Błąd w sztuce trafił do lamusa

MEDICUS 1-3/2013

Błąd w sztuce trafił do lamusa

z Piotrem Jakubcem – sędzią Sądu Okręgowego w Lublinie rozmawia Maria Przesmycka

 

• Błąd w sztuce lekarskiej umarł dla prawników bezpowrotnie?

– Słowo „sztuka” w kontekście medycyny przestaje się nam podobać. Wy­konywanie zawodu lekarza postrzegamy raczej jak dobrą praktykę opartą na dowodach naukowych. Dlatego, by uniknąć skojarzeń, że mamy do czynienia z jakąś tajemną, niedostępną wiedzą, mówimy o błędzie medycznym. Dziś w praktyce używamy pojęć: błąd medyczny, zdarzenie medyczne w opozycji do niepożądanego efektu leczenia, niepowodzenia leczenia, które nie zakłada jakiegokolwiek nieprawidłowego działania ze strony personelu medycznego.

 

• Czym różni się błąd medyczny od zdarzenia medycznego?

– Obydwa pojęcia opierają się na działaniu bądź zaniechaniu niezgodnym z aktualną wiedzą medyczną. Ustawa o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta wprowadza wprawdzie definicję zdarzenia medycznego, ale jest ona mało precyzyjna i nie do końca łatwe jest rozdzielenie zdarzenia od błędu medycznego. Pojawiły się głosy, że tą różnicą będzie wina sprawcy, choćby w postaci niedbalstwa.

Na pewno ustawodawca ograniczył zdarzenia medyczne do tych zdarzeń, których przyczyną sprawczą są niezgodne z aktualną wiedzą medyczną: diagnoza,  leczenie, w tym wykonanie zabiegu operacyjnego albo zastosowanie produktu leczniczego lub wyrobu medycznego, zaś skutkiem  zakażenie biologicznym czynnikiem chorobotwórczym, uszkodzenie ciała, rozstrój zdrowia albo śmierć pacjenta. Zdarzenia medyczne to tylko te działania i zaniechania, które mają określone przyczyny w ustawie i mają określone skutki. Wydaje się, że to węższe pojęcie niż błąd medyczny. Zostało ono stworzone dla potrzeb szczególnego, pozasądowego trybu dochodzenia odszkodowania i zadośćuczynienia, który wprowadzono z dniem 1 stycznia 2012 r.  Istotnym ograniczeniem co do możliwości skorzystania przez poszkodowanych z tego rozwiązania jest zawężenie pojęcia zdarzenia medycznego do następstw świadczeń udzielonych w szpitalu. Ale te pojęcia mają nieostre granice i z pewnością będą na siebie zachodziły.

 

• Co najczęściej doprowadza lekarzy przed oblicze Temidy? Błąd, niedbalstwo, brak wyobraźni?

– Pewnie wszystko po trosze. Błędy się zdarzają, wszyscy je popełniamy, ale nie znalazłem w literaturze potwierdzenia tezy, że lekarze popełniają dziś więcej błędów medycznych. Polska jest pewnie gdzieś w średniej światowych statystyk. Mamy natomiast poważny problem z dostępem do świadczeń zdrowotnych, co rodzi konkretne roszczenia
pacjentów, bo czekanie może pogorszyć ich stan zdrowia, naraża na ból i cierpienie. Mamy też problem zaniedbań natury organizacyjnej – z tego tytułu też trafia do sądu sporo roszczeń. Niemal wszystkie roszczenia dotyczące zakażeń szpitalnych opierają się na zarzutach winy organizacyjnej (zwykle anonimowej – ktoś zaniedbał, ktoś popełnił błąd) szpitala, który odpowiada za niedopilnowanie stosownych procedur, np. sanitarno-epidemiologicznych.

Ale nierzadko zdarza się, że mamy do czynienia ze zwykłym niepowodzeniem w leczeniu, przez nikogo nie zawinionym. Takie roszczenia nie powinny być uwzględniane, bo w medycynie nie ma prostej zależności: działanie – efekt; lekarz nie może gwarantować efektu, umówić się o dzieło.

 

• Choć zdarza się, że namawiając chorych do podjęcia leczenia lekarze bagatelizują możliwości wystąpienia powikłań, unikają rozmowy na temat możliwych niepowodzeń.

– Dużym ułatwieniem w takiej rozmowie jest dobrze przygotowany formularz zgody na leczenie. Jeżeli lekarz przedstawi pacjentowi dobrze sformułowany tekst formularza, to woli pacjenta pozostawiamy, czy zechce się z nim, przed podpisaniem, uważnie zapoznać. Ale trzeba pamiętać, że nawet najlepiej skonstruowany formularz nie pomoże, jeśli pod presją czasu i okoliczności pacjent nie będzie mógł świadomie wyrazić swojej woli. Mimo złożenia podpisu może przed sądem podnosić, że jego zgoda nie była uświadomiona.

Ale co do zasady – dobrze przygotowany formularz zgody jest najlepszym zabezpieczeniem dla szpitala, dobrym dowodem, że informacja była pacjentowi udzielona prawidłowo. Coraz lepiej rozumieją to menedżerowie ochrony zdrowia. Pojawiają się już w takich formularzach informacje dotyczące statystyki powikłań; w prywatnych lecznicach pacjentom prezentowane bywają multimedialne pokazy, na czym polegać będzie proponowany im zabieg.

