Nasz Pan… Doktor

MEDICUS 6-7/2012

Nasz Pan… Doktor

Sabina, rudowłosa persica (specjalnie strzyżona „na lwa”) ma osiem lat. Czarek – kocur rasy egzotycznej, siedem. Ten uroczy koci duet mieszka z rodziną doktora Sławomira Kiciaka, adiunkta z Kliniki Chorób Zakaźnych UM w Lublinie: żoną Izabelą Mahorowską-Kiciak, farmaceutką i ich 12-letnim synem, Michałem. Do niedawna ten rodzinny układ dopełniała też suczka Jaga, buldożka francuska o niepospolitej osobowości i gorącym psim sercu, w którym dla każdego członka rodziny było miejsce.

– Dostaliśmy ją w prezencie ślubnym. Niemal rok temu, po 13 latach, odeszła, a my wciąż nie możemy się pogodzić z jej brakiem – mówi pani Izabela.

– Co nie znaczy, że kiedyś nie zdecydujemy się na kolejnego psa – zaznacza doktor Kiciak.

Osierocone przez Jagę czują się także koty – szczególnie kocur Czarek, który, mimo że sprowadzony dla towarzystwa kocicy Sabiny (a Sabina miała zabawiać Jagę, co raczej się nie sprawdziło), niemal od razu zaprzyjaźnił się z suką, z którą stworzyli doskonały duet wbrew wszelkim stereotypom mówiącym, że „pies z kotem”… itd.

– Nic bardziej mylnego! Nasza suka matkowała kociakowi, niemal go wychowała. Tworzyli prawdziwy tandem, który z lekkim dystansem obserwowała Sabina. Generalnie zwierzaki żyły w pełnej harmonii ze sobą i z nami – mówią Kiciakowie, w życiu których zawsze były zwierzęta, głównie psy.

Odejście Jagi zmieniło nieco układ, ale w niczym nie zburzyło harmonii: Sabina od zawsze uwielbia Michała (towarzyszy mu przy odrabianiu lekcji, rezyduje w jego pokoju), a czarujący Czarek emabluje doktora.

– Razem oglądają telewizję, przesiaduje u męża na kolanach, wybiega mu na powitanie. No i śpi z nami. W rezultacie wygląda to tak, że chłopcy mają swoje koty, a ja mam… chłopców – śmieje się pani Izabela.

Kiciakowie nie pozostają obojętni na los bezdomnych zwierząt – wspomagają schronisko w Krzesimowie, a także w Annopolu. – Jesteśmy to winni zwierzakom, to nas bracia mniejsi – podkreślają.

Anna Augustowska