MEDICUS 4/2015
Diagnoza wstępna
Myślę, że każdy lekarz chciałby, aby widziano go w jak najlepszym świetle. Niestety, wizerunek lekarza pogarsza się z roku na rok. Zgodnie z badaniem przeprowadzonym przez Reader´s Digest w 2011 roku lekarzom ufało 73 proc. respondentów, w 2012 – 64 proc., a w 2013 – już, niestety, tylko 57 proc.
Nie dziwi zatem, że koledzy lekarze oczekują od Izby (w rozumieniu – od władz Izby) działań w kierunku zmiany ich wizerunku. Tym bardziej że temat wizerunku lekarza jest nie tylko dostrzegany w samej Izbie, ale staje się też powodem różnych inicjatyw w kierunku jego poprawy. Pojawił się na przykład pomysł, aby każda z izb okręgowych przeznaczała miesięcznie proporcjonalną do liczby lekarzy kwotę, przekazywaną do funduszu centralnego, aby fachowcy w tej dziedzinie (tzw. PR-owcy) pomogli nam walczyć z objawami tego kryzysu, głównie w mediach.
Rozumiem, że trzeba umieć przedstawiać właściwie problem w mediach, ale przekonuje mnie też argument przeciwny, jak to, że fundusz będzie służył przede wszystkim działaniom w centralnej Polsce i nie będzie miał istotnego wpływu, np. na ukazujące się artykuły w prasie lubelskiej oraz to, że byłaby to walka z objawami, a nie z przyczyną sprawy.
Zapewne większość lekarzy ma własną opinię o przyczynach pogarszającego się wizerunku i prawdopodobnie w każdej z nich będzie znamienna część prawdy. Warto w tym miejscu zauważyć, że wizerunek najbardziej uzależniony jest od odczuwalnego przez pacjenta szacunku ze strony lekarza, poświęcenia wystarczającej uwagi pacjentowi i od udzielania pacjentowi emocjonalnego wsparcia. Jestem przekonany, że w ostatnich latach wiele się zmieniło w możliwościach wypełnienia zwłaszcza tych dwu pierwszych czynników. Na rozmowę z pacjentem nie ma czasu, gdyż ministerstwo i fundusz zabierają nam ten czas wymyślanymi obowiązkami, narzucanymi systematycznie, wciąż nowymi przepisami prawa.
Mam żal do mediów za płytkie przekazywanie informacji o sporze lekarzy rodzinnych z ministrem zdrowia na początku roku, kiedy ochoczo podnoszono aspekt finansowy, a nie widziano złego wpływu na ogólnie pojęte dobro chorego, np. w propozycji przeznaczenia 10 minut na pacjenta. Jednak nie wszystkie czynniki, wpływające na wizerunek lekarzy, są od nich niezależne. Badano na przykład możliwość przekładania się bardzo złej oceny systemu ochrony zdrowia w Polsce przez pacjentów na wizerunek lekarza. Okazało się, że takiego związku nie ma, co jest w pewnym sensie pocieszające. Możemy więc sami sobie zadać pytanie, na co możemy mieć wpływ? Duża liczba skarg zgłaszanych do rzecznika odpowiedzialności zawodowej, jak też do Komisji Etyki wynika z niewłaściwego odnoszenia się do pacjentów, czy krytyki przed pacjentem innego lekarza, angażowania się w metody postępowania z chorym, które nie są oparte na nauce. Działalności mediów nie zmienimy. Pogoń za sensacją jeszcze długo będzie powodem doboru tematów.
Nie można się przy tym dziwić, że ukierunkowana jest ona na ochronę zdrowia, a zwłaszcza na lekarzy, gdyż wykonujemy zawód zaufania publicznego. Stąd oczekiwania społeczne, nawet pozazawodowe, są wysokie i stajemy się dlatego tematem np. ponadtygodniowego, marcowego serialu w prasie. W żadnych mediach walka ze złym wizerunkiem, polegająca na zaprzeczaniu ujawnionym okolicznościom, nie będzie skuteczna. Musimy przestać być atrakcyjnym tematem sensacji i wtedy, prawdopodobnie, cisza medialna będzie najlepszym sposobem na poprawę dość nadszarpniętego w prasowym serialu wizerunku lekarza.
Janusz Spustek