Dla mnie liczą się dowody

MEDICUS 6-7/2014

Dla mnie liczą się dowody

z prof. Stanisławem Jerzym Czuczwarem farmakologiem, członkiem korespondentem Polskiej Akademii Nauk rozmawia Maria Przesmycka

 

• Do niedawna wydawało się, że podział na lekarzy uprawiających medycynę opartą na dowodach i homeopatów jest jasny. Zapowiedź powołania podyplomowych studiów z homeopatii i to bynajmniej nie w czarodziejskiej Akademii Hogwartu, a na najprawdziwszym, państwowym Śląskim Uniwersytecie Medycznym wprowadziła niemałe zamieszanie.

– Gdyby zależało to ode mnie, na pewno nie powołałbym takiego kierunku studiów. Trudno mi wchodzić w przyczyny i uwarunkowania, które spowodowały, że władze taką decyzję podjęły. Prawdopodobnie są jednak zwolennikami tej quasi-terapeutycznej metody.

 

• Rektor Śląskiego UM powoływał się na fakt, że w innych krajach europejskich takie studia istnieją. Ale czy duża liczba powtarzających błędne twierdzenia sprawia, że stają się prawdą?

– Ja też podeprę się danymi zaczerpniętymi z zagranicy. Szwajcaria kilka lat temu zabroniła przeznaczania publicznych finansów na badania nad homeopatią. Kolejne kraje przymierzają się do podobnego kroku. Wielka Brytania, na którą tak chętnie powołują się homeopaci, i gdzie podobno sama rodzina królewska „leczy się” preparatami homeopatycznymi, przygotowuje podobną ustawę. W tej sytuacji powoływanie takiego kierunku studiów jest, moim zdaniem, błędem. Ale muszą istnieć jakieś przyczyny…

 

• Jak nie wiadomo, o co chodzi…

– Proszę mnie nie namawiać na dokończenie tej myśli.

 

• Można się obawiać, że ta decyzja otworzy drogę na uniwersytety innym, niekonwencjonalnym metodom; bo skoro homeopatia, to czemu nie irydologia, aromatoterapia, sylwoterapia?

– Jestem zdecydowanym przeciwnikiem wprowadzania na uczelniach medycznych nauczania metod terapeutycznych o nieudowodnionym działaniu. Ale jednocześnie przyznaję pacjentom prawo do wspomagania się w leczeniu wszelkimi metodami, z jednym wszakże
zastrzeżeniem, że homeopaci czy różnej maści uzdrowiciele nie żądają od nich zaniechania leczenia farmakologicznego. Niestety, co jakiś czas słyszymy o dramatach chorych, którzy za ich namową podjęli taką decyzję, z nieodwracalnymi konsekwencjami.

 

• Prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej powołało w kwietniu zespół ekspertów ds. oceny aktualnych dowodów naukowych, dotyczących działania produktów homeopatycznych i wskazówek dotyczących ich stosowania w praktyce medycznej, w którym pan również uczestniczy. Jakie postawiono przed panami zadanie?

– Nasz zespół ma ocenić skuteczność terapii homeopatycznych i wydać werdykt dla potrzeb NRL. Nie wspomniano, że zespół został powołany na skutek decyzji Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, ale myślę, że jakiś związek tu istnieje. W skład zespołu wchodzi 10 ekspertów, klinicystów różnych specjalności i 3 farmakologów. Przewodniczy nam prof. Marek Kowalczyk.

 

• Czy pan profesor wyrobił sobie już opinię w kwestii skuteczności preparatów homeopatycznych?

