Najlepiej mobilizuje mnie praca

MEDICUS 5-6/2013

      Punkty edukacyjne     

Najlepiej mobilizuje mnie praca

z dr med. Beatą Rybojad z Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie rozmawia Anna Augustowska

 

• Codzienna praca na jednym z najtrudniejszych oddziałów, dyżury, dom i dwoje dzieci, a mimo to uzyskała pani aż 545 punktów edukacyjnych w ostatnim okresie rozliczeniowym. To drugi wynik wśród lekarzy LIL! W czym tkwi tajemnica?

– W pierwszym okresie też nie było źle – miałam około 580 punktów, ale nie ma tu żadnej tajemnicy – po prostu jako lekarz chcę być zawsze na bieżąco i w naturalny sposób szukam okazji do zdobywania i poszerzania wiedzy. Mobilizuje mnie przede wszystkim moja praca, a nie obowiązek zdobywania i rozliczania punktów. Na oddziale anestezjologii w DSK leczymy dzieci, które znajdują się w stanie zagrożenia zdrowia i życia, spoczywa na nas ogromna odpowiedzialność, trudno w tej sytuacji sobie odpuszczać, nie być czujnym na wszelkie nowinki medyczne, nie szkolić się. Mam w sobie taki mechanizm: Im więcej wiem, tym jeszcze więcej chcę wiedzieć.

Z całą pewnością pomaga mi w tym mąż (także lekarz), który rozumie, że muszę jeździć na kursy i szkolenia, że niektóre z nich trwają kilka dni, że to kosztuje, że czasem nie ma mnie w weekendy itd.

 

• Potrzeba stałego kształcenia jest przypisana zawodowi lekarza, ale patrząc na statystyki, tylko kilkanaście procent lekarzy rozliczyło się z punktów – chyba to ciągle pobożne życzenie?

– Nie sądzę, żeby było tak źle. Myślę, że trzeba odróżnić potrzebę zdobywania wiedzy od obowiązku rozliczenia punktów. Mnie do rozliczenia punktów zmobilizował kolega z pracy. Nie wiem, czy bez jego zachęty dopełniłabym tej formalności, a raczej obowiązku. Bo najważniejsze jest dla mnie poczucie, że coś umiem, że wiem więcej, a nie posiadanie kwitka z wyliczonymi punktami, bo nawet ich największa ilość nie wiąże się dla lekarzy z żadną – poza osobistą satysfakcją – gratyfikacją. Spodziewam się więc, że lekarze, którzy nie rozliczyli punktów, nie są osobami, które się nie kształcą, raczej nie dopełniają formalności, bo nie ma to większego wpływu na ich sytuację. Jestem przekonana, że wielu
z nich, po podliczeniu punktów, miałoby ich znacznie więcej niż ja.

 

 Brak premiowania lekarzy za uzyskane punkty to poważna słabość tego systemu. Ale jak ją zmienić?

– Trudne pytanie, ponieważ cały system edukacji lekarzy nie jest im zbyt przychylny. Szkolenie wymaga czasu, jest kosztowne, nie każdy z nas ma możliwość tak częstego opuszczania pracy jak by chciał, bo np. nie ma zastępcy itd. Nie wszyscy piszą prace naukowe czy otwierają specjalizacje. A szkolenie internetowe pozwala uzyskać maksymalnie 100 punktów – to oczywiście wspaniała okazja na szkolenie się w domu, bez konieczności podróżowania i myślę, że bez tej możliwości wielu lekarzy, szczególnie z małych praktyk, mieszkających z dala od dużych ośrodków akademickich, miałoby nieporównywalnie większe problemy z uzyskaniem obowiązkowego limitu.

Tak się składa, że oba minione okresy rozliczeniowe były dla mnie bardzo łaskawe. Obroniłam pracę doktorską („Ciała obce w drogach oddechowych i przełyku u dzieci leczonych w DSK w Lublinie – analiza problemu”), otworzyłam specjalizację z pediatrii; opublikowałam artykuły w punktowanych czasopismach naukowych. Mam również pod opieką młodą lekarkę, która specjalizuje się w anestezjologii i intensywnej terapii. Za to także są punkty. Od kilku lat prowadzę także punktowane zajęcia na ogólnopolskich warsztatach z medycyny ratunkowej, które odbywają się w Krakowie.

Ale zdaję sobie sprawę, że „moja taktyka” nie jest receptą dla wszystkich lekarzy.

 

• Są jednak sposoby, które mogą ułatwić pokonywanie drogi szkoleniowej wszystkim lekarzom, nie tylko pracującym naukowo. Pani je odkryła.

– To było przypadkowe i niezamierzone „odkrycie”, ale faktycznie jest godne polecania, bo pozwala zaoszczędzić pieniądze. Staram się brać aktywny udział w konferencjach – wysyłam streszczenia albo przygotowuję plakat na sesję plakatową. Jeśli moja praca zostanie wyróżniona, w nagrodę organizatorzy zapraszają mnie na kolejną konferencję i ponoszą koszty mojego udziału. To naprawdę działa. Uważam, że każdy lekarz może to stosować – nawet w POZ – wystarczy np. przeprowadzić ankietę wśród swoich pacjentów i przedstawić wyniki. Zaraz odezwą się głosy, że nie ma na to czasu… ale niektórzy lekarze z POZ też piszą prace doktorskie, a więc muszą przygotowywać artykuły naukowe do punktowanych czasopism. Poza tym jest też całkiem sporo szkoleń bezpłatnych w ramach towarzystw naukowych. W Lublinie tak działa np. Oddział Roztoczański PTAiIT oraz PTP.

Na pewno cenne są szkolenia organizowane przez samorząd lekarski i dobrze by było, aby odbywały się częściej i dla większych grup, przecież mamy na UM duże sale wykładowe. To byłoby wielkie ułatwienie dla kolegów z regionu.

Dobrym motywatorem mogłyby być także premie dla najbardziej „upunktowionych” lekarzy, np. raz na 2-3 lata dotacja otrzymywana z LIL lub od pracodawcy właśnie na pokrycie kosztów szkoleń (tak jest w samorządzie pielęgniarskim) albo nagroda ufundowana przez pracodawcę.