Mój Pan… doktor
Łagodny, dobrotliwy, przyjacielski, tak o Barim, 10-letnim terierze bez wad (pełna nazwa rasy to West Highland White Terrier), mówi prof. Wojciech Polkowski, szef Kliniki Chirurgii Onkologicznej szpitala przy ul. Staszica w Lublinie i dodaje ze śmiechem: – Gdyby ten pies umiał jeszcze pisać wiersze…. byłby chodzącym ideałem!
Bari trafił do domu państwa Polkowskich jako prezent-niespodzianka dla wówczas 10-letniej córki Beaty (dzisiaj studentki I roku wydziału lekarskiego). – Wcześniej nie mieliśmy żadnych zwierząt, ale we mnie tkwił głęboki sentyment do psów, które znałem z okresu dzieciństwa, kiedy wyjeżdżałem na wakacje do rodziny – wspomina profesor. – I nie żałuję, Bari to kwintesencja tego, czego szukamy w psach: wierności, oddania, spontaniczności. Bardzo też piękną cechą tej rasy jest równe traktowanie wszystkich domowników. Te psy nie szukają sobie „szefa”, każdy jest równie ważny i dla każdego mają tyle samo oddania.
To równe dbanie o wszystkich jest też dla Bariego pewnym kłopotem. – Bari umie nas liczyć i doskonale wie, kiedy kogoś brakuje w domu, a bywało, że „pilnował” aż siedmiu osób – opowiada profesor Polkowski. – Kiedy więc do wieczora nie może się nas doliczyć, Bari siada w oknie od tarasu i czeka. Boleśnie też przeżywa rozstania, kiedy wyjeżdżamy bez niego, dlatego staramy się zabierać go ze sobą, poza tym uwielbia jazdę samochodem. Kiedyś w czasie takiego wypadu pojechaliśmy z Barim do Wisły na narty, wieczorem na spacerze Bari wytarzał się w ropie, która wyciekła ze stojących na stoku ratraków. Przez cały pobyt nie mogliśmy go doczyścić, no i Bari zyskał wtedy nowe imię… Diesel – śmieje się profesor.
Anna Augustowska