Jak Fundusz karze lekarzy

MEDICUS 12/2011

Jak Fundusz karze lekarzy

Lubelski oddział NFZ nałożył kary finansowe na lekarzy rodzinnych, którzy wzięli udział w lipcowym strajku i przez kilka godzin nie przyjmowali pacjentów.

 

Cofnijmy się do pierwszych dni lipca

 

– Szóstego lipca br. na stronie Lubelskiego Oddziału NFZ ukazał się komunikat, że od lipca nie będą finansowane deklaracje pacjentów, którzy zapisani byli do lekarzy już nie pracujących w tych poradniach – wyjaśnia prezes Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych-Pracodawców Teresa Dobrzańska-Pielichowska. – Rzeczywiście, część lekarzy albo odeszła na emeryturę albo zmarła, albo po prostu zmieniła miejsce pracy, ale pacjenci nadal zostali w tej samej przychodni, zmienił się tylko ich lekarz prowadzący – podkreśla prezes Dobrzyńska-Pielichowska, nie kryjąc, że lipcowy komunikat NFZ bardzo zaskoczył lekarzy. – Nasze zdziwienie było tym większe, że już pod koniec grudnia 2010, podczas negocjacji warunków umów kontraktowych na rok 2011, w których brała udział minister Ewa Kopacz, prezes NFZ Jacek Paszkiewicz oraz przedstawiciele Federacji Porozumienie Zielonogórskie, reprezentujący świadczeniodawców podstawowej opieki zdrowotnej, wszystkie strony ustaliły i podpisały porozumienie, którego punkt 6 głosił, że wszystkie deklaracje zachowują ważność do momentu, kiedy pacjent przepisze się do innej placówki. Dokładnie 29 grudnia 2010 roku prezes NFZ wydał zarządzenie nr 74 o takiej samej treści.

– Skąd więc ten lipcowy komunikat Lubelskiego Oddziału? – pyta prezes Dobrzyńska-Pielichowska. – Co istotne, nie została w nim podana podstawa prawna „wycinki” części deklaracji, ponieważ taka podstawa nie istnieje – zauważa. – Chcieliśmy to wyjaśnić, ale mimo prób umówienia się na rozmowę, dyrektor lubelskiego oddziału NFZ Krzysztof Tuczapski nie wyraził na to zgody.

Lekarze postanowili więc zaprotestować i 12 lipca w całym województwie w ponad 200 gabinetach lekarzy rodzinnych z Porozumienia Zielonogórskiego między godz. 8 a 13 nie przyjmowali chorych.

 

Winny nowy system informatyczny?

 

Tym razem zaskoczeni byli pracownicy lubelskiego Funduszu. Twierdzili, że nowy, rozbudowany system informatyczny, który został wprowadzony w NFZ od 1 lipca br., nie przyjął do rozliczenia części pacjentów zapisanych do praktyk rodzinnych. – Odrzucił m.in. tych, którzy kiedyś zapisali się do lekarzy dziś już niepracujących w danej przychodni; tych, którzy byli mylnie przyporządkowani do lekarzy albo ich deklaracje nie zawierały wskazania konkretnego lekarza. Te deklaracje nie mogły być więc finansowane – wyjaśniał w komunikacie z 5 lipca br. z-ca dyrektora ds. medycznych lubelskiego OW NFZ Marek Kokoszka. „NFZ finansuje świadczenia zdrowotne ze środków publicznych i jest ustawowo zobowiązan do efektywnego i bezpiecznego gospodarowania nimi” – głosiło kolejne pismo funduszu z 8 lipca br.

Porozumienia nie osiągnięto. Cztery dni później lekarze wzięli udział w proteście.

 

Chodzi
o przestrzeganie prawa

 

Prezes Dobrzyńska-Pielichowska: – Lekarze, biorąc w nim udział, chcieli wyegzekwować od płatnika postępowanie zgodne z regułami, jakie sam ustalił. Wystąpiliśmy przeciwko „wolnej amerykance” uprawianej przez NFZ, która destabilizuje finanse praktyk podstawowej opieki zdrowotnej, a tym samym stwarza zagrożenie dla lekarzy i ich pacjentów.

