Szpitalne rozmowy zasłyszane (część pierwsza)

MEDICUS 6-7/2014

Szpitalne rozmowy zasłyszane (część pierwsza)

Pacjent I: – Nie orientuje się pan, kiedy wreszcie będą nas badać?!

Pacjent II: – Nie, tu ciężko się zorientować! Mieli jutro rano, ale jutro sobota, dzień ustawowo wolny od pracy, a badanie lekarskie to ustawowo nadal jeszcze praca, więc może nie chcą od razu ustawy łamać!

Pacjent I: – Ale pojutrze też ustawowo wolna niedziela przecież!

Pacjent II: – Tak, bo póki co, po sobocie w kalendarzu nadal jeszcze niedziela bywa, ale po wyborach może się to zmienić! Będzie zabroniony handel w niedzielę, to i badania mogą być zabronione! I może oni to już trenują prognostycznie! W końcu do zmian trzeba się powoli przyzwyczajać! Na razie, póki co, szanse na badania mamy dopiero chyba w poniedziałek!

Pacjent I: – Dopiero?! To po co ja ten mocz wczoraj oddawałem?!

Pacjent II: – Do analizy?

Pacjent I: – Nie wiem do czego, bo do takiego kubka z pokrywką oddawałem!

Pacjent II: – Czyli do szpitalnego pojemnika na mocz!

Pacjent I: – Możliwe! Panie, a ile ja się namęczyłem żeby trafić, bo mi go pielęgniarka postawiła na szafce w gabinecie zabiegowym i powiedziała, że tam mam oddać! Obowiązki pacjenta przy przyjęciu mi przeczytali, więc jak tam miałem oddać, to tam próbowałem, ale pocelować w ten pojemnik trudno! Zwłaszcza jak stoi na szafce! W końcu oddałem, ale nawycierałem się potem sporo! Szafka, podłoga, ściana – i to własnym ręcznikiem! I co – w poniedziałek znowu test z celności?!

Pacjent II: – Niewykluczone, ale może technikę oddawania by zmienić?!

Pacjent I: – To znaczy?!

Pacjent II: – Pojemnik zdjąć z szafki i sobie podstawić.

Pacjent I: – Pod co?!

Pacjent II: – Pod, między nami delikatnie mówiąc – wylew!

Pacjent I: – Co pan?! A jak mi ten wylew rozpoznają, to co – na neurochirurgię?!! A tam terminy na wrzesień! Przyszłego roku! Wolę tu! Jakoś poceluję, a rodzina nowy ręcznik ma mi przywieźć! Dwa nawet! Ale trzy dni leżenia tu tak za friko?! Komu się to opłaca?!

Pacjent II: – Szpitalowi! Słyszał pan o WSKAŹNIKU OBŁOŻENIA ŁÓŻEK? To teraz jedna z ważnych misji każdego szpitala!

Pacjent I: – To szpitale też już mają misje?!

Pacjent II: – Nie, póki co na miejscu jeszcze to robią! I wcale nie za friko!

Pacjent I: – Aaa – rozumiem Taki AMBER–MOCZ?! Czyli dla ŚWIADCZENIODAWCÓW za OBŁOŻENIODAWCÓW do poniedziałku robimy, a za ŚWIADCZENIOBIORCÓW dopiero od poniedziałku jesteśmy, się badamy i leczymy?!

Pacjent II: – Ale leżymy cały czas! Sorry – taki mamy klimat zdrowotny w tym kraju i akurat w naszym przypadku trzeba się cieszyć, że leżymy, a nie stoimy! Wytrzymałby pan do poniedziałku na stojąco, żeby ten mocz oddać?!

Pacjent I: – Ma pan rację! Ale trzy dni leczenia w kwitach! Sprytnie! A Fundusz Narodowy zapłaci, bo tak mu wychodzi też w kwitach. A tu trzy dni nudy! Gdybyśmy leżeli na sali czteroosobowej to przynajmniej by można w brydża zagrać! Karty mam!

Pacjent II: – Wszyscy mamy!

Pacjent I: – Ale gorączkowe! A ja mam normalne!

Pacjent II: – Ale póki co leżymy na korytarzu i z tych czternastu leżących z nami może tylko my chcielibyśmy grać, a reszta chce tylko leżeć, bo się wreszcie doczekała na łóżko! A w ogóle w tej sytuacji mówmy sobie „na ty”! Adam jestem!

Pacjent I: – Miło mi – też Adam! Może nas nie pomylą!

Pacjent II: – Może! Zobaczymy, komu pojemnik na mocz w poniedziałek przyniosą!

Pacjent I: – No to w związku z tym możemy sobie powróżyć albo w „wojnę” sobie we dwóch zagrać! Albo w „makao”?!

Pacjent II: – W wojnę w Makao?! Tam jeszcze nas nie było?!

