Sobiepaństwo NFZ

MEDICUS 6-7/2012

   Szkoda gadać  

Sobiepaństwo NFZ

„Kuchennymi drzwiami” prezes NFZ, Jacek Paszkiewicz wprowadził kary dla lekarzy, które w styczniu usunięto z ustawy refundacyjnej po proteście pieczątkowym lekarzy. Decyzję parlamentu, podjętą z inicjatywy Rady Ministrów, lekarze uznali wówczas naiwnie za krok we właściwą stronę.

Zarządzenie 25/2012/DGL z 30 kwietnia dotyczy umów na recepty – od lipca będzie obowiązywać nowy ich wzór. To właśnie do niego super prezes Paszkiewicz wpisał niemal słowo w słowo cały ustęp 8 artykułu 48 ustawy refundacyjnej dotyczący kar dla lekarzy, który parlament usunął z niej po to właśnie, by NFZ nie mógł ich na medyków nakładać.

Kwotą nienależnej refundacji wraz z odsetkami zostanie obciążony lekarz, który wypisze receptę nieuzasadnioną udokumentowanymi względami medycznymi lub niezgodną z uprawnieniami pacjenta. Tu kłaniają się słynne charakterystyki produktów leczniczych.

300 złotych będzie nas każdorazowo kosztować m.in. niechlujstwo w dokumentacji, wykorzystanie więcej niż jeden raz unikalnych numerów identyfikujących recepty, niezachowanie należytej staranności przy przechowywaniu oraz postępowaniu z drukami recept i, co najgorsze, wystawienie recepty na rzecz osoby nieubezpieczonej. Ciekawe, że w tym ferworze nowej wojny z lekarzami zapomniano, że oprócz osób ubezpieczonych są jeszcze uprawnione (art. 2 ustawy o świadczeniach). Wypisując receptę bezrobotnemu lub nieubezpieczonemu dziecku, albo nieobjętej ubezpieczeniem ciężarnej, a jest ich trochę, lekarze mają teraz szansę „cierpieć za miliony”. Nieco skromniejszy mandacik (100 złotych), Sobiepaństwo przewiduje dla tego krnąbrnego gagatka, który ośmieli się nie powiadomić oddziału Funduszu o zmianie danych osobowych oraz danych adresowych, w tym adresu do korespondencji.

Tu nie chodzi o błędy lekarzy, tylko weryfikację, czy pacjent jest ubezpieczony, czego Sobiepaństwo nie potrafi zrobić. Gdyby nawet powstał ogólnokrajowy system kart z chipami, połączony z bazą danych NFZ, to nic to by nie dało, ponieważ to sobiepaństwo nie wie, kto jest w nim ubezpieczony. Brzmi jak paradoks? Każdy może się o tym przekonać, prosząc o kartę EKUZ. Urzędnik zażąda, zresztą zgodnie z ich przepisami, druku RMUA…, zamiast sprawdzić delikwenta w ich bazie.

Marek Stankiewicz
redaktor naczelny