Odeszli…

Dr med. Małgorzata Załuska-Matuszewska
(1937-2010)

 

W dniu 17 listopada 2010 r., po długiej i ciężkiej chorobie zmarła dr Małgorzata Załuska-Matuszewska, wspaniała lekarka, wspaniały człowiek.

Urodziła się 30 maja 1937 r. w Lublinie. Bezpośrednio po uzyskaniu matury, w 1954 r. rozpoczęła studia na Wydziale Lekarskim Akademii Medycznej w Lublinie, które ukończyła w 1961 r.

Prawie całe swoje życie zawodowe związała z Kliniką Chirurgii Dziecięcej Akademii Medycznej w Lublinie, w której rozpoczęła pracę w 1961 r. Podnosząc stale swoje kwalifikacje zawodowe, uzyskała w 1972 r. II stopień specjalizacji z chirurgii dziecięcej. W 1983 r. uzyskała stopień doktora nauk medycznych. Była autorką i współautorką licznych publikacji naukowych z zakresu chirurgii, a zwłaszcza urologii dziecięcej. Wieloletni kierownik bloku operacyjnego, a w latach 1984-1992 przewodnicząca Oddziału Lubelskiego Polskiego Towarzystwa Chirurgów Dziecięcych. W 1998 r. została odznaczona Odznaką za wzorową pracę w służbie zdrowia. Kontynuując swoje tradycje rodzinne, uczestniczyła od 1990 r. w pracach Oddziału Lubelskiego Towarzystwa Ziemiańskiego, pełniąc w nim od 2003 r. funkcje wiceprezesa.

Pani Doktor odeszła od nas, wzbudzając wielki żal nie tylko Rodziny, ale także przyjaciół, koleżanek i kolegów oraz małych pacjentów i ich rodzin, którym ratowała życie.

Oto jak wspomina Ją długoletni kolega i ceniony chirurg dziecięcy Zdzisław Boruch: – Małgosię Załuską-Matuszewską poznałem na początku lat 60., kiedy przyszła do pracy w Klinice Chirurgii Dziecięcej. Ze względu na koligacje rodzinne, dziadek był znanym radiologiem lubelskim, i sympatię okazywaną przez Szefa, docenta Aleksandra Naumika, uważana była za Jego protegowaną. Docent Naumik, człowiek wielkiej dobroci, był znakomitym nauczycielem i wychowawcą kadr chirurgii dziecięcej i pierwszym kierownikiem Kliniki Chirurgii Dziecięcej Akademii Medycznej w Lublinie.

Wysoka, zgrabna, gibka, o niewinnej buzi – tylko w oczach widać było czasem figlarne iskierki – podobała się całej męskiej części grona asystenckiego i była namiętnie adorowana. Adoracja skończyła się, gdy na arenę jej życia wkroczył Marek Matuszewski. W kontaktach towarzyskich zaliczana była do grona „Myszy”. Tak nazywaliśmy żeńską część personelu lekarskiego. Ze względu na nienaganne maniery panienki z dobrego domu nazywaliśmy Ją Myszą Francuską. Z pozoru zagubiona, nieśmiała i wszystkiego się bojąca, w chwilach rzeczywistej potrzeby stawała się energiczną i zdecydowaną „herod babą”, umiejącą poradzić sobie w każdej sytuacji. Dała tego przykłady w pracy i w życiu osobistym. Uczynna i lojalna, a przede wszystkim oddana całym sercem małym pacjentom. Ile hartu ducha tkwiło w tej pozornie słabej kobiecie, pokazały Jej zmagania z ciężką chorobą. Dom założony przez Nią i Jej męża Marka był i jest mi bliski od kilkudziesięciu lat.