– Jako farmakolog od lat badający działanie różnych aktywnych substancji farmakologicznych na zwierzętach wiem, że woda w modelach doświadczalnych nie działa, a w preparatach homeopatycznych po miliardowych rozcieńczeniach i wytrząsaniach nie ma śladu substancji czynnych. Pozostaje pytanie, czy ta woda zachowała „pamięć” o substancji wyjściowej, na co powołują się homeopaci. Z setek badań przeprowadzonych na całym świecie wynika, że nie, że substancje homeopatyczne działają jak placebo.Przed wydaniem opinii dla NRL bardzo dokładnie zapoznałem się z wynikami prac naukowych, badających preparaty homeopatyczne, których ukoronowaniem była fundamentalna publikacja w bardzo prestiżowym czasopiśmie „Lancet” z 2005 roku. Jego autorzy porównali 110 badań klinicznych, oceniających działanie preparatów homeopatycznych i 110 badań, oceniających preparaty konwencjonalne w różnych dziedzinach medycyny. Wnioski były jednoznaczne. Preparaty homeopatyczne działają dokładnie tak samo jak placebo. Homeopatów naturalnie oburzyła ta praca. Skrytykowali przede wszystkim przedstawione metody badawcze. Ale w kilka miesięcy później autorzy wykazali, że wszystkie zarzuty są bezpodstawne.

Wyrywkowo spróbowałem także prześledzić prace, jak leki homeopatyczne działają przeciwbólowo. Znalazłem nawet badania randomizowane, z których, ku mojemu zdziwieniu, wynikało, że preparat, którego nazwy tu nie wymienię, żeby nie być posądzonym o jego propagowanie, ma jednak umiarkowane działanie przeciwbólowe. Ale kiedy przestudiowałem bliżej jego skład (składniki roślinne i mineralne) okazało się, że wśród składników roślinnych są takie, które rzeczywiście zawierają substancje przeciwbólowe, ale co najciekawsze były to wyciągi roślinne o stężeniach zgoła nie homeopatycznych, ale stosowanych w normalnych lekach. Pytanie, czy mimo wyraźnego opisu jest to preparat homeopatyczny? Według klasycznej definicji homeopatii – nie, chyba że ostatnio, po cichu, rozszerzono definicję leku homeopatycznego. Więc gdybym nie był tak dociekliwy i nie zajrzał do składu leku, musiałbym przyznać, że oto mamy dowód na działanie przeciwbólowe leku homeopatycznego.

 

• Jednym z koronnych argumentów homeopatów w dyskusjach o skuteczności ich preparatów jest pytanie, jak wytłumaczyć skuteczność tych preparatów w leczeniu małych dzieci, noworodków, niemowląt?

– Wytłumaczył mi to, bardzo logicznie, jeden z lekarzy praktyków. Główną bolączką małych dzieci są infekcje górnych dróg oddechowych. W nawracających infekcjach wirusowych lekarze często, niestety, stosują antybiotyki, co, jak wiadomo, jest błędem. Antybiotyki na wirusy nie działają, ale po drodze wyrządzają organizmowi dziecka poważne szkody, uodporniając bakterie na działanie szeregu antybiotyków. Dlatego samo odstawienie antybiotyków pomaga, a podanie nietoksycznego preparatu homeopatycznego nie ma żadnego znaczenia.

 

• Izba lekarska wielokrotnie krytykowała stosowanie przez lekarzy homeopatii, bez większego odzewu. Czy samorząd może coś jeszcze zrobić z problemem, że lekarze stosują preparaty o charakterze placebo w miejsce leczenia chorych substancjami czynnymi?

– Leki homeopatyczne są dopuszczone do obrotu, podobnie jak suplementy, których wartość w wielu przypadkach też jest więcej niż wątpliwa, i które także mają zagorzałych obrońców, niestety również z tytułami profesorów farmacji (Komitet Nauk Fizjologicznych i Farmakologicznych PAN próbuje od pewnego czasu coś z tym zrobić, bez większych jak na razie sukcesów). Tak więc izba lekarska nie może zakazać lekarzom stosowania tych preparatów. Samorząd może jedynie prowadzić działalność informacyjną. Przedstawiać fakty, argumenty, przekonywać.