedziałem się w niedzielę wieczorem, czyli już po fakcie. Nie miałem żadnej informacji, że szczepienia będą prowadzone od rana. To jest mocno zaskakujące – komentował w Dzienniku Wschodnim dr n.med. Jacek Niezabitowski, lekarz kierujący Oddziałem Urologii i Onkologii Urologicznej.
To jeden z oddziałów w szpitalu przy Kraśnickiej, na którym utworzono łóżka covidowe i trafiają tam zakażeni pacjenci.
– Pracownicy zapisali się na szczepienia i na tym koniec. Nie było i nie ma żadnej oficjalnej informacji, kto i kiedy może się zaszczepić – dodał dr Niezabitowski.
– Jako pierwsi powinni zostać zaszczepieni ci, którzy są na pierwszej linii walki z epidemią. A tak nie było – podkreśla inny rozmówca DW. To lekarz, kierownik innego oddziału szpitala przy al. Kraśnickiej, który o niedzielnych szczepieniach dowiedział się z… Facebooka. – Pominięto też osoby, które dotąd nie zachorowały na Covid‑19, a na co dzień mają do czynienia z takimi pacjentami, więc są najbardziej narażeni.
– Kompletnie zawiodła organizacja. Dowodem jest też fakt, że ci, którzy chcieli się zaszczepić, musieli czekać w długiej kolejce. W obecnej sytuacji ludzi nie powinno się tak grupować – zwraca uwagę jedna z pielęgniarek.
– Wszyscy pracownicy doskonale wiedzieli, że pierwsze dostawy szczepionki przewidziane są na niedzielę. U nas nie ma systemu kolejkowego i zapisywania się na konkretne dni, bo to jest dyskryminujące – komentuje Piotr Matej, dyrektor szpitala wojewódzkiego przy al. Kraśnickiej w Lublinie. – Traktujemy szpital jako całość i każdy, kto miał możliwość, zaszczepił się już w niedzielę. Takie zasady będą też obowiązywać przy kolejnych dostawach szczepionki – dodaje cytowany w artykule dyrektor.
(oprac. jkg)
Fot. Iwona Burdzanowska
2020-12-30
Zobacz również: