MEDIUCS 1-3/2012
Diagnoza wstępna
Cieszą sukcesy sportowców. Duma narodowa rozjaśnia twarze kibiców, obywatel ochoczo przystępuje do pracy, lekarz chce skutecznie leczyć – istna sielanka. Na innym kanale: koalicji nie wiedzie się od początku roku. Szkoda polityków, ale to raczej nie nasza sprawa, bo mamy przecież samorząd apolityczny. Można też przestawić odbiór tylko na kanał „dobrych wiadomości” i zachować pogodę ducha w domu i pracy.
Problem jest jednak największy z pracą. Rano mam do niej ogromny zapał, podczas wizyty lekarskiej na oddziale już mniej, a jak próbuję rozwiązać wynikający z wizyty problem braku leków, to już mi całkiem ochota na pracę przechodzi. Ale przecież taki delikatny lekarz to ja nie jestem. Permanentny, wieloletni niedobór leków zahartował mnie (jak chyba wszystkich lekarzy pracujących w szpitalach) już dosyć dawno. Mam nadzieję, że to tylko chwila słabości. Od dawna nie było w szpitalach dobrze z lekami, ale dlaczego nagle zrobiło się jeszcze gorzej? Mówi się, że to z powodu ustawy refundacyjnej. Miało być dla wszystkich lepiej, a jest tak: szpital chce kupić lek w przetargu, ustala maksymalną cenę zbytu każdego z leków w oparciu o cenę leku stanowiącą, według obwieszczenia, podstawę limitu, uwzględnia jeszcze ilości dobowych dawek leku (DDD) i maksymalną 7% marżę. Otrzymujemy cenę opakowania leku równą np. 1,93 zł. Jeżeli nie wpłynie oferta na ten lek z obwieszczenia i na tę kwotę, zgodną z wyliczeniem, a zostanie złożona oferta na inny lek z tej samej grupy (może i lepszy) np. na 2,05 zł, to szpital nie może go zakupić. W otwartych aptekach, jeżeli pacjent kupuje lek inny niż stanowiący podstawę limitu, sam dopłaca różnicę. W szpitalu nie ma możliwości dopłaty, lek nie zostanie zakupiony. Dwa przetargi już się odbyły, a w aptece szpitalnej pustki. W ten sposób minister zdrowia tworzy centralny receptariusz. Muszę powiedzieć do pacjenta na przykład: „Nie ma znaczenia, że przez kilka miesięcy, przyjmując określoną insulinę, cukrzyca była wyrównana” albo: „Nie ma znaczenia, że przy określonym leku nie było skoków ciśnienia tętniczego. Teraz minister ma inną propozycję. Nie powinien pan grymasić, otrzymując leki bezpłatnie, kiedy wypisze się pan ze szpitala, to będzie się pan leczył, według własnego życzenia”. Dodam na koniec, że ustawa jest super. Oczywiście samorząd lekarski ma problem.
Znowelizowany w 2003 roku Kodeks Etyki Lekarskiej został pozytywnie oceniony przez papieża Jana Pawła II. Niezręcznie, żeby nie powiedzieć fatalnie, byłoby wykreślić z Kodeksu art. 4 (Lekarz powinien zachować swobodę działań zawodowych, zgodnie ze swoim sumieniem i współczesną wiedzą medyczną) oraz art. 6 (Lekarz ma swobodę wyboru w zakresie metod postępowania, które uzna za najskuteczniejsze). Przewiduję opór przed zmianą Kodeksu Etyki Lekarskiej, bo już teraz jest on widoczny, gdy ustawa refundacyjna zmieniła zapisy ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty, wprowadzając obowiązek określania przez lekarza stopnia refundacji leku i uprawnień pacjenta. Niepotrzebnie słyszy się krytykę nowych obowiązków, może się jakoś dobrze ułoży – będziemy wreszcie bardziej urzędnikami i mniej lekarzami.
Jeszcze w połowie stycznia 2012 roku wszystkie organizacje protestowały wspólnie. W końcu stycznia, 4 z nich zawarły porozumienie, nie zapraszając do niego samorządu lekarskiego. Poleciły natomiast izbie lekarskiej zaskarżyć nowelizację ustawy refundacyjnej do Trybunału Konstytucyjnego. Oddały cesarzowi co cesarskie, ale jednocześnie jedności organizacji lekarskich nie widać.
Takie są czasy, rządzi Ministerstwo Zdrowia i centrala NFZ, a kto tego nie rozumie, ten wypada. Kto natomiast rozumie sytuację, będzie korzystał z dóbr, jakie przynosi życie. Wyrosły internetowe porady lekarskie. Otóż, w kontraktowaniu na rok 2012 NFZ powtórzył w innych województwach błędy, jakich doznaliśmy rok wcześniej. W rezultacie znaczna część poradni specjalistycznych nie dostała kontraktów. Rynek nie znosi pustki. Porady internetowe zajęły ich miejsce nie zakontraktowanych usług specjalistycznych. Sprawdzałem, niektóre są nieodpłatne, inne np. po 29 zł. Radzi się przykładowo pacjentom wcieranie przez tydzień rozgrzewającej maści, a jeśli objawy nie ustąpią, zgłoszenie się do lekarza. Żeby być na czasie, samorząd musiałby przy okazji skreślania poprzednich artykułów KEL, skreślić też zapis art. 9 (Lekarz może podejmować leczenie jedynie po uprzednim zbadaniu pacjenta). Z ustawą o zawodach lekarza to już sobie rząd będzie musiał poradzić i wykazać, że samorząd nie sprawuje pieczy nad należytym wykonywaniem zawodu. Wypróbowanym, dobrym sposobem jest też wprowadzanie, a zwłaszcza wykreślenie zapisów w ustawie o zawodach lekarzy przy uchwalaniu innej ustawy. Mało kto się w tych manewrach zorientuje, a trzeba będzie wykreślić art. 42 ustawy, który nakłada obowiązek orzekania o stanie zdrowia określonej osoby po uprzednim, osobistym jej zbadaniu, przez co zapis ten zabrania udzielać porad drogą internetu. Problem szkodliwości internetowych porad dla pacjentów pozostawiam Rzecznikowi Praw Pacjenta, chyba też sobie poradzi.
Janusz Spustek