Żegnając zmarłą prof. Czesław Stoba, były kierownik Kliniki Chirurgii Dziecięcej Akademii Medycznej w Gdańsku oraz były przewodniczący Polskiego Towarzystwa Chirurgów Dziecięcych, powiedział m.in.: – Jej odejście, choć nie było dla nas zaskoczeniem, przepełniło nasze serca głębokim smutkiem, moje tym bardziej, ponieważ straciłem oddaną i wierną w niesieniu pomocy dzieciom Koleżankę. W szczególny sposób chciałbym podkreślić walory osobowościowe dr Załuskiej-Matuszewskiej: pryncypialność, hart ducha, niezależność, odpowiedzialność, troskę o innych. Jej osobowość została ukształtowana przez pokolenie przedwojennej ziemiańskiej inteligencji polskiej, cechującej się umiłowaniem ojczyzny, patriotyzmem, wiernością zasadom wyniesionym z domów rodzinnych, zasadom, które warunkują historyczną ciągłość naszej tradycji i poczucia wspólnoty narodowej.

Jej droga życiowa w powojennej Polsce jako córki przedwojennego oficera wojska polskiego, który ze względów politycznych pozostać musiał na obczyźnie, była niełatwa. Przywiązanie do tradycji rodzinnych i patriotycznych, w połączeniu z kulturą osobistą, kompetencją, nieprzeciętną pracowitością, zręcznością manualną oraz talentem dydaktycznym i organizacyjnym, ugruntowały Jej pozycję w środowisku polskich i lubelskich chirurgów dziecięcych. Jej zasługi dla rozwoju polskiej chirurgii są nie do przecenienia i powszechnie znane, w tym także Jej zasługi dla PTChD i dla macierzystej uczelni. Była wspaniałą Koleżanką, pełną entuzjazmu i pasji, którą dzieliła z innymi. Należy do pionierów, wytyczających szlaki urologii i andrologii dziecięcej w Polsce.

Pani Doktor pozostawiła po sobie trwały ślad. Odszedł człowiek niezwykły, pustkę po nim wypełni nasza pamięć.

Jerzy Jakubowicz

 

Dr Urszula Szynal

 

Odeszła 4 listopada 2010 roku, po długiej i ciężkiej chorobie.

Urodziła się 68 lat temu, w rodzinie nauczycieli. Jako najstarsza z dzieci opiekowała się młodszym rodzeństwem i troszczyła o ich bezpieczeństwo. Właśnie chęć pomocy drugiemu człowiekowi zadecydowała o wyborze zawodu lekarza.

Była wzorową studentką Akademii Medycznej w Lublinie. Ciężka choroba już we wczesnej młodości sprawiła, że musiała przerwać naukę, ale ta ambitna, pracowita i pilna studentka po 2 latach wróciła na studia i ukończyła je z bardzo dobrym wynikiem.

Później towarzyszyła swojemu mężowi Włodzimierzowi – lekarzowi, miłości Jej życia – w pracy w bełżyckim szpitalu i przychodni dziecięcej, a potem w przychodni w Ostrowie Lubelskim.

Własne cierpienia i zmagania z chorobami uniemożliwiły Jej realizację w pełni planów zawodowych, ale pozostała osobą spragnioną wiedzy i samodzielną w sposobie myślenia.

Była ciekawa świata i wrażliwa na drugiego człowieka. Nigdy nie pozostawała obojętna na zło i nieszczęście. Odważna – nie bała się stanąć w obronie słabszego i pokrzywdzonego – takie wartości wpajała swoim dzieciom. Ze skromnej renty wspierała Katolicki Uniwersytet Lubelski.

Chociaż od młodości zmagała się z cierpieniem, nigdy nie poddawała się i nie traciła nadziei. Nawet w bólu potrafiła się uśmiechać. W tych ostatnich, najcięższych latach nie można było usłyszeć od Uli słowa skargi. Mimo tylu cierpień nie zwątpiła też w miłość Boga.

Była oddaną żoną, okazującą troskę na każdym kroku, kochającą, czułą matką, zawsze gotową do pomocy.

Swoim życie sprawiła, że zawsze będzie żyła w naszych sercach.

Mąż