MEDICUS 11/2013
To były lata bardzo intensywnej pracy
z Januszem Spustkiem prezesem Lubelskiej Izby Lekarskiej rozmawia Anna Augustowska
• Szybko zleciało?
– Bardzo szybko. Jak mgnienie oka, a przecież dla mnie to były cztery lata intensywnej, pełnej zaangażowania pracy. Może właśnie dlatego, że to był czas wypełniony wieloma obowiązkami, mam poczucie, że minął tak szybko.
• Prześledźmy więc ten okres. Jakie sprawy zdominowały pańską kadencję kierowania Lubelską Izbą Lekarską?
– Nie było ich mało. Pierwszy okres wypełniła nam, wymagająca dokładności i precyzji, praca nad przystosowaniem obowiązujących przez długie lata przepisów prawa wewnętrznego samorządu lekarskiego do wymogów, jakie przyniosła nowelizacja ustawy o izbach lekarskich. Ustawa jest udoskonalona na podstawie doświadczeń samorządu i uwzględniła prawie wszystkie nasze postulaty. Aktualizowaliśmy, na przykład, istniejące regulaminy, wnosząc do nich nowe rozwiązania i uchwalaliśmy też nowe przepisy.
• Myślałam, że podsumowując swoją działalność, zacznie pan od bardziej widocznych zmian, czyli od licznych inwestycji, jakie przeprowadzono w siedzibie Izby w Lublinie i w delegaturach?
– To prawda. Zdecydowaliśmy się zainwestować w remonty i wyposażenie w nowy sprzęt nie tylko w siedzibie naszego samorządu w Lublinie, ale także w delegaturach: Zamościu, Chełmie i w Białej Podlaskiej. Nie ukrywam, że te prace były podyktowane pilną koniecznością. W budynku przy ul. Chmielnej w Lublinie musieliśmy m.in. jak najszybciej wymienić dach z elementami ochrony przeciwpożarowej. Także schody – frontowe i te, znajdujące się na tyłach budynku. Konieczne stało się także odsłonięcie fundamentów budynku i ich ponowne zabezpieczenie. Jeśli jesteśmy przy wyposażeniu naszej głównej siedziby, to ostatnio wymieniliśmy także okna i wykładziny m.in. w sali obrad i w sali sądu lekarskiego. Mamy też zainstalowaną klimatyzację i nową centralę telefoniczną, zakupiliśmy bezprzewodowy sprzęt nagłaśniający do sali konferencyjnej.
Wydatki te pochłonęły większe sumy, ale wykonane prace znacząco podniosły jakość i trwałość budynku, i chyba każdy przyzna, że po 12 latach eksploatacji budynku były to wydatki konieczne.
• Pamiętam, że jednym z pierwszych zadań, jakie pan zamierzał podjąć zaraz po wyborze na prezesa LIL, było utworzenie specjalnego funduszu pomocowego dla lekarzy emerytów i rencistów o najniższych dochodach. Udało się?
– Zdecydowanie tak. Ten tzw. fundusz stałej pomocy służy potrzebującym lekarzom, którzy są w trudnej sytuacji finansowej (poniżej 1600 zł na jedną osobę w gospodarstwie domowym). Nasza pomoc polega zwykle na opłaceniu czynszu, rachunków za ogrzewanie, energię, ale zdarzyło się, że opłacaliśmy nawet całodzienne wyżywienie. Fundusz jest skierowany do wszystkich lekarzy. Oczywiście dotychczasowa, doraźna pomoc socjalna jest nie zmieniona.
Fundusz działa trzeci rok i mogę zapewnić, że każda osoba, która ma do tego podstawę, znajdzie pomoc w naszej izbie. Chcę to podkreślić i zaapelować do osób, które krępują się skorzystać z tej formy wsparcia, aby nie wahały się do nas zgłosić. Jesteśmy po to, aby pomagać naszym koleżankom i kolegom znajdującym się w trudnej sytuacji.
Dla naszych najstarszych kolegów, 90-latków, uchwaliliśmy możliwość przyznawania jednorazowych kwot z okazji urodzin.