Pacjent I: – Jeszcze nie – ale jak trzeba – będziemy! Teraz każda wojna naszą wojną! A jeżeli nawet nie naszą, to zawsze możemy się podłączyć! Waleczni tacy jesteśmy i zawsze byliśmy! Bo my od wieków mamy (pokazując na serce) tu! (pokazując na biceps) I tu!

Pacjent II: – (pokazując na czoło I-szego) A tu?

Pacjent I: – Tu nic nie mam! Bliznę może tylko!

Pacjent II: – Co – wybijałeś sobie coś z głowy?!

Pacjent I: – (dumnie) Się wybijałem! Na niepodległość! Na wolność! I demokrację!

Pacjent II: – Wygląda jakbyś młotkiem to robił!

Pacjent I: – Nie! Hartem ducha robiłem! I wierząc w tamte obietnice!

Pacjent II: – Że czternastu będzie nas leżało na korytarzu?!

Pacjent I: – Nie bądź drobiazgowy – czternastu na korytarzu, to jeszcze nie kres możliwości wywalczonej rzeczywistości! Korytarz zawsze można powiększyć! A bliznę mam od urodzenia! Ojcu się spod pachy wyślizgnąłem, jak mnie odebrał po porodzie!

Pacjent II: – Nieźle musiałeś walnąć!

Pacjent I: – Ojciec więcej, bo jako ojciec był przy porodzie rodzinnym!

Pacjent II: – Miał prawo!

Pacjent I: – A zawinęło go w lewo! A z nim mnie na stojak do kroplówki! Ale takie były początki tych akcji – „PORODY RODZINNE”, „RODZIĆ PO LUDZKU”, „SZPITAL PRZYJAZNY DZIECKU” i paru innych! Naukowcy wymyślili, że jak ojciec weźmie dziecko na ręce po porodzie, to od razu więź między nimi wzrasta! Ale alkomatów na porodówkach do tej pory nie ma, a przecież w Polsce jesteśmy! Nieważne. Słuchaj – to może byśmy w szachy zagrali?

Pacjent II: – Przecież nie mamy!

Pacjent I: – Mam! (wyciągając szachy z tobołów) Proszę!

Pacjent II: – Skąd je masz?

Pacjent I: – Po dziadku Szmulu!

Pacjent II: – Dziadek grywał?

Pacjent I: – Nie – handlował! Zabytkowa rzecz! Z osiemdziesiąt lat mają!

Pacjent II: – Niezła lokata! I te mu nie poszły?

Pacjent I: – Te nie!

Pacjent II: – Chętnych nie było?

Pacjent I: – Byli, ale babcia mówiła, że podczas bombardowania ciężko się było targować! A dziadek był uparty i nie chciał opuścić!

Pacjent II: – Ceny?

Pacjent I: – Bramy! W której targował!

Pacjent II: – A babcia co na to?

Pacjent I: – Nic! Płakała! Jak to wdowa!

Pacjent II: – Rozumiem! Bombardowanie?! Bomba spadła, a dziadek w tej bramie?!

Pacjent I: – Nie – w sąsiedniej! Tam ceny były lepsze!

Pacjent II: – I tam spadła bomba?!

Pacjent I: – Nie – cena! I tak to sobie wziął do serca, że…

Pacjent II: – Co – zawał?!

Pacjent I: – Nie, wpadł pod dorożkę z tych nerwów, że nie utargował, a już innych bram nie było, jak to po bombardowaniu! To co – rozstawiać?!

Pacjent II: – Kogo?!

Pacjent I: – Szachy! A kogo?

Pacjent II: – Nieważne, tak mi się rozmarzyło! Ale jak byśmy mieli szansę trochę porozstawiania na tej naszej biało-czerwonej szachownicy, a zwłaszcza figury, to może by nie było, jak jest!

Pacjent I: – To znaczy jak?!

Pacjent II: – Czternastu na korytarzu, czekania na badania do poniedziałku, twojego sikania do celu i innych przeróżnych, nie tylko zdrowych pomysłów!

Pacjent I: – Ale słyszałem, że po najbliższych wyborach wszystko ma się zmienić! Będziemy szli do przodu, do celu i nie będziemy się oglądali na innych!

Pacjent II: – Możliwe – przecież za nami już nikt nie idzie!

Pacjent I: – Może nie nadążają?!

Pacjent II: – Może! Ale na razie dajmy sobie spokój! Nie mam głowy do szachów! Póki pionki nie pomyślą, że jest ich więcej, to figury zawsze będą górą! Leżymy – to leżmy dalej! Na razie i tak jesteśmy w szachu! Przyjdzie czas, to może ktoś za nas to rozegra!

Pacjent I: – Tę partię?!

Pacjent II: – Te wszystkie partie! A póki co – leżmy i czekajmy!

Pacjent I: – Do skutku?!

Pacjent II: – Na razie do poniedziałku!

 

Ireneusz Szymański