Nie każdy to Mariusz T.

MEDICUS 05/2014

Izolacja i leczenie czy zbędne uwikłanie psychiatrii?

Nie każdy to Mariusz T.

z dr. hab. med. Marcinem Olajossym p.o. kierownika II Kliniki Psychiatrii i Rehabilitacji Psychiatrycznej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Anna Augustowska

• Od kilku miesięcy (sprawa Trynkiewicza) w mediach toczy się żywa dyskusja nad rozwiązaniami prawnymi stosowanymi wobec osób opuszczających zakłady karne, u których ze względu na występowanie zaburzeń psychicznych, w tym zaburzeń preferencji seksualnych, konieczne jest stosowanie różnych form prewencji, w tym izolacji. ponieważ te osoby są nadal niebezpieczne. Jak środowisko psychiatryczne przyjmuje stosowane rozwiązania i jakie widzi zagrożenia?

– To trudne pytanie. Od kilku miesięcy kieruję II Kliniką Psychiatrii, w skład której wchodzi oddział psychiatrii sądowej. Oddział dysponuje 23 łóżkami i jest oddziałem o wzmocnionym systemie zabezpieczenia. Przebywają w nim i są izolowane osoby chore psychicznie, które popełniły czyny przestępcze, zazwyczaj przeciwko zdrowiu i życiu, ale ze względu na to, że nie rozpoznawały znaczenia czynu lub nie kierowały swoim postępowaniem (niepoczytalność), nie były zdolne do zawinienia i nie odpowiadają w sensie karnym. Ponieważ ich przebywanie na wolności stanowi poważne zagrożenie dla porządku prawnego, osoby takie są izolowane i leczone. Bo są chore psychicznie. Ich leczenie trwa zwykle wiele miesięcy, a nawet lat.

 

• Ale w końcu wychodzą na wolność?

– Zazwyczaj tak, chociaż decyzja o zwolnieniu z internacji bywa trudniejsza od decyzji o jej zastosowaniu. Wszystko zależy od stanu klinicznego pacjenta, stopnia poprawy, wglądu i współpracy w dalszym leczeniu, systemu oparcia społecznego, tendencji do spożywania alkoholu itd. Niestety, istniejące w Polsce rozwiązania prawne co do możliwości stosowania dalszej terapii tych osób i możliwości ich powrotu do społeczeństwa nie są doskonałe, ale dają możliwość przejścia takiej osoby z oddziału o zaostrzonym systemie ochrony do szpitala psychiatrycznego o podstawowym systemie zabezpieczenia, a stamtąd powrót do środowiska jest jednak bliższy.

 

• A co, kiedy leczenie jest mało skuteczne, zagrożenie rośnie, pacjent ma silne tendencje ucieczkowe?

– Tak dzieje się rzadko, ale jeśli jest taka konieczność, to taki pacjent zostaje przeniesiony do Regionalnego Ośrodka Psychiatrii Sądowej (ROPS). To ośrodki o najwyższym stopniu zabezpieczenia, gdzie przebywają chorzy i gdzie są leczeni. Dla Lubelszczyzny takim ośrodkiem jest ROPS w Gostyninie. Tak się składa, że właśnie w Gostyninie został zorganizowany Krajowy Ośrodek Zachowań Dyssocjalnych. Na mocy ustawy o niebezpiecznych przestępcach mają tu trafiać wychodzący z więzień przestępcy, którzy nadal są groźni dla społeczeństwa i w związku z tym muszą być izolowani, leczeni i resocjalizowani.

 

• Czy to jest udane rozwiązanie? Jakie niesie zagrożenia?

