Diagnoza wstępna

Diagnoza wstępna

 

Pamiętam marzec 2006 roku, Krynica, pogoda słoneczna jak teraz. Chyba nawet miałem ten sam pokój. Dobrze, że już wtedy był dostęp do internetu – razem z wykonawcą, projektowaliśmy plakat. Cieszyłem się z efektu. Był to chyba najlepszy w kraju plakat, a już na pewno – najbardziej wymowny. Przymglony pasek z wypłaty wynagrodzenia i wyraźna kwota 935 zł dla specjalisty z 10-letnim stażem pracy, a obok średnia krajowa – 2350 zł. Po dwóch miesiącach rozpoczęliśmy walkę o 30% podwyżkę. Obawy były równie duże jak nadzieja, ale też duża była determinacja i wzajemne zaufanie. Rozpoczęty proces przyniósł wydarzenia roku 2007 i dzisiaj na pasku wynagrodzenia jest wielokrotność kwoty z plakatu. Jest lepiej.

Wierzchołki gór aż rażą od słońca, narciarzy na stoku raczej niewielu. Miejscowy taksówkarz nie wie, dlaczego przyjeżdża mniej turystów. Wzrusza ramionami, gdy słyszy, że chyba z powodu mniejszej dbałości o trasy zjazdowe narciarze wyjeżdżają do zagranicznej konkurencji. Pogoda każdego roku będzie podobna, góry się nie zmienią, ale coś trzeba zrobić z lodem i muldami. One są jak nasze strajki o wynagrodzenia. Po zakończeniu protestu następuje okres względnego spokoju i poprawy, ale za jakiś czas problem znowu się odradza.

Szpitale, po uchwaleniu ustawy o lecznictwie, zostaną przekształcone w spółki. Będzie nowy pracodawca. Do osiągnięcia wynagrodzenia na poziomie 3 średnich krajowych zdecydowanej większości lekarzy jeszcze wiele brakuje, nie mówiąc już o stałym pogarszaniu się relacji lekarskich pensji do rosnącej średniej krajowej. Zanosi się na zbiorowe wypowiedzenie umów o pracę, aby uzyskać nowe, bardziej korzystne finansowo warunki zatrudnienia. Znowu będzie potrzebna determinacja, wzajemne zaufanie, lojalność grupowa. Innymi słowy – mulda ponownie powstała.

A przecież ratraki mogły systematycznie oczyszczać stok, tak jak przez 5 lat mogły zafunkcjonować systemowe rozwiązania z gwarancją minimalnego wynagrodzenia i dojściem do wielokrotności krajowej. Chyba „będzie się działo” i obecne kłopoty dyrektorów szpitali związane z kontraktowaniem mogą okazać się małe. Dodatkowo, umowy o zakazie konkurencji, jakie pojawiły się w trzech publicznych szpitalach Polski (Lublin, Chełm, Bydgoszcz), odbiły się echem w całym kraju i podgrzewają atmosferę, zwłaszcza na Lubelszczyźnie. Trzeba czekać do wiosny. Lód na stokach się rozpuści. Może w przyszłym roku warunki będą lepsze. W Krynicy to nawet prawdopodobne, a w ochronie zdrowia – lodu nikomu dotychczas nie udało się skruszyć.

Opór wobec prawdziwej (a nie pozornej) reformy został zamrożony tak głęboko, że letnie upały nic nie radzą. Ostatnio pani poseł próbowała użyć kilofa, aby choć trochę go naderwać. Wskazała kilka istotnych problemów, jak nadużywanie świadczeń zdrowotnych, niedobór środków na sfinansowanie wszystkich, racjonalność w wydawaniu pieniędzy, a zwłaszcza brak regulatora w korzystaniu ze świadczeń. Postulat symbolicznego współpłacenia za poradę lekarską był od dawna zgłaszany i nawet badanie opinii publicznej przyniosło wynik zdecydowanie popierający jego wprowadzenie. Racjonalność to podawany przez panią poseł przykład koszyka świadczeń gwarantowanych, w którym nie zabraknie pieniędzy na ich realizację, bez limitów. Wiele wskazanych tematów zasługuje na rozpoczęcie dyskusji nad nimi. Tym razem powinni to zrobić politycy. Może argument, że koalicja, aby utrzymać władzę, a opozycja, aby poprawić sondaże, bardziej uzasadnia tę potrzebę. Merytoryczność będzie miernikiem ich oceny. Patrząc na góry za 5 lat nie powinienem mieć skojarzenia: „a u nas panie hrabio po staremu”.

Janusz Spustek