MEDICUS 1-3/2012
Szpitalne Oddziały Rozpaczy
W całej Polsce trudno znaleźć dyrektora szpitala, który gdyby tylko mógł, nie zlikwidowałby SOR-u. Skrót SOR zaczyna coraz bardziej kojarzyć się ze Szpitalnymi Oddziałami Rozpaczy. Nie tylko z powodu niedofinansowania i pociągania całych szpitali w głębinę zadłużenia, ale także z powodu katorżniczej pracy personelu medycznego i coraz dłuższego, trudniejszego do zaakceptowania przez pacjentów oczekiwania na poradę lekarską. Problem ten w szczególności dotyczy województwa lubelskiego. Jak pisze w jednym z pism do wojewody dyrekcja największego SOR-u w województwie: – „Sprawność, skuteczność oraz wydajność i tak już nie najlepiej funkcjonującego systemu ratownictwa medycznego Lubelszczyzny została zachwiana poprzez likwidację aż trzech SOR-ów (SOR Okręgowego Szpitala Kolejowego, SOR SPSK Nr 1 w Lublinie oraz SOR Szpitala w Lubartowie).” O zagrożeniach związanych z likwidacją SOR-ów, szczególnie dotyczących Lublina, już pod koniec ubiegłego roku informował wojewodę pełniący funkcję konsultanta wojewódzkiego w dziedzinie medycyny ratunkowej, prof. Adam Nogalski.
Niestety, według informacji, które uzyskaliśmy od rzecznika prasowego Urzędu Wojewódzkiego, liczba 18 SOR-ów, funkcjonujących w województwie, jest w opinii urzędu wystarczająca i zapewnia odpowiednią opiekę medyczną pacjentom z Lublina i okolic. Kwota zaplanowana przez Urząd Wojewódzki na ich finansowanie w 2012 r. została zwiększona w porównaniu do roku poprzedniego aż o 41,98 % (tj. o 15 581 352 zł). Z kolei NFZ poinformował nas, że Fundusz na świadczenia w szpitalnych oddziałach ratunkowych przeznaczył kwotę prawie 52 mln 700 tys. zł, co stanowi wzrost nakładów o 12 mln 260 tys. zł (ok. 30%).
Na 18 placówek, które realizują na terenie województwa lubelskiego świadczenia w zakresie szpitalnego oddziału ratunkowego, w 11 nastąpił wzrost stawki ryczałtu dobowego o więcej niż 30%. Pojawia się pytanie, czy pieniądze te zostały sprawiedliwie rozdzielone, skoro np. w przypadku największego lubelskiego SOR-u w SPSK 4, będącego jedynym w województwie Centrum Urazowym stawka dobowa przeznaczana na wszystkich przyjmowanych pacjentów wzrosła jedynie o… 400 zł! Czterysta złotych, o które wzrosło finansowanie oddziału, w opinii NFZ ma wystarczyć na diagnostykę i leczenie dodatkowo przyjmowanych pacjentów. Zapytany przez nas ordynator SOR SPSK 4 dr Marcin Wieczorski potwierdził wzrost finansowania oddziału o… 2,8%! Jednocześnie otrzymaliśmy informację, że liczba pacjentów, trafiających do oddziału, wzrosła o około 16,5%. Wzrosły również ceny leków, sprzętu i mediów, a zatrudniony tam personel za swoją katorżniczą pracę zaczyna poważnie domagać się wyższych wynagrodzeń.
W rozmowie z nami część lekarzy przyznaje, że w przypadku niespełnienia ich postulatów płacowych złożą wymówienia z pracy lub rozwiążą zawarte kontrakty. Chętnych do pracy będzie trudno znaleźć, zwłaszcza że stawki godzinowe w województwie lubelskim są często dwukrotnie niższe niż w innych regionach Polski. A praca w SOR to prawdziwa lekarska czarna robota.
Jak przyznają dyrektorzy dwóch pozostałych szpitali: wojewódzkiego im. Stefana kardynała Wyszyńskiego oraz MSWiA, również w tych placówkach zaobserwowano około 20% wzrost liczby pacjentów przyjmowanych do SOR. I również tam, pomimo procentowo wyższego wzrostu, poziom finansowania nie pokrywa wydatków związanych z diagnostyką i leczeniem chorych. Szpital przy al. Kraśnickiej tylko w wyniku fatalnego finansowania SOR-u, w 2011 roku zwiększył swoje zadłużenie o około 3,5 mln zł!
Z uwagi na powagę problemu i przeciążenie lubelskich SOR-ów, 19 stycznia 2012 roku w Lubelskim Urzędzie Wojewódzkim odbyło się spotkanie wszystkich najważniejszych uczestników systemu. Podczas spotkania podkreślano, że do tej pory dyżurni szpitalnych izb przyjęć nagminnie odsyłali karetki do SOR-ów, nie oceniając nawet stanu przywiezionych pacjentów, choć jest to ich obowiązkiem. Jedynie 30% spośród wszystkich pacjentów, którzy trafiają do SOR-ów, znajduje się w stanie zagrożenia życia, pozostali mogliby zostać zaopatrzeni przez zespół ratownictwa medycznego w domu lub przewiezieni do izb przyjęć. Duże obciążenie w SOR stanowią również pacjenci ambulatoryjni, nagminnie odsyłani przez lekarzy rodzinnych, często bez jakichkolwiek wskazań do hospitalizacji w SOR, a jedynie celem wykonania badań kontrolnych. Jak powiedział jeden z ordynatorów, pacjenci są przez wielu lekarzy rodzinnych odpowiednio instruowani, co powinni mówić, aby wykonano im badania. Niektórzy z chorych w rozmowach z nami szczerze przyznają, że dzięki wizycie w SOR-ze mogą mieć wykonane od ręki badania i być skonsultowani przez specjalistów bez konieczności czekania w wielomiesięcznych kolejkach do poradni.
Na spotkaniu ustalono, że konsultant wojewódzki w dziedzinie medycyny ratunkowej prof. Adam Nogalski przeprowadzi serię spotkań z innymi konsultantami i uczestnikami systemu w celu ustalenia schorzeń, które mogą być zaopatrzone przez nocną i świąteczną opiekę zdrowotną. W planie jest również ustalenie rejonizacji i obszarów zabezpieczenia niektórych schorzeń i urazów. Z niecierpliwością czekamy na realizację tych planów, choć, aby uzdrowić sytuację, należałoby istotnie zwiększyć finansowanie SOR-ów. Jak przyznaje ordynator Wieczorski – finansowanie tych oddziałów musiałoby wzrosnąć o około 100%, aby pokryć koszty ich funkcjonowania. Pytany o najbardziej optymalny sposób finansowania SOR-ów mówi, że powinny być finansowane dwutorowo. Gotowość i związane z nią koszty stałe powinny być finansowane ryczałtowo z budżetu państwa. Natomiast świadczone usługi powinny być rozliczane w oparciu o wykonane procedury, np. JGP.
Marek Derkacz
marekderkacz@interia.pl