• Dobra kondycja finansowa LIL to zasługa rosnącej ściągalności składek?
– Na szczęście członkowie naszej Izby w ogromnej większości świadomi są tego, że składka jest obowiązkowa i związana z ustawowym obowiązkiem przynależności lekarza do samorządu zawodowego. Oczywiście ta obligatoryjność dotyczy lekarzy wykonujących zawód bądź mających zamiar go wykonywać. Lekarze, którzy mają zaległości w regulowaniu składek, są na bieżąco o tym informowani. I to w znakomitej większości wystarcza, aby zamknąć sprawę. Z mojej inicjatywy Zjazd podjął uchwałę „abolicyjną” dotyczącą emerytów, którym umorzyliśmy wieloletni dług powstały
wskutek niezgłoszenia faktu przejścia na emeryturę.
Należy podkreślić, że finanse Izby byłyby w jeszcze lepszej kondycji, gdyby ministerstwo zdrowia, zgodnie z zapisem prawa, zwracało nam wszystkie poniesione koszty za realizację przejętych od państwa zadań publicznych (prowadzenie rejestru, działalność Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej, Sądu Lekarskiego). Tymczasem otrzymujemy zwrot zaledwie trzydziestu kilku procent wydatkowanych kwot. To sprawiło, że rozpoczęliśmy postępowanie sądowe przeciw ministerstwu – próba ugody sądowej nie powiodła się. Kończymy przygotowania do rozpoczęcia procesu sądowego.
• Odnoszę wrażenie, że okres pańskiej prezesury był wyjątkowo spokojny i chyba sprzyjał stabilizacji samorządu?
– Generalnie nie mogę się zgodzić z taką opinią. Proszę nie zapominać, że wydarzenia były burzliwe i Izba w nich uczestniczyła lub je organizowała. Zderzyliśmy się z brakiem umowy lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej z NFZ do 31 grudnia 2009 r., później strajkiem w przychodniach POZ, ogólnopolskim protestem „pieczątkowym”, niepodpisywaniem nowych umów na refundację leków itd. Te wszystkie wydarzenia wiązały się z dużą pracą organizacyjną w samorządzie, a były też inne sprawy związane z nieprawidłowościami wynikającymi z zarządzeń dyrektorów szpitali oraz z niewłaściwych lub wydawanych ze znacznym opóźnieniem aktów prawnych. Aktywnie obserwowaliśmy też propozycje zmian organizacji ochrony zdrowia w woj. lubelskim. Okręgowa Rada Lekarska negatywnie zaopiniowała planowaną fuzję trzech lubelskich szpitali.
• W szczególny sposób lekarze dentyści powinni chyba dziękować swojej korporacji?
– Myśli pani o rozmowach, jakie prowadzimy z Funduszem, wstawiając się za naszymi kolegami dentystami? To prawda, każdego roku staramy się w czasie kontraktowania usług stomatologicznych wspierać lekarzy dentystów w ich staraniach o lepsze kontrakty. Myślę, że śmiało możemy uznać za wspólny z NFZ sukces nie tylko naprawienie groźnej sytuacji niezakontraktowania gabinetów szkolnych, ale stworzenie wzorcowej w skali kraju sieci szkolnych gabinetów dentystycznych w naszym województwie. Finansowanie dentystycznych gabinetów szkolnych jest u nas najwyższe w kraju i mam informacje, że lekarze pracujący w tych gabinetach już poprawili stan uzębienia dzieci i młodzieży. To oczywiście nie zmienia naszej ogólnej oceny sposobu i wielkości kontraktowania.
• Skoro mówimy o sukcesach samorządu, to co by pan jeszcze za takie uznał?
– Niewątpliwie dobrą współpracę z lekarzami polskiego pochodzenia, którzy mieszkają i pracują za naszą wschodnią granicą. Staramy się ułatwiać im organizację szkoleń i odbywanie praktyk w polskich placówkach ochrony zdrowia, jesteśmy w trakcie wydawania książki o gruźlicy dla lekarzy z Ukrainy, a także zachęcamy ich do wypracowywania własnych struktur samorządowych, ponieważ nie ma tam takich organizacji.
