MEDICUS 9/2013
Kodeks Etyki Lekarskiej
Wzorzec postępowania czy mowa–trawa?
z prof. Ewą Tuszkiewicz-Misztal, przewodniczącą Komisji Etyki LIL rozmawia Maria Przesmycka
• Medialne harce wokół Kodeksu Etyki Lekarskiej w wykonaniu dyżurnego etyka ministra zdrowia trudno chyba uznać za wyraz głębokiej troski o moralną kondycję lekarzy?
– Minister zdrowia ma naprawdę zupełnie inne zadanie do wykonania. Ma naprawić fatalnie funkcjonujący system ochrony zdrowia, by m.in. umożliwić lekarzom wykonywanie zawodu zgodnie z najnowszą wiedzą i zasadami etyki.
• Kodeks Etyki Lekarskiej to mieszanina „mowy-trawy, ekspresji korporacyjnych fobii, urazów i zaklęć” czy fundament etycznej pracy w zawodzie lekarza?
– Kodeks Etyki Lekarskiej jest bardzo ważny. Bo definiuje i ujednolica postawy lekarzy wobec najważniejszych sfer działalności lekarskiej. Tworzy pewien portret lekarza – idealny, pożądany i możliwy do spełnienia. Formuje postawy zawodowe lekarzy wszystkich specjalności w stosunku do pacjentów, administracji, przemysłu farmaceutycznego, samorządu, innych lekarzy.
• Czy w tych zasadach mieszczą się, bardzo różne przecież, postawy światopoglądowe lekarzy?
– Oczywiście, kodeks nie narzuca żadnego światopoglądu. Zasady etyki zawodowej, które formułuje, nie ograniczają niczyjej swobody światopoglądowej, są takie same dla osób głęboko wierzących jak i tych o poglądach lewicowych. Ogólne zasady etyczne, ukształtowane przez cywilizację europejską nie dzielą a łączą różne poglądy. Jest to zresztą fundament kodeksów etycznych różnych wolnych zawodów. Naukowcy mają swój zbiór zasad i dobrych praktyk w nauce, podobnie dziennikarze, prawnicy, doradcy finansowi.
• Krytycy KEL w wątpliwość poddają samo istnienie ogólnych zasad etycznych…
– Konstytucja też wydaje się „na oko” tylko zbiorem ogólników, deklarujących wartości i zasady. A jednak jest to fundamentalny dokument, którego być może się nie czyta na co dzień, ale do którego odwołujemy się w sytuacjach konfliktu lub kryzysu i wtedy filozofowie powinni być arbitrami w rozumieniu zasad.
Myślę, że w tej dyskusji mylone są zasady deontologiczne z zasadami etyki. Deontologia precyzuje, uszczegóławia normy etyczne, zbliża się do norm prawnych, w których są przepisy i sankcje za ich złamanie. To jest konkret, dla wielu – być może – łatwiejszy do przyjęcia i zaakceptowania. Normy etyczne, moralne to jednak pewien abstrakt.
• Choć za złamanie zasad kodeksu etyki też można odpowiadać – przed sądem lekarskim.
– Sam fakt nieetycznego zachowania lekarza (jest nieuprzejmy wobec pacjentów, nie szanuje swoich kolegów) nie wystarcza, by stanął przed sądem lekarskim – naraża się co najwyżej na potępienie środowiska, reprymendę Komisji Etyki. Lekarz musi zdecydowanie złamać normę deontologiczną, prawo, by stanąć przed sądem lekarskim.
• Czy biorąc pod uwagę szybki postęp medycyny, zmieniające się warunki wykonywania zawodu KEL wymaga okresowych nowelizacji?
– Kodeks był już dwukrotnie nowelizowany, bo przede wszystkim musi odpowiadać na wyzwania najnowszych odkryć w medycynie. Niedługo na pewno będzie musiał uwzględnić choćby problem klonowania. Ale zmiany musi przedyskutować i wypracować samo środowisko, nie można robić tego pochopnie, bo etyka nie zmienia się w takim tempie jak prawo, które można tworzyć praktycznie z dnia na dzień. Może cezura 10 lat byłaby odpowiednia? Etyka jest procesem, kształtującym się powoli, w oparciu o praktykę. I naprawdę nie jest rolą ministra szukanie punktów, w których należy znowelizować lekarzom kodeks etyki.
• Coraz bardziej szczegółowe i restrykcyjne przepisy prawne regulujące zasady i warunki wykonywania zawodu lekarza coraz częściej stawiają lekarzy w sytuacji konfliktu między prawem a etyką.
– Rzeczywiście, przepisy prawa i zasady etyki coraz częściej są niekompatybilne. Nie znaczy to jednak, że trzeba naginać kodeks do przepisów prawa, często bardzo niedoskonałych. To nie jest tak, że norma prawna jest ponad kodeksem. Jeżeli obowiązujące procedury narzucają lekarzowi pewien tok postępowania, a on ma przekonanie, że powinien postąpić inaczej, należy dążyć do zmiany procedury, a nie kodeksu etycznego. Samorząd lekarski, towarzystwa lekarskie, konsultanci mają obowiązek na różne sposoby wywierać nacisk na prawodawców. I robią to, choć z różnym skutkiem.
