MEDICUS 12/2012
Dwadzieścia lat minęło…
z dr. n. med. Jackiem Niezabitowskim, ordynatorem Oddziału Urologii i Onkologii Urologicznej Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego, rozmawia Jerzy Jakubowicz
• Kiedy powstał oddział urologii w szpitalu im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego?
– Oddział urologii z pododdziałem ESWL powstał oficjalnie 6 grudnia 1992 r. Wspólnie z dr. n. med. Tadeuszem Sadowskim, pierwszym ordynatorem tego oddziału, przeszliśmy do pracy z Kliniki Urologii AM, a ja zostałem zastępcą ordynatora. Wkrótce dołączyło do nas 3 lekarzy ze szpitala im. Jana Bożego w Lublinie: Andrzej Ciołko, Mirosław Jośko, Bogdan Kotliński. Jednak już w październiku 1992 r. rozpoczęliśmy naszą działalność, a to dzięki życzliwości naszego przyjaciela, dr. Jana Bojarskiego, ordynatora Oddziału Chirurgii Ogólnej, który udostępnił nam kilka łóżek u siebie. Obecnie nasz oddział ma 24 łóżka plus 4 dodatkowe dla pacjentów poddawanych kruszeniu kamieni w ramach „chirurgii jednego dnia”. Zatrudniamy 6 lekarzy na etatach, 1 na ½ etatu oraz mamy jednego rezydenta. To w zasadzie nam wystarcza, pewne trudności pojawiają się, kiedy ktoś zachoruje lub pojedzie na urlop.
• Co się zmieniło w działalności oddziału na przestrzeni 20 lat?
– Przez ten czas medycyna wykonała wielki skok. Nie mieliśmy sprzętu endoskopowego, jaki mamy obecnie, nie wykonywaliśmy zabiegów laparoskopowych.
Obecnie praktycznie nie operujemy kamicy moczowodowej, a kruszymy kamienie metodą endoskopową URSL. Dzięki tej metodzie jednocześnie możemy diagnozować guzy moczowodu, pobrać wycinki czy rozcinać zwężenia moczowodu. Dawniej przy rozległej kamicy w układzie kielichowo-miedniczkowym wykonywano duże otwarte operacje. Obecnie unikamy tego dzięki metodzie PCNL, polegającej na tym, że wkłuwamy się do nerki i usuwamy kruszony kamień kawałek po kawałku jak przez dziurkę od klucza. Zabieg metodą ESWL to kruszenie kamienia przy użyciu fali uderzeniowej. Stosowany jest u nas od 20 lat, a byliśmy pierwsi po prawej stronie Wisły. Wytworzona w lipotrypterze wysokoenergetyczna fala uderzeniowa, nakierowana na kamień powoduje jego rozkruszenie. Te wszystkie metody wzajemnie uzupełniają się w leczeniu kamicy.
Na przestrzeni lat rozwinęliśmy leczenie chorób nowotworowych układu moczowego. Usuwamy całkowicie zmienione nowotworowo pęcherze moczowe, a tworzymy nowe z jelita; usuwamy rozległe guzy nerek, wykonujemy radykalną prostatectomię przy raku prostaty. Mamy pacjentów, którzy po usunięciu pęcherza z powodu raka żyją 15-16 lat. Oczywiście wiele zależy od tego, w jakim stadium choroby trafi do nas pacjent.
• Jakie schorzenia urologiczne dominują w naszym regionie?
– Do naszego szpitala trafiają pacjenci nie tylko z naszego regionu, część z nich przyjeżdża z województwa rzeszowskiego i świętokrzyskiego. Dużo mamy pacjentów
z kamicą, ale to schorzenie leczy właściwie każdy oddział urologiczny. Do nas, podobnie jak do Kliniki Urologicznej UM w Lublinie i oddziału urologicznego szpitala kolejowego, trafia wielu pacjentów ze schorzeniami nowotworowymi, niestety, często zaawansowanymi.
• Czy oddział urologii w pełni wykorzystuje swoje możliwości w leczeniu pacjentów?
– Nie mogę bezpośrednio skarżyć się na NFZ, bo wykonuję kontrakt, który zawiera szpital. Bywały lata, że przyznane nam środki kończyły się we wrześniu, czy w październiku, a trudno przecież odsyłać zwijającego się z bólu pacjenta z kolką nerkową, to byłoby nieludzkie. W tym roku mamy taki kontrakt, ale wydaje się, że nadwykonań nie będzie dużo. Natomiast boli nas, jak pojedziemy na jakiś zjazd naukowy, gdzie demonstrowana jest nowoczesna aparatura. Nasz ultrasonograf kupił 12 lat temu ówczesny dyrektor dr Krzysztof Skublewski, w tej chwili ten aparat nadaje się już do muzeum techniki, brakuje do niego części. Czekamy obecnie na jakieś oferty, na zakup nowej aparatury.
• Co najbardziej dokucza w naszej ochronie zdrowia?
– Przede wszystkim brak stabilizacji finansowej, ale i tej, dotyczącej przepisów prawnych. Zmusza nas to do tego, że zamiast normalnie pracować musimy biegać po urzędach. A kiedyś nasz piękny zawód był wolnym zawodem, z możliwością poświęcenia swego czasu wyłącznie pacjentowi.