Specjalista bez papierów

Moim zdaniem

Specjalista bez papierów

 

Limitowanie miejsc specjalizacyjnych jest znane w Polsce od lat i również od lat nie są podejmowane działania, które ułatwiałyby lekarzom dostęp do specjalizacji. Można zastanawiać się, w czyim interesie leży utrudnianie dostępu do specjalizacji? Na pewno nie w interesie pacjentów! Ministerstwo zdrowia, na przestrzeni ostatnich lat, wielokrotnie informowało o niedostatecznej liczbie specjalistów w różnych dziedzinach medycyny, niestety, zwykle nie szły z tym w parze działania adekwatne do wagi problemu.

Polska boryka się z problemem, który kiedyś dotknął Hiszpanię. Problemem tysięcy lekarzy, którzy, pracując przez wiele lat w zawodzie, z różnych przyczyn nie mieli szansy na otwarcie specjalizacji.

Ilu mamy w kraju specjalistów bez oficjalnego dyplomu lub, mówiąc inaczej, lekarzy specjalistów bez specjalizacji? Nikt dokładnie nie określił skali tego zjawiska, ale widać, że z każdym rokiem ten problem pogłębia się. Wśród jego przyczyn wymienia się m.in. niesprawiedliwe traktowanie lekarzy rozpoczynających postępowanie kwalifikacyjne. Na przykład osoby, które egzamin z chorób wewnętrznych zdawały za czasów poprzedniego konsultanta krajowego, kiedy to połowa lekarzy egzamin oblewała, a zdanie budzącego liczne zastrzeżenia testu i uzyskanie oceny dostatecznej było wielkim szczęściem, mają mniejsze szanse na otworzenie specjalizacji szczegółowej, niż osoby, które do Państwowego Egzaminu Specjalizacyjnego (PES) podchodziły później. Kolejne egzaminy, organizowane przez następnego konsultanta – prof. Jacka Imielę, choć niezbyt łatwe, były przewidywalne, bo oparte na jednym akademickim podręczniku. Stąd oceny zdających były dużo lepsze, a to głównie one decydowały o dalszych szansach w postępowaniu kwalifikacyjnym.

Podobnie wygląda sytuacja kandydatów po zdanym LEP-ie. W niektórych ośrodkach krajowych sposób przeprowadzenia egzaminu pozostawiał wiele do życzenia, a nazywanie egzaminu samodzielnym wywoływało uśmiechy na ustach zdających. W tym samym czasie, w części ośrodków dyscyplina na egzaminacyjnych salach była wzorowa, a oceny będące wynikiem samodzielnej pracy zdecydowanie gorsze niż te, wynikające z mądrości zbiorowej… A przecież wystarczyłoby zamontować kamery, a potem konsekwentnie karać za łamanie egzaminacyjnego regulaminu.

Przez patologię i wady systemu kwalifikowania lekarzy do specjalizacji w wielu ośrodkach możemy spotkać lekarzy pracujących od lat w profilowanych oddziałach czy klinikach, którzy z powodu obowiązujących przepisów nie mogą otworzyć specjalizacji zgodnych z profilem miejsca pracy. Nie blokując miejsc innym, nie mają możliwości podniesienia swoich kwalifikacji tylko dlatego, że funkcjonuje patologiczny system rozdziału miejsc szkoleniowych. I co z tego, że często wiedzą i potrafią więcej niż ich świeżo upieczeni koledzy z dyplomami specjalistów?

15 grudnia 2010 r. prezydent RP Bronisław Komorowski w ramach Forum Debaty Publicznej poświęconemu kształceniu kadr medycznych spotkał się w Belwederze z przedstawicielami środowisk medycznych. Maciej Piróg, dyrektor Instytutu „Pomnika – Centrum Zdrowia Dziecka” w warszawskim Międzylesiu został nowo mianowanym prezydenckim doradcą ds. ochrony zdrowia. W czasie debaty z jego ust padły warte odnotowania słowa dotyczące trudności, z jakimi spotykają się lekarze decydujący się na specjalizację w wybranej przez siebie dziedzinie medycyny. Według prezydenckiego doradcy to właśnie one są główną przyczyną decyzji o podejmowaniu pracy za granicą. Zdaniem Macieja Piroga, każdy lekarz w Polsce powinien mieć możliwość specjalizowania się. Głos w debacie zabrał również Krzysztof Tuczapski, prezes Zamojskiego Szpitala Niepublicznego, który słusznie zwrócił uwagę na konieczność umożliwienia lekarzom odbywania specjalizacji w mniejszych ośrodkach terenowych.

W ocenie Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, lekarze w Polsce powinni mieć zapewniony wolny wybór specjalizacji. Powinni również sami ponosić konsekwencje swojej decyzji dotyczące wolnych miejsc pracy czy wynagrodzenia. Konieczne jest maksymalne uproszczenie trybu rozpoczynania specjalizacji, co musi oznaczać m.in. nielimitowanie liczby miejsc specjalizacyjnych. W opinii środowiska lekarskiego limitowanie może odnosić się najwyżej do miejsc rezydenckich.

Przygotowany niedawno przez ministerstwo zdrowia projekt ustawy o zmianie ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty zawiera propozycje, które podobają się lekarzom, m.in. uregulowanie zasad przeprowadzania PES i umożliwienie lekarzom przystępowanie do PES po raz czwarty i kolejny aż do pozytywnego zdania egzaminu. W procesie kwalifikacji do odbywania specjalizacji ma być brany pod uwagę również dorobek naukowy i zawodowy kandydatów. Ułatwi to otwarcie specjalizacji osobom, które w zakresie danej specjalności wykazują szczególne zainteresowania i pracują w jednostkach zgodnych z profilem otwieranej specjalizacji.

Przepisy przygotowanego projektu powinny być jednak mniej szczegółowe, co dałoby samorządowi lekarskiemu czy towarzystwom naukowym większy wpływ na merytoryczne zmiany w szkoleniu, wynikające np. z rozwoju i postępów w medycynie.

Przygotowany przez ministerstwo projekt zawiera także zmiany, które były i są krytykowane przez niektóre środowiska medyczne jako nieobiektywne i potencjalnie korupcjogenne. Chodzi o sposoby kwalifikacji do szkolenia specjalizacyjnego w postaci Państwowych Komisji Specjalizacyjnych. Zdaniem OZZL, jeżeli limitowanie dostępu do specjalizacji, np. limitowanie liczby rezydentur, miałoby pozostać w jakimś zakresie, to kryteria kwalifikacji powinny być obiektywne i merytoryczne. Projekt ustawy, niestety, nie określa mechanizmów, które zapewniałyby nielimitowany dostęp do wybranej przez lekarza specjalizacji. A przecież, w gruncie rzeczy głównie o to nam, lekarzom i naszym pacjentom (czekającym często w wielomiesięcznych kolejkach do specjalistów) chodzi…

Marek Derkacz
marekderkacz@interia.pl