Obywatelski program naprawczy

MEDICUS 12/2013

Obywatelski program naprawczy

Drogie Koleżanki i drodzy Koledzy – stało się! Po wybitnie udanej reformie administracyjnej, po równie rewolucyjnej OFEnsywie ubezpieczeń, nastał szczęsny czas majstrowania przy Służbie Zdrowia i kształtowania na nowo naszej codziennej medycznej rzeczywistości. Znowu jesteśmy świadkami bujnie rozkwitającej, radosnej reformatorskiej TFUrczości, mającej podobno na celu szybką poprawę jeszcze szybciej upadającej opieki zdrowotnej w Ojczyźnie. Dnia nie ma, aby nie rzucił nas na kolana jakiś nowy genialny pomysł, projekt lub wykonawczy akt, będący oszałamiającym efektem intelektualnego mozołu lub umysłowego wypróżnienia kolejnej ELITY REFORMAamaTORSKIEJ, która w codziennym trudzie i decydenckim zatroskaniu wykuwa nam nasze codzienne medyczne szczęście, a pacjentom jasną, zdrowotną przyszłość.

Dzięki temu lekarze i pielęgniarki mają gwarancję, że ich miesięczna rozrzutność na pewno nie przekroczy minimum socjalnego, a prawie społeczna praca uszlachetniała ich będzie coraz bardziej. Dzięki temu czysty wizerunek białego personelu, bezinteresownie oddanego każdej liczbie pacjentów, nie zostanie zbrukany przyziemnymi wyrównaniami pensji, wulgarnymi regulacjami czy też prostackimi podwyżkami. I taka troska wzrusza. Zwłaszcza, że wszystko to wprowadza się bez tracenia cennego czasu, bez jałowych dyskusji, bez zasięgania jakichkolwiek opinii i bez uprzedniego sprawdzenia tego wszystkiego na płytkach agar-agar lub na szczurach.

Gdy dostrzega się, a trudno nie dostrzec, te monumentalne efekty wdrażanych pomysłów, gdy widzi się to ogromne społeczne oddanie REFORMANIAKÓW i REFORMATOŁÓW, ten ich altruistyczny i codzienny humanitarny wysiłek, to nie jeden z nas musi poczuć się nieswojo, że się w te historyczne przemiany nie włącza, aktywnie w nich nie uczestniczy, że pasożytuje na czyjejś dobroci, czyimś głębokim poczuciu sprawiedliwości społecznej i czyjejś mrówczej pracy dla naszego przecież dobra, czyli dobra człowieka. A człowiek dobrem największym przecież. Póki co.

Stąd też, w poczuciu obywatelskiego, patriotycznego obowiązku chcę przedstawić kilka nieśmiałych propozycji, oczywiście nie dorównujących poziomem i dalekowzrocznością wprowadzanym odgórnie przemianom, ale które choć trochę wesprą potencjał twórczy POMYSŁODARCÓW, przyczyniając się tym samym do jeszcze sprawniejszego wdrażania reform (nie mylić z reformami, bo te na razie jeszcze zmienia się na szczęście częściej) i dalszego podnoszenia ogólnej kondycji polskiej służby zdrowia.

1. Jak najszybciej wdrożyć ZMIANOWY SYSTEM PRACY LEKARZY – „JEDEN NA JEDEN” czyli JEDEN PRACUJE – JEDEN NA ZASIŁKU. Zmiana co miesiąc. Wypłata co dwa. O ile oczywiście dyrekcja i ZUS uzna, że w ogóle należy coś wypłacać.

2. Opracować i wprowadzić wreszcie PAŃSTWOWY WYKAZ OBOWIĄZUJĄCYCH CHORÓB, eliminujący schorzenia najbardziej obciążające budżet NFZ, a niektóre jeszcze pozostałe kwalifikujący inaczej. Na przykład chorego z padaczką z powodzeniem można kwalifikować jako zdrowego, tylko nadmiernie rozbawionego. Z wytrzeszczem oczu w przebiegu nadczynności tarczycy – jako mile oszołomionego obserwowanymi zmianami. Z nietrzymaniem moczu – jako osobnika aspołecznego, olewającego wszystko, więc nie podlegającego leczeniu, a raczej zatrzymaniu. Jego a nie moczu. A pozostałych jako potencjalnych hipochondryków. W służbach mundurowych jako symulantów. Dla pozornej przeciwwagi utworzyć INDEKS CHORÓB UZNANYCH JEDNOZNACZNIE (skrótu nie podaję).

3. Koniecznie kontynuować pomysł ŁĄCZENIA SZPITALI. Zrobienie jednego szpitala z trzech lub czterech to społecznie bezdyskusyjna korzyść (czteropak się bardziej opłaca, nie tylko w „Biedronce”), bo to i zmniejszenie bezrobocia przez zatrudnienie w bardziej rozbudowanej administracji np. córki Józka lub siostrzeńca Franka, to także zmniejszenie obsady lekarsko-pielęgniarskiej obciążającej fundusz płac przez uporczywe osiąganie minimum socjalnego, a robiącej w końcu to samo, co robili w tamtych szpitalach. A będą robili o jedną trzecią mniej. I na tyle można to wycenić. To także zmniejszenie deficytu budżetowego NFZ-u, bo większy może dostać mniej, gdy mniejszego już nie ma. I to się może opłacać. W końcu jeżeli wie się, że można łączyć skup buraków ze skupem kartofli, to i szpitale też można. A fachowców od skupów we władzach mamy coraz więcej. I tych od pojedynczych skupów i tych od bi-skupów. A skupienie jest ważne. Zwłaszcza we własnych rękach! I to wszystkiego, co jeszcze możliwe.

