MEDICUS 10/2012
Pomagać Afryce ile starczy sił!
– Dlaczego po raz kolejny wybieram się do Afryki? Odpowiedź może być tylko jedna: bo cieszy mnie to, że mogę pomagać; bo jestem zarażony tym kontynentem, jego powietrzem, kolorami, widokami i ludźmi. Bo uważam, że jestem coś winny innym, że jestem potrzebny słabszym i chcę, póki mi na to pozwala zdrowie, dzielić się swoją wiedzą i umiejętnościami – mówi dr Stefan Ciszewski, emerytowany chirurg z ponad 40-letnim stażem zawodowym, który tym razem – na początku 2013 roku – planuje wyjazd do Republiki Środkowej Afryki, gdzie, tak jak zawsze, w ramach wolontariatu będzie pomagał chorym, tym razem z wioski Pigmejów. Wioska leży tuż przy granicy z Demokratyczną Republiką Konga, gdzie od kilku lat pracują księża z diecezji tarnowskiej i to oni zorganizowali tam ośrodek dla chorych. – Podobno jak na warunki afrykańskie ten „szpitalik” jest względnie dobrze wyposażony – wyjaśnia dr Ciszewski.
– Tym razem jednak nie chciałbym jechać sam, bo nauczony doświadczeniem wiem, że będzie trudno skutecznie leczyć tamtejszych chorych bez pomocy anestezjologa. Tam, gdzie byśmy przebywali, jest podobno dużo chorych wymagających leczenia operacyjnego: tarczyce, pęcherzyki żółciowe, żylaki itp. Dlatego zwracam się z gorącą prośbą – apelem do kolegów anestezjologów: Być może znajdzie się wśród lekarzy tej specjalności ktoś, kto zechce poświęcić kilka miesięcy swego życia na niesienie pomocy mieszkańcom Afryki? Może ktoś zechce zmierzyć się z takim wyzwaniem? Przeżyć przygodę a zarazem doświadczyć czegoś nieporównywalnego? – apeluje doktor Ciszewski.
Kilka lat temu zdecydował się wyjechać do Marany na Madagaskarze, do ośrodka dla chorych na trąd (założonego przez polskiego zakonnika, ojca Jana Beyzyma). – Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że po powrocie z Madagaskaru jeszcze raz wyjadę pomagać Afrykańczykom, ale 2 lata temu zgłosiły się do mnie zakonnice ze Zgromadzenia Sióstr od Aniołów z podwarszawskiego Konstancina z pytaniem, czy nie pojechałbym pomagać chorym w założonym przez nie ośrodku misyjnym w Demokratycznej Republice Konga. Nie zastanawiałem się długo.
I tak doktor Ciszewski znalazł się w samym sercu Afryki, w jednym z największych państw tego kontynentu, bo Kongo jest dziewięć razy większe niż Polska. Mieszka tam ponad 60 mln ludzi! A leczy ich zaledwie 2160 lekarzy. Ośrodek, w którym pracował, mieści się w małej, położonej na wschodzie kraju, ukrytej w buszu wiosce o nazwie Ntamupengi, która leży przy granicy z Rwandą – krajem spustoszonym przez ludobójcze walki, jakie toczyły ze sobą plemiona Tutsi i Hutu.
Teraz nie waha się przed kolejną wyprawą. Bo jak mówi, ludzi, którym polscy lekarze mogliby pomagać, nigdy w Afryce nie zabraknie. – Wiem, że warto podjąć ten trud. Dla mnie to staje się stylem życia – mówi z przekonaniem.
Lekarzy, którzy chcieliby dołączyć do dr. Stefana Ciszewskiego, prosimy o kontakt mailowy: Ciszewski@wp.pl lub telefoniczny 665 336 095.
Anna Augustowska