Na stomatologii bez rewolucji

MEDICUS 6-7/2012

Na stomatologii bez rewolucji

z prof. Teresą Bachanek, kierownikiem Katedry i Zakładu Stomatologii Zachowawczej UM w Lublinie rozmawia Anna Augustowska

• Jesienią wchodzi w życie reforma zmieniająca zasady kształcenia lekarzy i lekarzy dentystów. Rozmawiano o tym w czasie kwietniowych, czternastych już obrad okrągłego stołu, które odbyły się w Nałęczowie. Co te zmiany oznaczają dla przyszłych studentów wydziału stomatologii?

– Jeśli zapowiadane zmiany rzeczywiście wejdą w życie, bo wciąż nie jest to jeszcze fakt, tylko zapowiedź, to na naszym wydziale nie będzie z tego powodu żadnej rewolucji. Przede wszystkim dlatego, że już od kilku lat studenci stomatologii są prowadzeni według programu, który jest niemal zbieżny z programem, który ma wejść jesienią. I szczerze mówiąc, poza pewnymi formalnymi zmianami, takimi jak łączenie przedmiotów w grupy problemowe, nadal będziemy przekazywali tę samą wiedzę. Opracowujemy właśnie wewnętrzne programy zajęć, pracownicy przygotowują sylabusy. Pragnę podkreślić, że to nadal będą jednolite studia magisterskie, trwające nie krócej niż 10 semestrów. Liczba godzin zajęć ma, tak jak dotychczas, obejmować 5 tysięcy godzin, z czego na piątym roku studiów 80% to mają być zajęcia praktyczne (teraz to sześćdziesiąt procent ogólnej puli zajęć).

• Zajęcie praktyczne mają być prowadzone w bardzo małych, bo 3-osobowych grupach?

– W zasadzie powinniśmy się cieszyć – studenci będą mieli komfort nauki, bo z trzema osobami można wydajniej pracować. Teraz te zajęcia prowadzimy w grupach 5-osobowych. Łatwo więc policzyć, że za 5 lat będziemy potrzebowali więcej pracowników naukowych, a co za tym idzie, także więcej pieniędzy na ich wynagrodzenie.

 

• Chyba, że uczelnia przyjmie mniej studentów?

– Trudno mi o tym dzisiaj mówić. Obecnie mamy po 80 studentów na każdym roku i nie wydaje mi się, aby było ich zbyt dużo.

 

• Czy młody dentysta da sobie radę w zawodzie bez stażu podyplomowego?

– Musi – chociaż mam sygnały od studentów, że nie są z tego zadowoleni. Mimo że na wydziale stomatologii nie ma mowy o obijaniu się, bo każdy, dosłownie każdy, student już od drugiego roku ma kontakt z pacjentem i zwyczajnie ćwiczy wszystkie, z czasem coraz bardziej skomplikowane umiejętności, to jednak dodatkowy rok, jaki dawał im staż podyplomowy, był czasem bezcennym. Teraz ma być inaczej – myślę, że dentyści i tak będą mieli lepiej, bo naprawdę mają dużo zajęć praktycznych i nie powinni czuć się bezradni.

 

• Ale ze zdobyciem miejsca do zrobienia specjalizacji chyba nadal będą mieli potworne trudności?

– W tym względzie chyba rzeczywiście niewiele się zmieni, z prostej przyczyny, wciąż nie ma odpowiedniej liczby placówek, posiadających akredytację upoważniającą do kształcenia młodej kadry. W województwie lubelskim, poza naszym Instytutem Stomatologii, Wojewódzką Przychodnią Stomatologiczną i jedynym gabinetem prywatnym, w zasadzie nikt inny nie ma akredytacji. Szkoda, bo działa przecież wiele pełnoprofilowych, doskonale wyposażonych placówek stomatologicznych, w których pracują specjaliści. Może gdyby powstały mechanizmy finansowe, zachęcające do prowadzenia edukacji, młodzi ludzie nie odchodziliby z kwitkiem spod naszych drzwi – stomatologia zachowawcza może przyjąć 3-4 osoby w jednej sesji. Wykształcenie tych osób to są naprawdę duże koszty, a my na każdego rezydenta dostajemy po 200 zł miesięcznie. Proszę to porównać z kosztami materiałów używanych w czasie trwającej 3 lata edukacji prowadzącej do specjalizacji.

 

• Czyli walka o zakwalifikowanie się na wymarzoną specjalizację zaczyna się już na studiach: Kto lepiej zda LDEP, ten ma szansę. Mimo to wyniki tych egzaminów nie są chyba zadowalające?

– Akurat z tym egzaminem nie jest tak źle; nasi absolwenci zwykle znajdują się pośrodku, na 5. lub 6. miejscu w Polsce (mamy 10 wydziałów stomatologii). Oczywiście mogłoby być lepiej ale… nie ma cudów. Jeśli student uczy się zbyt mało, nieefektywnie, bez zaangażowania, nie może liczyć na dobry wynik. Ja zawsze powtarzam, że bez pracy własnej nikt nie może liczyć na sukces.