Nasza Pani i Pan… Doktorzy

MEDICUS 12/2012

Nasza Pani i Pan… Doktorzy

Czy można ominąć porzuconego albo cierpiącego zwierzaka? Jasne, że można. Przecież to „tylko zwierzę”. Ale nie w przypadku dr Marii Repelewskiej (radiolog z PSK4) i jej męża Marka (ortopeda ze szpitala przy al. Kraśnickiej). – W zasadzie poza jednym kotem, wszystkie czworonogi, jakie przewinęły się przez nasz dom, to zwierzęta uratowane, wzięte z interwencji, przybłędy lub znajduchy – mówi Maria Repelewska, która teraz ma pod opieką 8 kotów i psa, a także stadko kocich bezdomnych rezydentów w szpitalu przy ul. Jaczewskiego. – Nie umiem inaczej. Ratuję, szukam domów dla kogo się da, a na ile mogę, biorę pod swój dach. Na szczęście ten dach jest duży i okolica spokojna. Ale chyba nie wszystkim zdarza się przygarnąć zbłąkanego żółwia, który nie wiadomo skąd przywędrował do naszego ogrodu? – śmieje się, opowiadając o pierwszych czterołapych domownikach: kocicy Pumie, która matkowała synowi doktorostwa i nie odstępowała malucha na krok, ratując go, kiedy,
leżąc w łóżeczku, narzucił sobie koc na buzię. – Zaczęła tak przeraźliwie miauczeć, że postawiła mnie na nogi i pobiegłam do dziecka – wspomina doktor Repelewska. Nikogo później nie dziwiło, że pierwszym słowem uratowanego nie była „baba” czy „mama” ale… „kiś”.

Kiedy młody Repelewski podrósł, znalazł kotkę, wielbicielkę dalekich podróży, która zwiedziła z rodziną niemal całą Europę, jeżdżąc na tylnym siedzeniu. Kiedy państwo Repelewscy zamieszkali pod Lublinem, natychmiast przybłąkał się Funio – skrzyżowanie jamnika z wilkiem, kundel o urodzie nienachalnej, ale wielkiego serca; później dołączył wielki, żółty, wilczurowaty Misza, który kochał koty… maliny i winogrona; następny był ogromny pasterski pies Czesiek, którym rządziła kocica Majka (znaleziona na ul. Lubartowskiej) i ostatni, Czarek, ogromny bernardyn, który przez pierwszych właścicieli był bity, a na koniec wleczony na sznurku za samochodem. – Miał być uśpiony. Kiedy do nas trafił, było to 25 kg kości i strachu. Dzisiaj jest naszym ukochanym psem, który zdobył serce nawet wojowniczej Majki, chociaż najbardziej uwielbia szylkretową kocicę Kretę. Za kilka dni do naszego stada ma dołączyć mała, zaledwie 2-miesięczna suczka, znaleziona przez moją koleżankę. I zastanawiamy się, jak ją przyjmie ten nasz stary kawaler…        aa