Z nieprzestrzegania zasad etycznych wynika wiele zła dla samych lekarzy i naszych chorych, ale to wcale nie znaczy, że należy go zmienić zgodnie z oczekiwaniami administracji. Dekalogu też wiele osób nie przestrzega i nikt go z tego powodu nie zmienia. Kodeks często zmusza lekarza do dodatkowego wysiłku, rezygnacji z własnego egoizmu, a nie wszyscy są na to gotowi.
• Wielu lekarzy uważa, że – paradoksalnie – wykonywanie zawodu lekarza w zniewolonych czasach komunizmu było bardziej wolne niż dzisiaj.
– W pewnym sensie tak, nie byliśmy na każdym kroku tak ograniczani przepisami administracyjnymi. Ale nasze możliwości leczenia, dostęp do nowości diagnostycznych i leków był tak ograniczony, tak bardzo odstawaliśmy od medycyny światowej, że był to inny, ale bardzo dolegliwy sposób zniewolenia. Lekarz miał większą swobodę, ale mniejsze możliwości, a pacjent zdecydowanie mniejsze szanse. Tego nie można porównywać.
• Kodeks reguluje m.in. postępowanie lekarza wobec pacjenta. Krytycy zarzucają kodeksowi rażące zachwianie proporcji między ochroną praw pacjentów a ochroną własnych interesów lekarzy.
– Używając sposobu argumentacji przeciwników obecnego kształtu kodeksu etyki wystarczy powiedzieć, że relacji między lekarzami dotyczy 5 artykułów, a relacji lekarz – pacjent – 17! Nie o liczbę, oczywiście, chodzi. Pacjenci mają swoją Kartę Praw Pacjenta, której muszą przestrzegać wszyscy lekarze i nikt nie mówi, że w niej prawa lekarzy nie są należycie reprezentowane.
• Część lekarzy podnosi, że przestrzeganie kodeksu etyki naraża ich na odpowiedzialność prawną.
– To nie kodeks etyki, a zły system prawny naraża ich na represje. Cała ta dyskusja o etyce lekarzy jest, nie tylko w moim odczuciu, przykrywką licznych wadliwych i nieetycznych rozwiązań systemowych. Mówi się, że im mniej etyki w społeczeństwie, tym więcej etyki wymaga się od lekarzy. Dlaczego nie słyszymy takich zarzutów w stosunku do prokuratorów, dziennikarzy? Też mają swoje kodeksy postępowania, też nie zawsze ich przestrzegają, ale jakoś nikt z polityków nie chce im tych kodeksów pisać od nowa, według własnych kryteriów. Zarzuty sformułowane przez prof. Jana Hartmana, a autoryzowane przez ministra Bartosza Arłukowicza brzmią groźnie, idą w kierunku uszczegółowienia zapisów, które bardziej byłyby normami prawnymi, niewiele mając wspólnego z zasadami etyki.
• Od lat prowadzi pani profesor wykłady z etyki lekarskiej dla lekarzy stażystów. Mają wątpliwości, dyskutują?
– Różnie bywa, jak to w życiu. Są lekarze, którzy uważają, że zasady etyki nie są im do niczego potrzebne, ale wielu rozumie, że będą uprawiać szczególny zawód, który wymaga oparcia na trwałych, etycznych zasadach. Są oczywiście pytania i dyskusje. Wiele pytań wynika, niestety, ze strachu przed odpowiedzialnością karną, przed prawnikami. W tym strachu nie ma troski o pacjenta, tylko obawa o własny los. Naszą rolą, jak myślę, jest wytłumaczenie im, że w relacjach lekarz – pacjent strach nie może dominować nad empatią.
Niestety, nasi młodsi koledzy są produktem obecnego systemu kształcenia. Na studiach zdają egzaminy testowe, zajęcia praktyczne mają z niewiele starszymi asystentami, zagonionymi między leczeniem, nauczaniem i prowadzeniem badań naukowych. O doświadczonych, starszych lekarzy, profesorów nawet się nie ocierają. A na stażu, jak sami mówią, leczą przede wszystkim papiery. Gdzie mają zobaczyć wzorce, autorytety, nauczyć się prawidłowych reakcji i postaw? Dopiero w pracy zaczynają, często intuicyjnie, budować własne wzorce, nie zawsze najlepsze.
• Zawsze, gdy mówi się o kodeksach etycznych, słyszymy tylko o lekarzach.
– Może dlatego, że mimo wszystkich wad systemu lekarze wciąż są najmniej zdehumanizowaną grupą zawodową. To nie kodeks etyczny lekarza wymaga dyskusji, a ograniczanie autonomii lekarza z powodu coraz bardziej szczegółowych procedur – to wymaga głębokiej debaty, także, a może przede wszystkim, z udziałem ministra zdrowia i niezależnych autorytetów etycznych.