Myślę, że dowodem na to, że samorząd reaguje na wszelkie problemy dotykające naszych członków, była akcja pomocy
dla lekarzy zorganizowana przez nas po wielkiej powodzi, jaka dotknęła część Lubelszczyzny. Na plus z całą pewnością można zaliczyć też uwieńczone sukcesem wysiłki samorządu w wynegocjowaniu niezwykle korzystnego dla lekarzy LIL ubezpieczenia OC – myślę, że inne izby mogą naszym lekarzom pozazdrościć.
• A jak wypadły tegoroczne wybory do władz samorządowych?
– Uważam, że dobrze. Wzięło w nich udział ponad 30% lekarzy skupionych w naszej izbie. To naprawdę dobry wynik w porównaniu z poprzednim. Być może w części jest to zasługa nowej ordynacji wyborczej, która po raz pierwszy pozwalała na korespondencyjne głosowanie – jeśli tak, to dowód na to, że ta nowość sprawdza się. To dobry też znak, że środowisko się aktywizuje.
• Mamy teraz ponad 200 świeżo wybranych delegatów, którzy za chwilę dokonają wyboru nowych władz izby. Będzie pan kandydował na stanowisko prezesa?
– Będę. Przede wszystkim, aby rozwinąć te punkty moich zamierzeń i pomysłów, które nie do końca udało mi się zrealizować albo na które po prostu zabrakło czasu. W kolejnych latach mijającej kadencji organizowaliśmy stopniowo coraz więcej szkoleń. Myślę, że ten kierunek można rozwijać bardziej intensywnie. Wprowadzenie do składu Komisji Kształcenia przedstawicieli świata nauki mogłoby przyczynić się nie tylko do większej liczby szkoleń, ale też do ich różnorodności. Odczuwam niedosyt współpracy z towarzystwami naukowymi. Będę zachęcał towarzystwa do organizowania wspólnych konferencji czy debat.
Jestem orędownikiem wprowadzenia dotowania osobistych kosztów szkolenia w ramach specjalizacji. Obecnie Izba dotuje koszty hotelowe lekarzy uczących się w Warszawie. Będę proponował zwiększenie tych dotacji, a przy okazji optował za stworzeniem takiego systemu korzystania ze środków finansowych Izby, który byłby dostępny dla większej rzeszy naszych członków.
Działałbym w kierunku poprawienia wizerunku lekarzy poprzez pokazywanie naszych pozytywnych osiągnięć, bo chyba każdemu lekarzowi ciąży obecnie negatywne przedstawianie w mediach naszego środowiska. Jest potrzeba takiej działalności Izby, aby przynajmniej zrównoważyć wizerunek pozytywny z przedstawianymi negatywami. Pierwsze działania w tym kierunku zostały już podjęte w ramach obchodów 90-lecia Izby – stąd bilbordy i tablice dostępne społeczeństwu.
Inny przykład moich zamierzeń to wspomaganie działalności sportowej, a zwłaszcza rekreacyjnej. Chciałbym rozwijać działalność integracyjną, zwłaszcza rekreację dla całych rodzin, imprezy dla dzieci.
Ważnym problemem jest pogarszanie się bezpieczeństwa pracy lekarzy, którzy borykają się zarówno z nakazami wynikającymi z przepisów prawa i KEL, jak i z zarządzeniami oszczędnościowym swoich przełożonych. Zauważyłem, że lekarze boją się utracić pracę, w wyniku czego rzadko występują o pomoc do Izby. Zrobię wszystko, współdziałając ze związkami zawodowymi, aby wspólnie wypracować formułę i metodę występowania w obronie jednostki i grupy.
• Zna pan swoich konkurentów do stanowiska prezesa LIL? Zapowiada się walka gigantów?
– Oficjalnie nie słyszałem żadnej deklaracji od potencjalnych kandydatów.