– Zamknięte drzwi poradni w godzinach porannych wywołały mnóstwo emocji. Najspokojniej protest przyjęli pacjenci. Przed poradniami nie było zdenerwowanych tłumów. Na ten dzień chorych rejestrowano na godziny popołudniowe i wszyscy, którzy się zgłosili tego dnia, zostali przyjęci. Wszak zadaniem podstawowej opieki zdrowotnej jest planowa opieka nad pacjentem. Pomoc doraźna w stanach nagłego zagrożenia życia jest zadaniem pogotowia ratunkowego – podkreślają lekarze z LZLR-P.

W ocenie funduszu sprawa wyglądała dużo groźniej. Strajk był nielegalny i stanowił zagrożenie dla bezpieczeństwa zdrowotnego mieszkańców. Pracownicy funduszu przeprowadzili kontrole. – W dniu strajku odbyliśmy 38 wizytacji świadczeniodawców, należących do Porozumienia Zielonogórskiego; świadczeń nie udzielało 26 spośród nich – wyjaśnia rzeczniczka prasowa funduszu Małgorzata Bartoszek. – Następnego dnia wystąpiliśmy do wójtów gmin, będących organami założycielskimi dla placówek POZ, z prośbą o informacje, czy w tym dniu przychodnie pracowały czy też miały przerwę, a do lekarzy, którzy uczestniczyli w akcji protestacyjnej, wysłaliśmy pisma z prośbą o złożenie wyjaśnień. Dodatkowo, dyrektor Tuczapski o całej sytuacji zawiadomił organy ścigania: Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, ta przekazała sprawę do Prokuratury Rejonowej w Lublinie. Nikt jednak nie wszczął postępowania. Nie podjął go także Rzecznik Praw Pacjenta.

– W tej sytuacji protestujących lekarzy dyrektor Tuczapski postanowił sam ukarać. W końcu od czego NFZ ma w ręku broń, jaką są finanse. Tuż po wyborach do Sejmu i Senatu, na praktyki, które wzięły udział w proteście, nałożył kary finansowe. Pisma informujące o karach nosiły datę 10.10.2011. „Podstawą” do ukarania były fotografie oplakatowanych drzwi przychodni, które znajdowały się w pobliżu siedzib delegatur NFZ. Stanowiły one łatwy łup, te położone dalej, na obrzeżach, nie były sprawdzane. Niektóre z kontrolowanych przychodni nie były zamknięte, a wewnątrz znajdowała się pielęgniarka, ale tego pracownicy Funduszu nie uznali za właściwe sprawdzić. Pieniądze, które NFZ zdefraudował w ramach bezprawnej „wycinki” deklaracji, jak i z tytułu kar za udział w proteście, można odzyskać na drodze sądowej, ale potrzeba na to około dwóch lat. Pozostaje pytanie, czy praktyki, które NFZ finansowo „zastrzelił”, będą wtedy jeszcze istniały?– nie kryjąc goryczy,  mówi Teresa Dobrzyńska-Pielichowska.

Małgorzata Bartoszek: – Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Zdrowia w sprawie ogólnych warunków umów o udzielaniu świadczeń opieki zdrowotnej, świadczeniodawca powiadamia na piśmie oddział NFZ o planowanej przerwie w ich udzielaniu co najmniej 30 dni przed tą przerwą, wskazując sposób zapewnienia ciągłości udzielania świadczeń. Takie pismo do nas nie wpłynęło, nie było więc zgody dyrekcji naszego oddziału na przerwę. Dlatego podjęto decyzję o nałożeniu kar umownych na świadczeniodawców. Łącznie będzie ukaranych 27 świadczeniodawców, każdy w wysokości 2 proc. kwoty zobowiązania wypłacanego w ramach umowy za okres 2011 roku. Stanowi to od kilkuset do kilku tysięcy złotych.

 

Co teraz?

 

– Czekamy na obcięcie z transz październikowych kwot w wysokości kar umownych. Termin płatności upływa 25 listopada, dopiero po tym dniu będziemy mogli uruchomić procedurę prowadzącą do spraw sądowych. Jesteśmy do tego przygotowani, wszystko jest opracowane – mówiła 10 listopada prezes Dobrzyńska-Pielichowska.

Anna Augustowska