Lekarze Ekstremalnie Pilnowani?

MEDICUS 12/2012

Lekarze Ekstremalnie Pilnowani?

Gdy któregoś dnia, podczas codziennej lektury porannej prasy, przeczytałem: „Lekarze najlepsi w Poznaniu, a najgorsi w Lublinie”, „LEP: Medycy z Lublina najgorsi w kraju”, czy „Lekarze z Lublina na szarym końcu”, wściekłem się na brak dziennikarskiego obiektywizmu i znajomości problematyki autorów tych tekstów.

Temat wydał mi się wart zgłębienia również dlatego, że sam podczas komentowanej w prasie jesiennej sesji trochę z ciekawości podszedłem do LEP-u.

Po rozmowach z osobami zdającymi egzamin i zapoznaniu się z opiniami na forach medycznych – odpowiedź na pytanie, dlaczego w tej sesji to właśnie absolwenci UM w Lublinie wypadli najgorzej, nie wydaje się być zbyt trudna. Otóż średnia liczba zdobytych punktów przez wszystkich egzaminowanych podczas LEP-u była zazwyczaj odwrotnie proporcjonalna do determinacji komisji egzaminacyjnych w egzekwowaniu przez nie regulaminu porządkowego i wprost proporcjonalna do możliwości zbiorowego konsultowania odpowiedzi tuż przed lub już po oficjalnym ogłoszeniu zakończenia testu. Co sprytniejsi mogli spisać nawet do kilkudziesięciu odpowiedzi.

Ściąganie od osoby siedzącej obok czy kilkakrotne wychodzenie do toalety, aby przez komórkę znaleźć w internecie lub wgranym w pamięć telefonu podręczniku odpowiedzi na kilka pytań, były standardem podczas egzaminów w wielu ośrodkach w Polsce. Niektórzy, po egzaminie, oczywiście tylko w gronie najbliższych znajomych, zachwalali inwestycję w postaci zakupu komunikatora składającego się z mikrofonu, szpiegowskiej mikrosłuchawki z pętlą indukcyjną oraz nadajnika.

Możliwości współczesnej techniki są olbrzymie i, niestety, jeszcze niedoceniane
przez Centrum Egzaminów Medycznych w Łodzi. Podczas LEP-u przeprowadzonego podczas ostatniej sesji w niektórych ośrodkach w Polsce zabrakło również zwykłej uczciwości i dyscypliny. Wina dotyczyła zarówno nieuczciwych wobec swoich kolegów lekarzy, jak i zbyt pobłażliwych członków komisji, którzy w opinii młodych medyków wydawali się być niekiedy „ślepi i głusi”, a w odosobnionych, karygodnych przypadkach, przechodząc między ławkami, dyskretnie wskazywali palcem swoim „wybrańcom” właściwe odpowiedzi.

W Lublinie podczas jesiennego LEP-u było inaczej. Niestety, jak się okazało, niemal rygorystyczne przestrzeganie przez komisję zasad regulaminu porządkowego zaowocowało słabszymi o kilka punktów notami absolwentów Uniwersytetu
Medycznego w Lublinie w porównaniu do lekarzy z innych ośrodków.

Problem nieprzestrzegania zasad regulaminu porządkowego wbrew pozorom jest łatwy do rozwiązania i nie wymaga wielkich nakładów finansowych. Wystarczy na każdej z sal egzaminacyjnych zainstalować kamery. Rejestrowanie przebiegu egzaminu z całą pewnością zwiększyłoby dyscyplinę na egzaminie i pozwoliło skutecznie karać nieuczciwych lekarzy. Podobnie jak wyposażenie każdej komisji w małe, przenośne wykrywacze telefonów komórkowych oraz urządzeń nadawczych, które od dawna w wielu krajach zapewniają skuteczne egzekwowanie prawa, właśnie m.in. podczas ważnych egzaminów państwowych. Z kolei uzyskany na egzaminie wynik byłby prawdziwym odzwierciedleniem
wiedzy zdających, jak również, w pewnym stopniu, jakości kształcenia na poszczególnych uczelniach medycznych.

Miejmy nadzieję, że kolejny, tym razem już Lekarski Egzamin Końcowy (LEK), który odbędzie się wiosną 2013 roku, nie będzie od LEP-u różnił się jedynie nazwą. LEK musi być egzaminem, który umożliwi lekarzom w całej Polsce uczciwe i samodzielne sprawdzenie swojej wiedzy, a naprawdę najlepszym i najbardziej pracowitym, a nie najsłabiej pilnowanym i „życiowo zaradnym”, da szanse na otwarcie wymarzonej specjalizacji.

Marek Derkacz
marekderkacz@interia.pl