Pamięć jest najważniejsza

MEDICUS 10/2011

Pamięć jest najważniejsza

 z płk. dr. Lucjanem Ważnym rozmawia Jerzy Jakubowicz

 • Jak pan ocenia inicjatywę Lubelskiej Izby Lekarskiej honorowania naszych seniorów dziewięćdziesięciolatków?

– Pomysł jest wspaniały, bo najczęściej o starych ludziach się zapomina, a tu tyle przyjemności i dobroci dla tych staruszków. Mając 90 lat doceniam to bardzo, sprawiło mi to ogromną przyjemność, że pamiętano o mnie, bo pamięć ludzka to jest rzecz najważniejsza.

 

• Dlaczego wybrał pan medycynę?

– W 1939 r. zdałem maturę w gimnazjum im. St. Staszica w Lublinie i na podstawie uzyskanych wyników zostałem przyjęty na farmację na Uniwersytecie im. Jana Kazimierza we Lwowie. Niestety, wybuchła wojna, a ja trafiłem do wojska jako zwykły żołnierz. Wojna to coś obrzydliwego, widziałem wielu rannych i chorych – chciałem im pomóc i doszedłem do wniosku, że medycyna to mój cel życiowy. Z tym zamiarem zgłosiłem się do prof. Tadeusza Kielanowskiego, ówczesnego dziekana Wydziału Lekarskiego, który przyjął mnie na studia, na II rok pod warunkiem zdania kilku uzupełniających egzaminów. Warunek ten spełniłem i znalazłem się na studiach wraz z moim bratem Mieczysławem, który był już na drugim roku.

 

• A jak wyglądały ówczesne studia?

– Czasy były zupełnie inne, niektórzy na studia przychodzili bez matury. Na początku było nas 205, a studia skończyło 95. Odsiew był olbrzymi, ale poziom studiów wysoki. Uczyłem się bardzo dobrze, ale czasy były trudne i zacząłem pracować już na III roku w Szpitalu im. Jana Bożego na internie, a później przeniosłem się do prof. Węgierki, Prowadziłem też szkolenia z udzielania pierwszej pomocy. Nie było to zajęcie zbyt bezpieczne, bo zostałem wysłany w okolice Hrubieszowa, gdzie grasowały bandy UPA. Domów nie było, a ludność mieszkała w ziemiankach, każdy miał karabin dla celów samoobrony. Zostałem przyjęty serdecznie i pomimo zagrożenia wydarzenie to wspominam dobrze. Od V roku studiów pracowałem już na ginekologii, a zadecydowało to, że byłem w studenckim kole naukowym, którego opiekunem był prof. Stanisław Liebhart. Opracowałem długi referat: „Ból w ginekologii”, przyjęty bardzo dobrze przez naszego opiekuna. Z tego okresu wspominam też prof. Januarego Zubrzyckiego, wspaniałego operatora, który stworzył szkołę lubelską.

 

• A po dyplomie?

– Medycynę ukończyłem w 1949 r., ale dyplom uzyskałem w 1951 r. Od ówczesnego kierownika Wydziału Zdrowia w Lublinie dr. Henryka Lewandowskiego (znanego laryngologa) otrzymałem znaczące stypendium specjalizacyjne. Pracowałem u prof. Liebharta, który mnie lubił, początkowo przy ul. Staszica, później przy ul. Lubartowskiej. Niestety, w 1951 r. rozpoczął się ogólny pobór lekarzy do wojska i tak znalazłem się w Łodzi, a żona z dzieckiem została w Lublinie. Zrobiłem błąd, bo wierzyłem, że jeżeli dobrze zdam kurs, to będę miał możliwość wyboru miejsca pracy, oczywiście myślałem o Lublinie. Kurs zdałem bardzo dobrze (z drugą lokatą), a w „nagrodę” zostałem wysłany na pustkowie do Węgorzewa. Pracę moją przełożeni oceniali dobrze i zostałem przeniesiony do Ełku, na szefa służby zdrowia dywizji.

 

• Jednak powrócił pan do Lublina.

– To duża zasługa żony, która interweniowała, gdzie to tylko było możliwe, przedstawiając naszą sytuację rodzinną. W 1952 r. dostałem skierowanie do szpitala wojskowego w Lublinie. Zostałem szefem oddziału położniczego, który miał 24 łóżka. Pracowałem tam do przejścia na emeryturę. Byłem dobrze wyszkolony, miałem piękny oddział. Wielu możnych VIP-ów z tego okresu zabiegało, aby ich żony rodziły na moim oddziale.

 

• Po przejściu na emeryturę, pracował pan nadal.

– Wojsko wcześnie, bo w wieku 55 lat, przenosi na emeryturę, mój oddział zlikwidowano, zastanawiałem się z kilkoma osobami, co robić dalej. W 1960 r. założyliśmy Spółdzielnię „Lekarz” w Lublinie przy ul. Młyńskiej. I tam przez 35 lat byłem wiceprezesem ds. lecznictwa. Spółdzielnia zamieniła się w olbrzymie przedsiębiorstwo, które zatrudniało 300 lekarzy, łącznie ze stomatologami, we wszystkich większych miastach Lubelszczyzny. Placówka nasza miała duże powodzenie wśród pacjentów, bo pracowali w niej wysoko wykwalifikowani specjaliści, a także wśród lekarzy – wszyscy chcieli u nas pracować, bo można było tu dobrze zarobić. Pracę w zawodzie lekarza definitywnie zakończyłem w 2006 r.

 

• Wraz z podziękowaniami do prezesa LIL za otrzymane wyróżnienie, przesłał pan fragment swoich bardzo ciekawych wspomnień.

– Wspomnienia opracowywałem od okresu dzieciństwa, ale tylko dla potrzeb rodzinnych, dla dzieci, wnuków, prawnuków. Docelowo ma być 5 tomów wspomnień, zawierają one dużo dokumentów. Piszę nadal, obecnie o najważniejszych wydarzeniach z mojego życia. Opisałem wszystkie zagraniczne wycieczki z żoną Krystyną, a było ich dużo. Szczególnie interesowały nas Włochy, ale zwiedziliśmy także inne kraje: Rosję, Ukrainę, Gruzję, Armenię, Jugosławię oraz nasze Kresy Wschodnie.

 

• Tom o państwa podróżach świadczy o dużej wiedzy historycznej, zawiera dużo ciekawych informacji. Dlatego warto wydać chociaż ten tom.

– Kocham historię. Miałem wspaniałych historyków w gimnazjach: w Żółkiewce, Krasnymstawie, w gimnazjum im. St. Staszica w Lublinie, gdzie uczył nas prof. Jan Dobrzański, wspaniały człowiek, nasz przyjaciel. Natomiast decyzję odnośnie ewentualnego wydania całości lub części moich wspomnień pozostawiam dzieciom.

 

Należy dodać, że płk dr Lucjan Ważny, specjalista II stopnia w zakresie położnictwa i ginekologii, za swoją wzorową pracę w zawodzie lekarza i walkę na frontach II wojny światowej otrzymał liczne odznaczenia m.in.: Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, Złoty Krzyż Zasługi, Brązowy Krzyż Zasługi, Odznakę „Za Wzorową Pracę w Służbie Zdrowia”. Za czynny udział w walkach frontowych otrzymał 11 medali, w tym m.in.: medale za wyzwolenie Warszawy, za Odrę, Nysę i Bałtyk, za zdobycie Berlina.