SOR-y same potrzebują ratunku

MEDICUS 04/2012

SOR-y same potrzebują ratunku

z prof. Andrzejem Zawadzkim, konsultantem krajowym w dziedzinie medycyny ratunkowej, rozmawia Marek Derkacz

 

• Czy finansowanie SOR-ów i nakłady na medycynę ratunkową w Polsce są wystarczające?

– Środków zawsze brakuje. Jeszcze jako konsultant wojewódzki wspólnie z przedstawicielami Zarządu Krajowego Polskiego Towarzystwa Medycyny Ratunkowej zwracaliśmy uwagę na potrzebę dyskusji nad sposobem i poziomem finansowania SOR-ów. Chcę podjąć dyskusję w tej materii i z Narodowym Funduszem Zdrowia, i z Ministerstwem Zdrowia, aby znaleźć rozwiązanie, które spowoduje, że SOR-y będą pożądane, a lekarze na nowo zainteresują się specjalizacją z medycyny ratunkowej. Niewystarczające finansowanie jest jedną z głównych przyczyn deficytów tej specjalności, jak również dramatycznego spadku zainteresowania specjalizacją z medycyny ratunkowej młodych lekarzy.

 

• Wielu dyrektorów szpitali ma zastrzeżenia dotyczące finansowania SOR-ów. Czy zawsze jest ono sprawiedliwe?

– Jest to, niestety, bolesny temat. Trzeba przyznać, że rozbieżność w wysokości kontraktów jest bardzo duża, od 3-4 tys. zł w mniejszych SOR-ach, aż do ponad 20 tys. zł w SOR-ach, które potrafiły przekonać miejscowe władze NFZ do swoich potrzeb. Uważam, że w pełni funkcjonujący SOR, z pełną diagnostyką laboratoryjną i obrazową powinien uzyskiwać kontrakty na poziomie ok. 15 tys. zł. Niższy poziom finansowania, niestety, generuje dług. W ramach uzgodnień z NFZ i MZ, o które poproszę, musimy spojrzeć na problem poziomu finansowania SOR i znaleźć rozwiązanie, które poprawi sytuację, np. poprzez powiązanie finansowania z poziomem referencyjności – SOR w szpitalu klinicznym czy wojewódzkim nie może być finansowany tak samo jak SOR szpitala powiatowego. Szpital Kliniczny Dzieciątka Jezus w Warszawie, w którym przez 10 lat byłem ordynatorem SOR, miał np. o połowę niższe finansowanie niż szpitale, które zlikwidowały SOR, i w których funkcjonowały jedynie Izby Przyjęć i szpitale powiatowe w promieniu 20-30 km od Warszawy, które regularnie przesyłały nam pacjentów. Taka sytuacja wymaga analizy i próby uporządkowania.

 

• W największym szpitalu Lubelszczyzny, SPSK 4 w Lublinie, będącym centrum urazowym, NFZ zwiększył finansowanie SOR w 2012 roku w porównaniu do 2011 roku… 400 zł/dobę. Dodatkowo, w związku z likwidacją dwóch SOR w Lublinie, liczba pacjentów tam trafiających wzrosła prawie o 20%.

– Taki poziom finansowania wydaje się niewystarczający, dlatego należy niezwłocznie poprawić tę sytuację poprzez uzgodnienia z płatnikiem, resortem zdrowia, środowiskiem dyrektorów oraz środowiskiem medycyny ratunkowej przy wsparciu konsultantów wojewódzkich ds. medycyny ratunkowej.

 

• Lekarze pracujący w SOR skarżą się, że większość pacjentów, zgłaszających się do oddziałów ratunkowych nie znajduje się w stanie zagrożenia zdrowia i życia. Są to chorzy, którymi w pierwszej kolejności powinni zająć się lekarze rodzinni…

– Powiem wprost, sytuacja zmusiła SOR do wykonywania roli prymitywnej i niesprawnej protezy podstawowej opieki zdrowotnej. Wiemy dobrze, że wizyta w SOR jest najkrótszą i najłatwiejszą drogą do specjalisty, a chorzy są często przez lekarzy POZ dokładnie instruowani, co mają mówić, zgłaszając się do SOR, aby wykonano im badania. Lekarze rodzinni powinni nas odciążyć i zająć się tymi pacjentami. Będę na ten temat rozmawiał z konsultantem krajowym w dziedzinie medycyny rodzinnej. Poproszę o pomoc w rozwiązaniu tego problemu i mam nadzieję na znalezienie wspólnych rozwiązań, a być może i prawne zainicjowanie koniecznych zmian. Myślę, że wartym rozważenia byłoby również stworzenie przy szpitalach praktyk lekarzy rodzinnych. Jest to dobre rozwiązanie, zarówno z punktu widzenia medycyny ratunkowej, a przede wszystkim z punktu widzenia pacjentów.

 

• Czy są jakieś normy zatrudnienia obowiązujące w SOR w Polsce?

– Istnieje rozporządzenie Ministra Zdrowia, w którym mówi się o co najmniej jednym lekarzu systemu, ale jednocześnie mówi się o lekarzach w liczbie zapewniającej właściwe funkcjonowanie oddziału.

 

• Co to znaczy?

– Jest to zapis otwarty określający minimum. Ta sama zasada dotyczy również innych pracowników: pielęgniarek i ratowników medycznych. Ich liczba tak naprawdę powinna wynikać z obłożenia SOR pracą, a decydująca rola w określeniu tych norm powinna leżeć w kompetencjach ordynatorów i dyrektorów szpitali.

 

• A jak to wygląda w praktyce?

– Na ogół obsada jest niewystarczająca. Praca w SOR jest specyficzna i bardzo ciężka. Chorzy, którzy do SOR trafiają z ciężkimi obrażeniami, często wymagają natychmiastowej uwagi i zaangażowania niemal całego personelu, a to wiąże się z koniecznością odstąpienia od zajmowania się w tym czasie innymi chorymi. Takie sytuacje się zdarzają zwłaszcza wtedy, kiedy mamy do czynienia z urazami mnogimi. Dodatkowo często mamy do czynienia z roszczeniowymi i agresywnymi postawami chorych i ich rodzin.

 

• Czy problem zatłoczonych SOR-ów to tylko polski problem?

– Nie jesteśmy tu odosobnieni. W jednym z ostatnich numerów „British Medical Journal” omawiane są trudności związane z bardzo dużą liczbą pacjentów trafiających do oddziałów medycyny ratunkowej, dla których nie ma miejsca w oddziałach specjalistycznych, dotyczyło to zwłaszcza pacjentów z pogranicza intensywnej terapii. We Włoszech, a dokładnie w Rzymie, prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie złych warunków medycznych, a nawet sanitarnych w oddziałach, do których kierowano pacjentów z obszaru medycyny ratunkowej. Z braku łóżek pacjentów układano na podłodze oddziałów ratunkowych.

 

• Czy rok 2012 będzie dla medycyny ratunkowej w Polsce wyjątkowy?

– W tym roku czeka nas duża próba w postaci imprez masowych, w związku z Mistrzostwami Europy w Piłce Nożnej. Chciałbym zapewnić, że jako konsultant krajowy będę robił wszystko, aby system ratownictwa zintegrowanego i cała medycyna ratunkowa, której jestem reprezentantem, pomimo tych wszystkich niedociągnięć i problemów rozwijała się i przezwyciężyła, jak wierzę, przejściowy okres trudności. Stawiamy temu czoła.