– Otóż to! Sama ustawa pozostawia wiele do życzenia i została już zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego. Politycy chcieli naprawić błąd, który powstał, kiedy amnestia z 1989 roku objęła najcięższych przestępców, a wyroki śmierci zamieniono na 25 lat pozbawienia wolności, bo nie było kary dożywocia. Zwlekano z rozwiązaniem problemu, teraz ci przestępcy zaczęli wychodzić na wolność, a społeczeństwo poczuło się zagrożone. Uchwalono więc prawo, podkreślając jego zalety, w tym obronę społeczeństwa przed groźnymi przestępcami. Niestety, zbyt mało mówiło się o tym, czy można karać po raz drugi, czy można skazywać za czyn jeszcze nie popełniony, wreszcie o tym, którzy z tych przestępców są rzeczywiście niebezpieczni. Z punktu widzenia filozofii prawa nie można karać człowieka za to, jaki jest. Z drugiej strony, niektórzy przestępcy, zwłaszcza z zaburzeniami preferencji seksualnych, stwarzają realne zagrożenie.

 

• Ustawa jednak obowiązuje. Jak jest realizowana?

– Środowisko psychiatryczne, w tym Polskie Towarzystwo Psychiatryczne, wyrażało swój sprzeciw wobec proponowanych takich rozwiązań prawnych. Istotą sprzeciwu jest fakt, że osoby z „zaburzeniami psychicznymi” to przede wszystkim osoby z zaburzeniami osobowości, zaburzeniami preferencji. To nie są ludzie chorzy psychicznie, którzy powinni być leczeni i izolowani ze względu na niepoczytalność. Leczenie farmakologiczne jest w ich przypadku nieskuteczne. Dla nich pozostają oddziaływania resocjalizacyjne. Te, wraz z ewentualną izolacją, powinny być stosowane poza służbą zdrowia i poza psychiatrią. Psychiatria została niepotrzebnie w to uwikłana. Nie jest do tego przygotowana, tak jak i ośrodek w Gostyninie, zarówno w sensie lokalowym, jak i kadrowym.

 

• A jakie rozwiązania stosowane są w innych krajach Europy?

– W obszarze niemieckojęzycznym stosowana jest ustawa o konieczności izolowania sprawców przestępstw ze względu na ważny interes społeczny. Są izolowani i resocjalizowani poza systemem służby zdrowia, określana jest prognoza. W Niemczech i w Austrii dotyczy to około 600 osób i też stwarza szereg problemów prawnych i etycznych.

 

• Jakie jeszcze problemy rodzi nowa ustawa?

– Pozostaje ważny problem etyczny, przynajmniej dla niektórych psychiatrów,
którzy w ramach realizacji ustawy mają dla sądu uczestniczyć w opiniowaniu stanu pacjentów i określać, czy nadal są niebezpieczni. W środowisku psychologów i psychiatrów przeważa opinia, że nowe prawo ma negatywne skutki, rodzi wątpliwości i stwarza konflikty etyczne. Niektórzy koledzy odmawiają opiniowania w tych sprawach. Tymczasem dyrektorzy zakładów karnych złożyli już kilkadziesiąt wniosków do sądów o wydanie stosownych opinii, następne wnioski czekają. Pozostaje pytanie o źródła tych decyzji (ostrożność, zemsta, rachunek za nieudaną resocjalizację?). Najpierw podgrzano atmosferę medialnie w związku z perspektywą wyjścia na wolność groźnego przestępcy, a potem stworzono złudzenie, że można ochronić społeczeństwo przez stworzenie jednego ośrodka, związanego z psychiatrią.

 

• A jakie pan widzi rozwiązania dla tej sytuacji?

– Osobiście pokładam nadzieję w przygotowywanej reformie kodeksu karnego. Tam przewiduje się stosowanie różnych form prewencji, określanie różnych stopni zagrożenia, kładzie się nacisk na nadzór elektroniczny, proponowane jest używanie różnych podmiotów, w tym osób zaufania społecznego realizujących nadzór. Oby te zmiany zostały uchwalone, a wtedy psychiatrii pozostanie to, do czego została powołana – leczenie chorych. Nawet gdyby neuronauka weszła na serio do sal sądowych, to zawsze pozostaną do rozstrzygnięcia odwieczne problemy winy, kary i potrzeby poczucia bezpieczeństwa.