MEDICUS 03/2014
Diagnoza wstępna
Przedstawianie warunków naszej pracy to nie film science fiction. To dzieje się przecież na jawie i nie tworzą go lekarze, bo są jedynie realizatorami wielu scenarzystów. Dobry wykonawca przypisanej roli chciałby najlepiej ją odtworzyć, nadać wartość, korygując niedostatki scenariusza. Muszę przyznać, że takie podejście „nie wychodzi”, bo scenarzystów zbyt wielu i reżyser (minister) niekonsekwentny – rzuca społeczeństwu tezę o pazernych na pieniądze lekarzach, o ich gigantycznych zarobkach i o ich przepracowaniu przy wykonywaniu bardzo ważnej roli społecznej, przy jednoczesnym braku pomysłu pana ministra na rozwiązanie tak podanego problemu.
Pomysłu na to rozwiązanie nie znajduje też w następnych tygodniach, dlaczego? Chyba dlatego, iż sam jest umacniającym system, w którym jest zbyt mało lekarzy, a część kończących studia opuszcza kraj z powodu warunków pracy, kształcenia i właśnie niezadowalającego wynagrodzenia, w którym dyrektorzy szpitali powszechnie omijają normy zatrudnienia i wypoczynku na podstawie umów cywilno-prawnych lub w wielu przypadkach nie wliczają godzin po dyżurze do czasu pracy, pomimo jasnej wykładni sądu w tej sprawie.
W całym gąszczu pogarszających się uwarunkowań znajduje się lekarz, nie mający innego wyjścia jak przystosować się. Chciałoby się w tym miejscu przytoczyć powiedzenie obrazujące efekt tej adaptacji: „Jak się nie obrócisz, to zawsze… część ciała… z tyłu”. Ta część ciała służy scenarzystom filmu do bicia.
Nie jest ważne, że chcieliśmy zapobiec obserwowanym obecnie efektom ustawy refundacyjnej w odniesieniu do wystawiania recept i w części chcieliśmy uporządkować sposób wykonywania zawodu. Okazało się, że pacjenci wydatkują większe sumy za leki, a jako zjawisko społeczne nie jest ono korzystne. Oczywiste jest, że trzeba znaleźć lekarzy, którzy przepisują leki najdrożej, gdyż na pewno mogliby w wielu przypadkach zaznaczyć refundację lub przepisać lek tańszy. Temu służą prowadzone kontrole NFZ-u. Nie mam wątpliwości, że to bardzo zły sposób obrony błędnych decyzji politycznych.
Gdyby władza chciała, to jest obecnie możliwość szybkiego naprawienia tego błędu. Na etapie konsultacyjnym znalazł się obywatelski projekt ustawy o zmianie ustawy o refundacji leków Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej, działającego w ramach Porozumienia Zielonogórskiego. Między innymi, projekt ten zdejmuje z lekarzy obowiązek określania poziomu odpłatności za lek. Życzę temu projektowi jak najlepiej, ale jak na razie – zwracajmy uwagę, w którą stronę się obracamy. Urząd (choć nie NFZ) chce uzyskać dane o wystawianiu recept na leki nierefundowane, dotyczące 50 lekarzy naszego województwa i zawierające: dane lekarza, miejsce i datę wystawienia recepty oraz dane pacjenta. Całość ma obejmować okres od roku 2010. Nam, lekarzom, nie trzeba uzmysławiać skutków odpowiedzi na takie zapotrzebowanie, ale Urzędowi – myślę, że warto. Niech posłuży temu następujące pytanie: Jak będzie się czuła osoba, pracownik tego Urzędu, jeżeli okazałoby się, że np. regularnie zgłaszała się do psychiatry, a jedna pani z Urzędu – do np. ginekologa, dermatologa itp.? Na szczęście nasi koledzy aptekarze są objęci również obowiązkiem zachowania tajemnicy zawodowej, widzą tę sprawę identycznie jak my i Izba Aptekarska nie pozostawia żadnej wątpliwości.
Janusz Spustek