Kolejki po nadzieję

MEDICUS 04/2014

Kolejki po nadzieję

Premier Donald Tusk postawił ministrowi zdrowia ultimatum w sprawie skrócenia kolejek pacjentów do specjalistów. Pierwsze swoje pomysły minister ogłosił już w lutym. Na jesieni ma być ogłoszona lista dziesięciu nowych specjalizacji, ale nie podano jakich. Polska, w porównaniu z krajami Europy Zachodniej, i tak ma bardzo dużo różnych specjalizacji. Jeżeli pomysł resortu doczeka się realizacji, będzie ich już 86. Tymczasem w tegorocznej sesji wiosennej znów spadła liczba rezydentur i zapewne te zmiany nie skrócą kolejek do specjalistów. Natomiast pozytywne znaczenie miałoby poszerzenie zakresu badań diagnostycznych dla lekarzy rodzinnych, bo spadłaby liczba skierowań do specjalistów tylko po to, aby pacjent mógł wykonać potrzebne badanie.

Tymczasem duży niepokój środowiska medycznego budzą informacje ekspertów, że za 10 lat Polska będzie musiała importować lekarzy, bo dzisiaj 2/3 z nich ma powyżej 45 lat, a w przypadku pediatrów średnia wieku wynosi 58 lat. Luka pokoleniowa ciągle się pogłębia. Zdaniem Macieja Hamankiewicza, prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej, konieczne jest zwiększenie limitu przyjęć na studia medyczne i stworzenie zachęty finansowej dla młodych ludzi, by wybierali ten zawód. Z roku na rok spada liczba rezydentur, w 2011 r. było ich 842, w 2013 r. 536, a obecnie już tylko 500, w tym na medycynę rodzinną tylko 16. Potencjał polskich uczelni medycznych jest wystarczający dla zaspokojenia potrzeb polskich kadr medycznych. Jeżeli budżet państwa zwiększy nakłady na szkolenie, to polskie uczelnie są w stanie w ciągu 2-3 lat zwiększyć o 40% liczbę szkolonych kandydatów na lekarzy i lekarzy dentystów. Obecnie na tysiąc mieszkańców w Polsce przypada 2,2 lekarza, co plasuje nasz kraj na samym końcu listy europejskiej.

Kolejny pomysł resortu na skrócenie kolejek jest jeszcze bardziej kontrowersyjny. Ma on polegać na tym, że specjalista II stopnia z interny, pediatrii, ginekologii lub chirurgii mógłby zrobić dodatkową, szczegółową specjalizację tzw. drogą szybkiej ścieżki. Istnieje obawa, że wysoka jakość polskich specjalistów, cenionych nie tylko w kraju, ale i na forum
międzynarodowym, może doznać uszczerbku. Jest przecież rzeczą oczywistą, że obniżenie poziomu szkolenia jest niebezpieczne dla lekarzy i pacjentów.

Wielu specjalistów uskarża się od lat, że o długości kolejki do lekarza decydują też sami pacjenci, którzy jednocześnie rejestrują skierowania w kilku placówkach. W niektórych państwach wprowadzono symboliczną opłatę za wizytę przy rejestracji, co spowodowało istotne skrócenie kolejek. W naszym kraju coraz częściej słyszy się postulat, aby pacjent przy rejestracji wpłacał kaucję, zwracaną po uzyskaniu porady. Dziś wiadomo, że do specjalistów nie zgłasza się od 5 do 15 procent zarejestrowanych pacjentów. Co więcej, nawet nie informują telefonicznie, że nie przyjdą na wizytę. W ostatniej
dekadzie ministerstwo samo wydłużało kolejki oczekujących pacjentów, bo często limity przyznane poszczególnym poradniom na dany rok kończyły się lub ulegały zasadniczym zmniejszeniom już po zakończeniu pierwszego półrocza. Są niepokojące sygnały, że w niektórych placówkach już pod koniec I kwartału 2014 r. limity przyznane na porady są tak niskie, że lekarze muszą ograniczać przyjmowanie pacjentów. Aby doprowadzić do skrócenia kolejek nie trzeba wielkich czynów. Wystarczy na skierowaniu do specjalisty wpisywać datę rejestracji pacjenta i nazwę placówki, w której pacjent zostanie przyjęty. Zapis taki nie zmieniałby prawa pacjenta do wyboru lekarza i placówki, w której chce uzyskać poradę. Pacjent z tak zarejestrowanym skierowaniem nie mógłby być zapisywany w innych placówkach i to w sposób zasadniczy skróciłoby sztucznie wydłużone kolejki.

Mininister Arłukowicz wierzy, że skróci kolejki bolesnymi, ale pożądanymi zmianami. Stawki w POZ mają zostać podzielone na dwie części: stałą stawkę kapitacyjną, która zostanie obniżona i zmienną część wynagrodzenia, zależną od liczby przyjętych pacjentów. Jest to tzw. system mieszany, który funkcjonuje m.in. w Wielkiej Brytanii czy Holandii. Zdaniem Jacka Krajewskiego, prezesa Federacji Porozumienia Zielonogórskiego, problemem jest ogromna liczba świadczeń (140 milionów) udzielanych w ramach POZ. Powoduje to, że funkcjonowanie POZ odbywa się obecnie na granicy możliwości. W takiej sytuacji należy zmiany dokonywać tak, by zwiększyć motywację lekarzy i pielęgniarek do pracy poprzez m.in. lepsze wynagrodzenie i podniesienie prestiżu zawodu. Należy także rozważyć podniesienie stawki kapitacyjnej, która od 2008 r. nie była zmieniana. Prezes Maciej Hamankiewicz podkreśla, że obniżenie stawki kapitacyjnej i dołożenie dodatkowych obowiązków lekarzom POZ w ramach zróżnicowanej stawki jest po prostu nieporozumieniem. Rozszerzenie wachlarza działań lekarza rodzinnego jest możliwe tylko w ramach zwiększenia środków finansowych przeznaczonych na ten cel.

Osobną kwestią jest sprawa lekarzy specjalistów, którzy, zdaniem ministra, przyjmują pacjenta tylko po to, aby przepisać recepty. Adam Kozierkiewicz, ekspert rynku zdrowia, przypomina, że jeśli chodzi o rozróżnienie stawki w AOS-ie, to taki system działa. Są porady receptowe i pełniejsze, obejmujące leczenie, można się tylko zastanawiać nad dopracowaniem, co w danej poradzie się mieści.

Bardzo ciekawym pomysłem jest projekt, że chory, legitymujący się kartą pacjenta onkologicznego, bez kolejki, w najkrótszym możliwym terminie będzie mógł wykonać niezbędne badanie diagnostyczne. NFZ zapłaci za badanie, nawet jeżeli dana placówka wyczerpała już przyznany przez Fundusz limit. Skąd na te badania NFZ weźmie pieniądze, nie wiadomo.

Resort przygotowuje też projekt umożliwiający internistom i pediatrom zakładanie poradni POZ.

Jerzy Jakubowicz