4. Nie zwracać uwagi na protesty, bezsensowne sprzeciwy, głupie interpelacje i absolutnie nie rezygnować z dalszej RESTRUKTURYZACJI, chociaż te działania powinno się werbalnie unowocześnić i określać jako „re-STRUG-TURY-zacja”, bo struganie wariata, mimo że podzielone na TURY, służba zdrowia odczuwa coraz bardziej. Ale kto by służby słuchał. Służba ma mieć zdrowie, słuchać i robić co państwo każą.

5. Obniżyć wiek emerytalny lekarzy bez względu na płeć do 40. roku życia z możliwością przechodzenia na emeryturę wcześniejszą już po stażu podyplomowym. Równocześnie utworzyć czwarty filar ubezpieczeniowy, w ramach którego powinny działać atrakcyjne OTWARTE FUNFUSZE EMERYTALNE SŁUŻBY ZDROWIA „KLOSZARD”, „HIOB”, „ŁAZARZ” i „MEMENTO MORI”. Dla wszystkich kończących studia powołać ZLEP czyli ZRZESZENIE LEKARZY EMERYTÓW POTENCJALNYCH, mające upoważnienie do wydawania certyfikatów zezwalających zrzeszonym na kąpanie się w miejscach niedozwolonych, przechodzenie na czerwonym świetle, jazdę bez pasów, bawienie się niewypałami, wychylanie się podczas jazdy pociągu, łykanie przeterminowanych leków bez konsultacji z innym lekarzem lub farmaceutą, BO nie KAŻDY LEK NIEWŁAŚCIWIE przymusowo STOSOWANY ZAGRAŻA TWOJEMU ŻYCIU LUB ZDROWIU! I koniecznie rozszerzyć jeszcze bardziej uprawnienia ZUS, dodatkowo jako ZAKŁADU UTYLIZACJI SENIORÓW.

6. Corocznie przyznawać tytuł JUDYMA ROKU lekarzowi, który najdłużej pracował bez wynagrodzenia. Laureat otrzyma dyplom uznania, receptę (bezpłatną) na dalsze zawodowe życie i na Relanium.

7. Obligatoryjnie zlecić wszystkim placówkom leczniczym otwieranie punktów sprzedaży OBOWIĄZKOWEGO
SZPITALNEGO INDYWIDUALNEGO PAKIETU PACJENTA, produkowanego przez firmy powiązane z NFZ, a zawierającego między innymi: narzędzia medyczne, podstawowe leki, materiały opatrunkowe, nici, pościel, płyny infuzyjne, materac, łóżko polowe, basen lub kaczkę, suchy prowiant oraz PODRĘCZNY ŚPIEWNIK ANESTEZJOLOGA na płytach CD z kołysankami zamiast narkozy, do wyboru przez pacjenta, bez wyboru wykonawcy.

8. W budżecie NFZ wypracować większe niż dotąd oszczędności, które z końcem roku dzielić w następujący sposób: kwotą wypracowaną NFZ dzieli się między sobą, a ze środowiskiem medycznym i delegacją pacjentów dzieli się celnymi uwagami i opłatkiem. Koszty opłatka pokrywa środowisko i delegowani pacjenci.

9. Jak najszybciej powołać SZPITALNE GOSPODARSTWA POMOCNICZE. W ich ramach część pomieszczeń szpitalnych przeznaczyć na hurtownie lub punkty zmiany opon, część na pieczarkarnie lub hodowlę boczniaków z ewentualną możliwością równoległej hospitalizacji chorych z grzybicami. Oszczędności znaczne, korzyści spore, a w drugim przypadku beznakładowe zachowanie humanitarnej integracji pacjenta z naturą. Zbieranie grzybów oczywiście w ramach rehabilitacji ruchowej.

10. Ograniczyć maksymalnie USŁUGI POGOTOWIA RATUNKOWEGO, a każdy przypadek transportu chorego do szpitala traktować jako nieuzasadniony, a więc podlegający opłacie przez pacjenta lub, w razie gdyby były większe korki na drodze, obciążający testamentarycznie rodzinę.

11. W związku ze wzrastającymi cenami energii elektrycznej we wszystkich pozostałych jeszcze szpitalach wprowadzić początkowo częściowe, potem całkowite oświetlenie kagankami lub łuczywami, co automatycznie wyeliminuje skargi pacjentów na wieczorne posiłki szpitalne w ramach nowatorskiej akcji NIE WIEM, CO JEM. Równolegle zlikwidować coraz droższe połączenia telefoniczne – jeden tam-tam na dachu szpitala powinien rozwiązać problem przekazu wiadomości, zwłaszcza że najważniejsze wiadomości są i tak o 19.00 i 19.30, więc nie ma się nad czym rozdrabniać.

12. Szpitale, w których najczęściej dochodzi do zmian na stanowiskach dyrekcyjnych i kierowniczych obligatoryjnie przemianować na Szpitale Przemienienia. Dobrze brzmi i zgodnie z wiarą. Więc czołem, Wiara!

TYLE wstępnie w temacie obywatelskich pomysłów. Oczywiście, tych kilka propozycji nie wyczerpuje ogromu intelektualnych możliwości POMYSŁODAWCÓW i wszystko wskazuje, że wiele jeszcze przed nami, bo pole do dowolnych eksperymentów rozległe i bezkarne. Naturalnie wszystko po to, by było wreszcie nowocześniej, oszczędniej, lepiej, dostatniej, sprawiedliwiej i normalniej, i aby wszystko w służbie zdrowia wreszcie szło ku dalszej, coraz dalszej i coraz, coraz dalszej poprawie.

Czego sobie i nikomu nie życzę!

Irosław Szymański
(jeszcze lekarz)