Natomiast, jeśli sąd ma do czynienia ze zgodą blankietową (notatka na historii choroby: „otrzymałem informację i wyrażam zgodę na leczenie”) lub – co gorsze – zgodą udzieloną ustnie, musi uzupełnić tę lukę w materiale dowodowym  zeznaniami świadków, to dodatkowe utrudnienie i ryzyko dla stron, bo pamięć bywa zawodna, a nie można też wykluczyć złej woli którejś ze stron.

 

• Przed sądami cywilnymi toczy się coraz więcej procesów odszkodowawczych wytaczanych przez pacjentów.

– Nie znam aktualnych statystyk, jak wygląda ta dynamika wzrostu. Kilka lat temu wzrost liczby spraw rok do roku wynosił ok. 20%. Dlatego właśnie, by odciążyć sądy od tych spraw i ułatwić poszkodowanym dochodzenie roszczeń, ustawodawca wprowadził nowe rozwiązanie, umożliwiając przekazanie roszczeń wynikających ze zdarzeń medycznych do trybu pozasądowego, do wojewódzkich komisji ds. orzekania o zdarzeniach medycznych. Takie rozwiązanie zna świat, w jakimś stopniu było ono wzorowane na praktyce skandynawskiej, francuskiej. Podobne modele funkcjonują też w Nowej Zelandii, USA. Jeśli ta instytucja przyjmie się i u nas, możemy mieć mniej procesów sądowych.

 

• Na razie nie widać chęci kierowania spraw do komisji, przynajmniej w województwie lubelskim.

– Ale widać tendencję wzrostową, zwłaszcza w ostatnich miesiącach. Są już pierwsze orzeczenia o zdarzeniach medycznych i pierwsze kwoty przyznane poszkodowanym w tym trybie.

 

• Wysokość odszkodowań zasądzonych w polskich sądach na rzecz pacjentów poszkodowanych przez służbę zdrowia szybko rośnie. Głośno było o wyroku wrocławskiego sądu, w którym przyznał poszkodowanej 1,2 mln złotych zadośćuczynienia  i 13 tysięcy miesięcznej renty. Mówi się też o dużych różnicach kwot zasądzonych w podobnych sprawach

– Najpierw usystematyzujmy zasadnicze pojęcia. Naruszenie zdrowia, uszkodzenia ciała daje poszkodowanemu prawo do różnych roszczeń: odszkodowania, zadośćuczynienia, renty. Obserwowany wzrost zasądzanych kwot dotyczy przede wszystkim zadośćuczynienia, bo renta i odszkodowanie zasądzane są według uszczerbku majątkowego, który jest wymierny, wycenialny. To, że wysokość odszkodowań i rent także rośnie, choć znacznie wolniej, spowodowane jest przede wszystkim poprawiającymi się warunkami życia; są lepsze, ale droższe leki, lepszy, ale droższy sprzęt rehabilitacyjny, utracone przez chorobę zarobki też są coraz wyższe.

Natomiast zadośćuczynienie to wynagrodzenie za doznaną krzywdę, za ból i cierpienie. Decydując o jego wysokości, sąd bierze pod uwagę wiele elementow. Według mojej wiedzy najwyższe są zadośćuczynienia dotyczące szkód okołoporodowych, gdzie przewidywany jest najdłuższy czas trwania cierpień i cierpienia te są najdotkliwsze. Dodatkowo sąd bierze także pod uwagę sytuację rodzinną i finansową poszkodowanego. Słyszy się o rozbieżnościach zasądzanych kwot, ale nie znam żadnych statystyk potwierdzających te opinie.

 

• Czy zdarzają się sprawy o zadośćuczynienie za łamanie praw pacjenta do informacji, tajemnicy lekarskiej, za naruszenie intymności?

– Ustawa przewiduje zadośćuczynienie za takie postępowanie, które naruszyło prawa pacjenta, nie powodując uszczerbku na zdrowiu. Te dobra są chronione ustawą. Nie znam, co prawda, przykładu roszczenia opartego wyłącznie na naruszeniu praw pacjenta, ale w wielu
sprawach odszkodowawczych pojawia się np. element uświadomionej zgody.

 

• Mówi się, że lekarze uczą się na błędach kolegów. Jak ocenia pan stan świadomości prawnej lekarzy?

– Lekarze w sprawach o błędy medyczne pojawiają się przed sądem cywilnym w charakterze świadków. Przepisy kodeksu pracy i kodeksu cywilnego chronią lekarzy przed odpowiedzialnością cywilną. W większości przypadków odpowiedzialność za lekarza ponosi szpital. I to przede wszystkim dyrekcje szpitali zauważają problem niekorzystnych skutków nieznajomości przepisów prawa u swoich pracowników. Zdarzają się nam propozycje szkoleń dla pracowników szpitali na temat błędów, zdarzeń medycznych, praw pacjenta. Kilka miesięcy temu szkolenie z zakresu prawa medycznego, w którym brałem udział, zorganizowała także Lubelska Izba Lekarska, a ostatnio na sali rozpraw pojawili się w charakterze obserwatorów studenci medycyny; widocznie ktoś uznał, że powinni zobaczyć, jak przebiega proces o błąd medyczny, jakie zagrożenia niesie za sobą wykonywanie zawodu lekarza.